Porażająca niemoc Lewandowskiego, aż sam ruszył do selekcjonera. Tak źle dotąd nie było
- Robert Lewandowski nie gryzł się w język po przegranym meczu z Holandią
- Kapitan przyznał, że był bezradny i nie zyskał wsparcia kolegów z kadry
- Polacy mają dwa miesiące do mundialu i chyba czas już bić na alarm
- Przed nami jeszcze dużo pracy. Dziękujemy, że zawsze nas wspieracie - napisał do kibiców po meczu z Holandią (0:2) kapitan reprezentacji Polski Robert Lewandowski. Fani byli wściekli, po meczu gwizdali na kadrę. Ale nasz snajper był chyba jeszcze bardziej niezadowolony. Dwa miesiące do mundialu i wszystko wygląda naprawdę kiepsko.
Scena pierwsza, jeszcze w trakcie gry. Robert Lewandowski rusza do linii bocznej i rozmawia z Czesławem Michniewiczem. Tłumaczy, pyta, nie wygląda na zadowolonego. Po meczu powie dziennikarzom, że trzeba było reagować na zmianę sposobu gry Oranje. - Trzeba było reagować na boisku, trochę długo trwało, zanim to zrobiliśmy - przyznał napastnik. Jego rola w drużynie to nie tylko strzelanie bramek, tylko głupi tego nie wie.
Scena druga, tuż po meczu z Holandią. Robert Lewandowski schodzi z murawy zrezygnowany i smutny z boiska po końcowym gwizdku w meczu Polska - Holandia. Podziękował mu Louis van Gaal, który bardzo chwalił snajpera przed meczem. Potem porozmawiał chwilkę z Fransem Hoekiem, którego zna jeszcze z czasów Leo Beenhakkera, gdy debiutował w kadrze. Jego mina mówi wszystko, nie jest dobrze.
Scena trzecia, strefa wywiadów po meczu. Robert Lewandowski i Grzegorz Krychowiak odpowiadają na pytania dziennikarzy, Piotr Zieliński rozmawiał z telewizją. I tyle, innych kadrowiczów nie ma. Reakcje kapitana i jego słowa mówią wiele o atmosferze po meczu i o tym, jak sami piłkarze oceniają pojedynek. - W tym meczu była niemoc i bezradność. Ja nie miałem okazji, nie miałem możliwości. Nie miałem jak nawet podjąć próby - tłumaczył.
Dziennikarze zapytali go o brak wsparcia ze strony kolegów, "Lewy" aż parsknął śmiechem:
Czy możemy się dziwić jego niezadowoleniu? Rywale odcięli go od gry, nie pozwolili praktycznie na nic na swojej połowie, a sam kapitan mógł się czuć osamotniony. Nie oddał celnego strzału, raz dotknął piłkę w polu karnym rywali, w całym meczu miał z nią 36 kontaktów, wygrał dwa pojedynki. Nawet za bardzo Holendrzy go nie faulowali, bo nie było takiej potrzeby. Ale mógł mieć nawet asystę, gdyby celnie przymierzył Nicola Zalewski.
Wybraźcie sobie teraz, że przyjeżdżacie na kadrę z Barcelony, gdzie w ośmiu meczach strzelacie 11 bramek i zachwyca się Wami cały świat. I nasz zespół znów wygląda tak, a nie inaczej. Belgowie w czerwcu, a teraz Holendrzy we wrześniu obnażyli nasz sposób grania i odcięli kompletnie Roberta Lewandowskiego od podań. Meksykanie i Argentyńczycy zrobią w Katarze to samo, co wtedy zrobimy? Odpadnemy z mundialu.
Możemy wyliczać, że Lewandowski już od 414 minut nie trafił dla drużyny narodowej w Warszawie, możemy psioczyć, że przegraliśmy w naszej twierdzy trzy kolejne mecze. Ale to dziś nic nie da. Musimy się martwić o to, czy ten zespół i ten trener mogą sobie coś jeszcze zaoferować. - To wciąż jest plac budowy - mówi Czesław Michniewicz. Ale kapitan ma nieco inną optykę i nie można mu się w ogóle dziwić.
- Atakowaliśmy zbyt małą liczbą graczy, przez co był problem, by zagrozić rywalom, a w obronie, kiedy mieliśmy przewagę, też sobie dobrze nie radziliśmy, nie potrafiliśmy zbierać piłek. Staraliśmy się wykonywać to, co trenowaliśmy, realizować założenia taktyczne, ale to nie zadziałało - cytuje słowa gwiazdora "Przegląd Sportowy". Czy zatem wystarczy nam czasu, żeby poprawić wszystko przed mundialem?
– Teoretycznie czasu wystarczy, ale od nas zależy, jak to wykorzystamy - zamknął sprawę Robert Lewandowski. Mecz z Walią w niedzielę (godzina 20:45) wyjaśni, czy to był jeden nieudany mecz, czy tak właśnie wygląda dziś nasza reprezentacja. Zegar tyka, do mundialu i kluczowego starcia z reprezentacją Meksyku zostały już tylko dwa miesiące.