Dantejskie sceny po meczu. Kibice wtargnęli na murawę, nie żyje 129 osób
- Informacje na temat meczu przekazała lokalna policja
- Kibice przegranej drużyny wtargnęli na murawę. Po interwencji funkcjonariuszy doszło do wybuchu paniki
- Media porównują tragiczną sytuację w Indonezji z wydarzeniami na stadionie Heysel z 1985 r.
Mecz w Indonezji: Zginęło co najmniej 129 osób
Do tragicznych wydarzeń w mieście Malang doszło podczas meczu pierwszej ligi między drużynami Arema FC a Persebaya FC (2:3). Po zakończeniu spotkania kibice przegranej drużyny wtargnęli na płytę boiska.
Konieczna była interwencja policji. Funkcjonariusze użyli wobec kibiców gazu łzawiącego, co doprowadziło do wybuchu paniki. Tłum usiłował jak najszybciej opuścić stadion. Wiele osób zostało stratowanych lub się udusiło.
To jednak nie był koniec zamieszek. Po opuszczeniu obiektu wściekli kibice przewracali i podpalali samochody oraz rzucali kamieniami w policjantów. W sumie zniszczono 13 pojazdów.
Jak przekazała policja, w wyniku zamieszek zginęło co najmniej 129 osób, w tym dwóch policjantów. 34 osoby zginęły na płycie boiska, pozostałe ofiary w szpitalach. 180 osób zostało rannych, wiele z nich jest w stanie ciężkim. Media donoszą, że wśród zabitych i rannych są również kobiety i dzieci.
Przeczytaj także: Kibice "pomogli" klubowi. Wiemy, kto zapłaci za zamieszki na stadionie Lechii Gdańsk
Związek Piłki Nożnej Indonezji poinformował, że indonezyjska liga zawiesiła na tydzień wszystkie spotkania oraz wszczęła dochodzenie ws. tragicznych wydarzeń.
Tragedia na stadionie Heysel. "To było jak atak partyzantów"
Media porównują tragiczne sceny do wydarzeń na brukselskim stadionie Heysel. 29 maja 1985 roku przed finałowym spotkaniem Pucharu Europy, między kibicami Juventusu Turyn a Liverpoolu doszło do krwawych starć. W konsekwencji zamieszek zginęło 39 osób.
Kibice zapełnili obiekt już godzinę przed pierwszym gwizdkiem. Oddzieleni byli od siebie 3-metrowymi ogrodzeniami, ale nie przeszkadzały one w obrzucaniu się wulgaryzmami. 45 minut przed rozpoczęciem spotkania brytyjscy kibice zaczęli rzucać butelkami i kawałkami betonu w kibiców Juventusu.
Może Cię zainteresować: Spalone auto i groźby śmierci. Gwiazdor Ajaksu Amsterdam zadarł z mafią, media w szoku
Włosi postanowili się wycofać. Wówczas kibice Liverpoolu zniszczyli ogrodzenie i uzbrojeni w jego pozostałości ruszyli w kierunku sympatyków Juve. Jak wspominał Włoch Giampietro Donamigo, "to był widok przypominający atak partyzantów".
– Podeszli ławą do ogrodzenia i zaczęli rzucać butelki. Niektórzy z nas odpowiadali groźbami, ale większość była przerażona. Próbowaliśmy usunąć im się z drogi, wtedy zaczęło się na dobre. Zapanowała panika, tratowano się wzajemnie w ucieczce, gdy chuligani z Wysp zniszczyli ogrodzenie – relacjonował.
– Pamiętam chłopaka, który klęcząc, błagał o litość. Tymczasem jeden z Brytyjczyków zamierzał mnie zaatakować, wywijając stalowym prętem. Wyglądał jak zwierzę, jak bestia. Ślina ciekła mu z ust, jego oczy były dzikie, musiał być pod wpływem narkotyków. Myślałem, że zbliża się mój koniec – mówił Donamigo.