Na co zmarł słynny handlarz respiratorami? Nowe fakty w głośnej sprawie

Natalia Kamińska
10 października 2022, 17:45 • 1 minuta czytania
Kulisy śmierci handlarza bronią i respiratorami Andrzeja Izdebskiego są pełne niejasności. Jednak jak dowiedziała się "Rzeczpospolita", wyniki albańskiego śledztwa w sprawie jego śmierci są już w Polsce. Teraz zajmie się nimi polska prokuratura.
W Albanii wykonano sekcję zwłok Andrzeja Izdebskiego. Wyniki dostała polska prokuratura. Fot. PIOTR JEDZURA / REPORTER

Wyniki z sekcji zwłok trafiły już do polskiej prokuratury. – Na ciele nie stwierdzono obrażeń ani śladów przemocy. Z opinii biegłych wynika, że przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa spowodowana zawałem mięśnia sercowego. Badanie toksykologiczne nie wykazało w organizmie trujących substancji – poinformował "Rzeczpospolitą" Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Krajowej.

W Albanii wykonano sekcję zwłok Andrzeja Izdebskiego

W Albanii – jak zostało wspomniane – przeprowadzono sekcję zwłok mężczyzny. – Pobrany w trakcie sekcji zwłok materiał biologiczny mający umożliwić wykonanie w Polsce ekspertyzy DNA zostanie przekazany stronie polskiej, o czym postanowił sąd w Tiranie – wyjaśnił dziennikowi prokurator Łapczyński.

Przypomnijmy, że śmierć Andrzeja Izdebskiego jest pełna niewyjaśnionych faktów. Jesienią 2021 roku prokuratura chciała postawić mu zarzuty, ale w czerwcu 2022 roku handlarz bronią i respiratorami zmarł w stolicy Albanii.

Niedawno głos zabrała na łamach Wirtualnej Polski jego żona, która ujawniła nowe informacje w tej sprawie. Kobieta przyznała w rozmowie z portalem, że sama chciałaby wiedzieć, kim był jej mąż. Rozważała, że po 1989 roku mógł należeć do kontrwywiadu, czym i tak nie mógłby się pochwalić.

Żona Izdebskiego odpowiedziała, co wie o swoim mężu

W latach 80' Izdebski "przez trzy lata był sekretarzem generalnym Fundacji Opieki Medycznej, która sprowadzała sprzęt medyczny z Zachodu", co resort najwyraźniej potraktował jako doświadczenie w handlu sprzętem medycznym.

Pomysł na ściąganie respiratorów do Polski miał powstać po wybuchu pandemii COVID-19. – Zaczął to załatwiać przez różnych znajomych z całego świata. Jedno, co mnie dziwiło, to po co w takich ilościach. Ale Andrzej stwierdził: "minister powiedział, że tyle trzeba, to trzeba" – relacjonowała wówczas kobieta.

Jak dodała, nie wie, czy to mąż zwrócił się do ministra, czy minister do męża. Handlarz bronią miał otrzymać pieniądze i "natychmiast te respiratory ściągnąć". Jedna z partii nie przyleciała, ponieważ firma załatwiająca listy przewozowe, którą wynajął resort, "była do kitu" i "nie zdążyła przygotować dokumentów".

Izdebska relacjonowała, że usiłowała przekonać męża do wyjaśnienia sprawy przy pomocy dziennikarzy. – Mąż nie chciał rozmawiać z mediami. Powiedział, że w ministerstwie obiecali mu, że jak będzie siedział cichutko, to oni mu za to załatwią inny duży kontrakt – przekazała WP.