Rusza sezon koszykarskiej NBA. Po czterech latach ponownie będziemy oglądać Polaka w akcji

Maciej Piasecki
18 października 2022, 13:22 • 1 minuta czytania
Po prawie czterech latach w NBA ponownie zagra koszykarz z Polski. Jeremy Sochan już w czwartkową noc powinien zadebiutować w barwach San Antonio Spurs. Mający zaledwie 19 lat reprezentant Polski z pewnością będzie przyciągał uwagę kibiców nad Wisłą. Ale NBA przyciąga też niezależnie od polskich akcentów.
Jeremy Sochan w preseason najprawdopodobniej wywalczył sobie miejsce w wyjściowym składzie San Antonio Spurs. Fot. Rick Bowmer/Associated Press/East News

Dokładnie 19 października, w nocy polskiego czasu ruszy kolejny sezon NBA. Koszykarska liga w Stanach Zjednoczonych uważana jest za najlepszą na świecie. Fani basketu niezależnie od kontynentu, na którym mieszkają, zachwycają się umiejętnościami zespołów.

Polscy kibice będą mieli sporą gratkę w postaci Jeremego Sochana. Mający 19 lat chłopak będzie spełniał swoje marzenia w San Antonio Spurs. Będzie czwartym Polakiem, który wystąpi w najlepszej lidze świata. Wcześniej tego zaszczytu dostąpili Cezary Trybański, Maciej Lampe i Marcin Gortat.

Ten ostatni swój "pożegnalny" mecz rozegrał dokładnie 7 lutego 2019 roku, grając w barwach Los Angeles Clippers. Przeciwnikiem zespołu Gortata była wówczas drużyna Charlotte Hornets. Z tym samym przeciwnikiem w czwartek (tj. 20 października) o godzinie 2:30 polskiego czasu, sezon rozpoczną "Ostrogi" z Sochanem w składzie, prowadzone przez Gregga Popovicha. Mecz zostanie rozegrany AT&T Center w San Antonio.

Warriors ponownie na szczycie?

Trzeba jednak jasno zaznaczyć, że drużyna Sochana z pewnością nie będzie teamem, który w NBA zacznie z dnia na dzień rozdawać karty. Spurs, którzy zdobyli w swojej historii pięć tytułów mistrzowskich, są obecnie na etapie przebudowy. Legendarny trener Popovich, który poprowadzi drużynę z San Antonio w swoim 27 sezonie z rzędu (tj. od 1996 roku), na zawodnikach takich jak Sochan ma zbudować mocną drużynę na lata.

Faworytami do zwycięstwa w lidze będą ci, którzy byli mocni także w poprzedniej kampanii. Na czele listy są aktualni mistrzowie Golden State Warriors. Przed sezonem doszło co prawda do głośnej afery z rękoczynami włącznie na linii dwóch graczy GSW, czyli Draymondem Greenem a Jordanem Poolem, ale wydaje się, że trener Steve Kerr będzie w stanie zapanować nad temperamentami gwiazdorów.

Kto może zagrozić drużynie, w której gra magiczny Stephen Curry? Z pewnością apetyty na tytuł mają jeszcze 2-3 drużyny z potencjałem na faktyczną grę w decydującej fazie. Jedną z nich jest Milwaukee Bucks. Mistrzowie z 2021 roku mają w składzie Giannisa Antetokounmpo i to powinien być wystarczający argument, żeby traktować ich poważnie. Grecki gigant to zawodnik, którego można było oglądać m.in. podczas niedawnego EuroBasketu 2022, choć akurat z Biało-Czerwonymi nie przyszło mu rywalizować.

Swoje ambicje mają też w legendarnym Boston Celtics. Skoro w poprzednim sezonie zespół był w stanie dotrzeć do finału NBA, czemu Celci nie mieliby postawić kolejnego kroku? Klub w swojej historii ma 17 tytułów mistrzowskich i chęć doskoczenia do "osiemnastki" w Bostonie jest wyraźnie wyczuwalna. Nieco mniejsze ambicje i możliwości mają w Phoenix Suns. Ale nadal jest to zespół na tyle groźny, że może wedrzeć się nawet do finału.

NBA, czyli liga wielkich postaci

Poza samym klubami, w koszykarskiej elicie warto spoglądać na tych, którzy potrafią zrobić show praktycznie w pojedynkę. Ponownie osamotniony, akurat w negatywnym tego słowa znaczeniu, będzie zapewne LeBron James. Żywa legenda NBA zacznie swój 20 sezon gry, a jego celem wydaje się być punktowy rekord wszech czasów.

James jest aktualnie na drugim miejscu wśród najlepszych strzelców w historii NBA. Kareem Abdul-Jabbar, obecny lider klasyfikacji, ma 38 387 punktów, które zdobył w 1 560 meczach. Król LeBron zwany popularnie "King James" w 1 367 rozegranych pojedynkach zgromadził dotychczas 37 093 punkty. Wyliczenia są stosunkowo proste, jeśli James w barwach Los Angeles Lakers utrzyma tempo na poziomie średniej 27 punktów na mecz, jeszcze w tym sezonie może zostać najlepszym z najlepszych wśród strzelców.

Dwukrotnie z rzędu MVP sezonu zasadniczego zostawał za to Nikola Jokić. Serb to kolejny uczestnik niedawnych mistrzostw Europy, gdzie jego reprezentacja nadspodziewanie szybko pożegnała się z turniejem. Gwiazda Denver Nuggets ma jednak chrapkę, żeby ugrać w NBA coś więcej niż tylko indywidualne nagrody.

Podobne plany ma zapewne także Luka Doncić. Po porażce z Biało-Czerwonymi w ćwierćfinale EuroBasketu Słoweniec ponownie zaatakuje NBA, chcą doprowadzić swoje Dallas Mavericks do wysokiej pozycji. Wydaje się jednak, że w przypadku walki najpierw w długim sezonie zasadniczym (koniec 9 kwietnia 2023), a następnie kluczowej fazie play-off, najważniejsze jest posiadanie odpowiednio głębokiego składu. Zestawu ludzi, którzy będą potrzebni zwłaszcza wtedy, kiedy pojawią się kontuzje czy inne absencje w drużynie.

Król James gorszy od mistrzów NBA

NBA to również liga powrotów, dlatego kilku zawodników z pewnością będzie chciało pokazać się ponownie, np. wracając do pełnej sprawności. Warto w tym wypadku zwrócić szczególną uwagę na jednego gracza. Zion Williamson występujący w New Orleans Pelicans powinien zachwycić swoimi umiejętnościami niejednego kibica basketu.

Pierwsza noc należała do mistrzów z San Francisco oraz wicemistrzów z Bostonu. GSW zwyciężyło LA Lakers 123:109. Nie zawiedli najbardziej doświadczeni. Curry zdobył dla gospodarzy 33 punkty. Dwa mniej dołożył King James (31), a skład najlepszej trójki pod względem punktowym uzupełnił Anthony Davis (27).

W przypadku meczu w Bostonie, dla gospodarzy najlepiej punktowali Jaylen Brown oraz Jayson Tatum, zdobywając po 35 punktów. Taką samą liczbę zgromadził James Harden, ale jego Philadephia 76ers musiała uznać wyższość finalistów NBA, przegrywając 117:126.