O tym dworcu bez torów mówi cała Polska. Sprawdziliśmy, czy mieszkańcom też jest do śmiechu
Żeby nie było, sam dworzec – ładny, nowy, wart 3,5 mln zł – bardzo mieszkańców cieszy, można nawet powiedzieć, że niektórych wprawia w zachwyt. Bez względu na opinie, wszyscy podkreślają, jak on i całe połączenie kolejowe jest dla nich ważne. Szkoła, praca, Warszawa, Białystok – o tym mówią wszyscy.
– Dworzec jest super. Jest super, super i jeszcze raz super! Byłam tam, widziałam. Nic więcej nie trzeba. Naprawdę jesteśmy bardzo, bardzo zadowoleni! Jest parking na pięć samochodów, i pas zieleni, i rowery można zostawić. Jest naprawdę pięknie! – pani X złego słowa na temat dworca Racibory nie da powiedzieć.
A że politycy PiS z wielką pompą go otworzyli, zanim zakończono przebudowę torów i peronów?
– I co z tego? Wcale za wcześnie go nie otworzyli. Bardzo dobrze, że tak się stało. Idzie zima, a stary dworzec to ruina. Jak go zburzą, to gdzie ludzie mieliby całą zimę stać? Pod gołym niebem? Pod chmurką? Bardzo dobrze, że się postarali otworzyć nowy dworzec, nim zima przyszła. I wiatr nie będzie wiał, i śnieg nie będzie padał. Jak ktoś chce znaleźć błąd, to igły w stogu siana szuka – odpowiada.
Jednak niektórzy, mam wrażenie, łapią się za głowę.
– Tam jest jedna wielka budowa, a oni dworzec otworzyli? Przecież to głupota, ten budynek nie zostanie wykorzystany przez rok czy dwa, dopóki nie zrobią całej infrastruktury. Tam jeszcze drogi dojazdowe mają być zbudowane, nowy tor, dwa nowe perony. To wszystko zaczyna się budować. Ja naprawdę nie wiem, po co teraz otworzyli ten dworzec. Najpierw powinny być tory, perony, przejście podziemne, a potem otwarcie dworca. Dopiero ze trzy tygodnie temu zaczęli robić wykop pod przejście – mówi w emocjach mieszkanka Y.
O otwarciu dowiedziała się z mediów, już po fakcie, choć mieszka parę minut stąd. Przyznaje, wkurzyła się, jak przeczytała, jaka była pompa. Na drugi dzień z ciekawości poszła na dworzec, zobaczyć, co tam się dzieje i jak to wygląda. Nikogo na dworcu nie spotkała.
– Wstążki po otwarciu odwiązali, można już wchodzić. Oczywiście jest ładny, wszystko jak najbardziej elegancko jest zrobione. Zegar na wieży jest. Ale ten dworzec teraz w ogóle nie ma racji bytu. Kasy biletowej tam nie ma. Tylko wc i ewentualnie można schować się przed deszczem. Kiedyś ma być stąd przejście podziemne wychodzące na perony. Ale w tej chwili z tego dworca nigdzie nie wyjdziesz – opowiada.
Śmieje się: – To jak w filmie "Kogel Mogel. Łazienka jest, a jakże, ale korzystać z niej nie można.
Oburzyły ją też słowa polityków, którzy podczas otwarcia mówili o zamykaniu dworców w takich miejscowościach, jak ich. I że cieszą, że "takie miejscowości odzyskują dworce".
– Co za głupoty. Sto lat dworzec w Raciborach był, nawet z bocznicą kolejową. Zawsze tutaj był. Obecne zmiany związane są tylko z przebudową całej linii kolejowej. Oczywiście na takich małych dworcach przez kilka lat nie było kas biletowych, trzeba było bilet kupić w pociągu. Ale na nowym dworcu też nie ma kasy biletowej – mówi.
Dworzec Racibory i przebudowa torów
Żaden dworzec w Polsce nie zyskał ostatnio takiej sławy jak Racibory. Tak nazywa się stacja kolejowa na linii Warszawa-Białystok, która znajduje się na terenie dwóch wsi: Nowe Racibory w gminie Sokoły oraz Porośl-Wojsławy w gminie Poświętne.
Obie bardzo małe, po kilkuset mieszkańców każda. Nawet sklepów stacjonarnych tu nie ma, bo straciły rację bytu. Jeden był nawet przy torach, ale się zamknął. Teraz, jak słyszymy, do obu wsi przyjeżdżają sklepy objazdowe.
W poniedziałek politycy PiS otworzyli tu dworzec, choć – jak wytknął wiceprezydent Białegostoku – "nie jest jeszcze połączony z torami kolejowym". Po tych słowach wybuchła niemała afera, wielu zaczęło wytykać, że ze stacji Racibory jednak można odjechać pociągiem.
Tyle że ze starego peronu, który znajduje się kawałek dalej.
Tu krótkie tło. Historia tej stacji sięga 1911 roku. Dwa perony ze schodami i w stronę do Racibor, i do Porośli oraz stary dworzec – do tego latami byli przyzwyczajeni mieszkańcy. Jednak w 2020 roku zaczęła się modernizacja linii kolejowej, która ma trwać do 2023 roku.
Oznacza to, że stare perony znikną, powstaną nowe. Jeden już jest zamknięty, pociągi na trasie Warszawa-Białystok jeżdżą jednym torem, uruchomiono też autobusową komunikację zastępczą. Stary dworzec jest w ruinie, ma być rozebrany.
Mówiąc wprost – na miejscu jest jeden wielki plac budowy. I ludzie zwyczajnie zastanawiają się, dlaczego nie można było poczekać z otwarciem dworca do zakończenia całej inwestycji.
– W tej chwili pociągi kursują po jednym torze. Z racji przebudowy w Raciborach zatrzymują się trzy pociągi IC do Warszawy i trzy pociągi do Białegostoku. Wcześniej na małych stacjach się nie zatrzymywały. Reszta pociągów się nie zatrzymuje. Regionalne nie kursują w ogóle, jest komunikacja zastępcza, są podstawione autobusy. Jak ktoś pierwszy raz wysiądzie na peronie, to nie wie, gdzie iść, bo wszędzie są materiały budowlane – mówi jedna z mieszkanek.
Opowiada: – Budynek starego dworca jeszcze stoi, ale ma być do rozbiórki. Stoi przy peronie, którego już nie ma. Nie ma do niego dojścia, bo jest wykop. A od nowego budynku dworca trzeba iść po błocie, po wykopach, żeby wejść na teren ze starym peronem.
Według niej w ogóle trzeba przejść spory kawałek, a trasa jest nieoznakowana.
Zdania na ten temat są jednak podzielone tak, jak na temat samego otwarcia dworca.
– Przecież to jest śmieszne! Czego ludzie chcą? Żeby tam samoloty latały? Nie wiem, z jakiej pani jest partii, ale co to za problem, żeby przejść z dworca na peron? 40 sekund wystarczy. Jak stoję na dworcu, to nawet mogę rozpoznać, kto wsiada albo wysiada z pociągu, tak jest blisko. Jest ścieżka, kamyczkami wyłożona, są tablice informacyjne. Spokojnie można przejść. Wszystkim nie dogodzimy, ale to jest naprawdę super inwestycja – reaguje inna z naszych rozmówczyń.
Oczywiście to tylko sytuacja tymczasowa, PKP zabrało w tej sprawie głos, ale kpiny i tak rozlały się na cały kraj.
A dworzec spowodował, że Racibory znalazły się na świeczniku.
Wójt gminy Sokoły: Ktoś się pospieszył
Wójt gminy Sokoły – rządzi nią od 30 lat – przyznaje, że przez całą środę miał w tej sprawie mnóstwo telefonów i wizyt, była telewizja. Sam zresztą brał udział w otwarciu dworca. Oprócz niego, starosty wysokomazowieckiego i senatora PiS, niedużo ludzi wzięło udział w wydarzeniu.
Cytuję mu skrajne opinie mieszkańców, jak on je odbiera? – I jedni mają rację, i drudzy mają rację – śmieje się Józef Zajkowski.
Przyznaje: – Na pewno na tej drodze z dworca na peron nie jest idealnie. To jest budowa. Wie pani, jak wygląda plac budowy. Takie jest życie.
Z całej przebudowy i dworca na pewno się cieszy. Sam 20 lat walczył wcześniej o przywrócenie innego połączenia: Łapy-Ostrołęka.
– Tu problem polega na tym, że jest dwóch inwestorów: PKP S.A. i PKP PLK. Gdyby był jeden inwestor, wszystko otworzyłby, kiedy trzeba. Nie widzę tu żadnej sensacji, bo nie sądzę, żeby ktoś coś ukradł, żeby była jakaś malwersacja. Jest dworzec, za chwilę PKP PLK zrobi przejście podziemne i peron, Ja nie widzę problemu. Ale uważam, że można było spisać protokół techniczny bez kamer. Mając w tyle głowy, że będą wybory, można było przewidzieć, że będzie okładanie się – mówi naTemat.
Kto podjął decyzję o otwarciu dworca? – Oczywiście, że nie ja. To PKP S.A. Ja dzień wcześniej otrzymałem informację na ten temat – odpowiada.
Kpinami, które płyną z Polski, się nie przejmuje. – Niech sobie kpią. Ważne, że trwa budowa. Trzeba będzie jeszcze poczekać, ale to jest normalne w procesie inwestycyjnym. Ja nie widzę tu nic nadzwyczajnego. Jeszcze 10 lat temu nie wierzyłem, że to wyjdzie. A teraz to się dzieje. Przybliży nam się Warszawa, szybciej dojedziemy pociągiem. Cieszymy się z tej budowy. Ale uważam, że ktoś się pospieszył – mówi wójt.