Wyjątkowa wystawa w Nowym Jorku zainspirowała mnie, by znaleźć własną definicję tego miasta

Paulina Plenkiewicz
26 października 2022, 12:15 • 1 minuta czytania
Istnieje co najmniej jeden obraz Edwarda Hoppera, który znany jest nie tylko każdemu nowojorczykowi, ale prawdopodobnie również większości ludzi na świecie. Obrazy tego artysty stały się dziś definicją samotności, której doświadczyć można nawet w jednym z najbardziej zaludnionych miejsc na świecie. Obrazy symbolizujące życie nocne w mieście, które ponoć nigdy nie zasypia.
"Nocne Marki" (Nighthawks)

Podczas mojej kilkudniowej podróży do Nowego Jorku miałam okazję sprawdzić, czy faktycznie tak jest, a swoją przygodę zaczęłam w Whitney Museum, gdzie właśnie otwarto wystawę tego wybitnego artysty. Każdy, kto udaje się w najbliższym czasie do Wielkiego Jabłka, nie może przejść obok niej obojętnie.


Dla Edwarda Hoppera Nowy Jork był miastem, w którym spędził całe swoje życie. Był przestrzenią, która go otaczała, istniała tak samo w umyśle, jak i na mapie. Było to miejsce, które go ukształtowało poprzez przeżyte doświadczenia, pamięć i zbiorową wyobraźnię – czytamy na stronie Whitney Museum.

Nowy Jork był domem Hoppera przez prawie sześć dekad (1908–1967). To okres, który obejmuje całą jego dojrzałą karierę, podczas której obserwował ogromną transformację, jaką przeszło to miasto. Drapacze chmur osiągnęły rekordowe wysokości, place budowy huczały w pięciu dzielnicach, a coraz bardziej zróżnicowana populacja rosła. Jednak jego dzieła pozostały skupione na człowieku i jego samotności.

Unikając kultowej panoramy miasta i malowniczych zabytków, takich jak Most Brookliński i Empire State Building, Hopper w bardzo nieoczywisty sposób próbował uchwycić paradoksy zmieniającego się miasta. Nowy Jork Edwarda Hoppera pokazuje stale trwającą fascynację artysty miastem, ujawniając wizję Nowego Jorku, która jest w równym stopniu manifestacją samego Hoppera i zapisem otaczającej go rzeczywistości, czyniąc miasto głównym aktorem.

Ja, choć spędziłam w Nowym Jorku zaledwie kilka dni, to zafundowałam sobie międzygalaktycznie doznania duchowe. Być może nie przeleję ich na malarskie płótno, ale poniższą relacją z subiektywnych przeżyć zachęcę kogoś do doświadczenia Nowego Jorku na swój własny sposób.

Kto bardziej marzy o Nowym Jorku? Ten, kto był w nim raz, dwa, pięć razy i poczuł smak, zapragnął tak żyć i pozostaje w wiecznym niedosycie? A może ten, dla którego NYC jest w sferze marzeń, wyobraźni, zbudowanej kultowymi filmami Woodyego Allena czy Sex in the City? 

Dla każdego z tych obozów zniewalająca jest świadomość, że istnieje miejsce na mapie świata, w którym dotkniesz, poczujesz i doświadczysz wszelkich kultur, społeczeństw. Usłyszysz ponad 200 czynnie funkcjonujących języków/dialektów, a także zobaczysz przepaście społeczne, etniczne, ekonomiczne i kulturowe.

Miłość w NYC

Przemierzając ulice Nowego Jorku, pomimo deszczu, mijam morze przechodniów. Rozglądam się wokoło, podziwiając wielkie gmachy budynków, kamienice, wieżowce i hotele, a kiedy widzę te ostatnie, myślę o ludziach, którzy w nich gościli. Podobnie jak ja, znaleźli się na chwilę w tym nieustannie huczącym i tętniącym życiem mieście.

Myślę również o parach kochanków w hotelowych pokojach. O tym, jak zasypiali w śnieżnobiałej pościeli, a z zewnątrz dochodziły ich odgłosy klaksonów, syren, krzyków, nieustającej melodii tego miasta. Melodii, którą można porównać raczej do koncertu Metalliki niż romantycznych odgłosów. Ale czy może to przeszkadzać w miłości o północy w centrum Manhattanu?

Patrzę też na znane wszystkim z filmów schody przeciwpożarowe, którymi uciekają przyłapani na zakazanej miłości kochankowie, czego świadkami są wszechobecne w hotelach Pismo Święte czy Księga Mormona.

Harlem River, Hudson Love

Kolejny dzień rozpoczynam rejsem Circle Line. Jest zimny, wietrzny poranek, a wybrzeże Manhattanu stoi we mgle. Statua Wolności wyłania się dumnie z rzęsistego deszczu.

Mimo warunków pogodowych podoba mi się klimat na statku, a najbardziej poczciwy przewodnik David Parker, który od ponad 30 lat dzień w dzień przedstawia turystom historię NYC. Rejs to jego życiowe powołanie, na statku poznał nawet żonę.

Nowy Jork corocznie odwiedzany jest przez ponad 6 milionów turystów i mam wrażenie, że David i jego Circle Line miał okazję spotkać co najmniej połowę z nich.

Times Square

Oślepiające neony, klaksony, wszechobecny zapach trawki, roboty drogowe i budki z fast foodem. Kocham różnorodność, rozumiem kult miejsc, ale ze "Skrzyżowania Świata" chciałam uciec.

Times Square nie wzbudził mojej sympatii i zdecydowanie wolę go oglądać w filmach - teraz szczególnie w Vanilla Sky, kiedy Tom Criuse przemierza to miejsce całkowicie opustoszałe w swoim śnie. Będąc tutaj, mam wrażenie, że coś podobnego naprawdę nie mogłyby nigdy mieć miejsca. 

Times Square, mimo braku zachwytu, okazał się dobrym lekarstwem na brak snu i natłok myśli, spowodowany zmianą stref czasowych. Najlepsze były dla mnie samotne nocne spacery po Manhattanie.

W ich trakcie schronienie znalazłam znakomite – w barze wciśniętym między Times Square a Trzecią Aleję. W knajpie wielkości dużego przedpokoju poczułam się jak w bieszczadzkiej "Bazie ludzi z mgły". Różniły się tylko ceny shotów i język. Spotkałam tam mnóstwo rdzennych nowojorczyków, tak serdecznych i chętnych do rozmowy, zainteresowanych cudzą historią bardziej niż swoim telefonem.

Subway - pod powierzchnią

New York City Subway kursuje całą dobę, we wszystkie dni tygodnia. Można tam zobaczyć wszystko, co do tej pory widzieliście na filmach kręconych w wagonach i na peronach. To historie miłosne, tragiczne, komediowe czy dokumentalne. Są tam momenty piękne i straszne, ale niezależnie, o które z nich chodzi, zapadają w pamięć na długo.

Podążając za localsami, odkrywasz prawdziwe oblicze NYC

Emerytowany policjant, którego poznałam przypadkiem na papierosie, opowiadał mi przez niemal godzinę, jak omal nie umarł po brooklińskiej strzelaninie. Powiedział, że nigdy nie wróci już do zawodu. Jego smutek, samotność i bezsens życia po wypadku pozostały ze mną do dzisiaj.

Giuseppe ma włoskie imię i korzenie, ale włoskiego języka nie zna. W domu mówiło się po angielsku. Gdy jego pradziadek tu przyjechał, zabraniano mówić w ojczystym języku. Trwało to przez dwa pokolenia, aż w końcu rodzimy język zanikł. Pozostało zamiłowanie neapolitańskiej kuchni i serdeczność, którą dobrze znam z włoskich podróży.

Central Park – najbardziej znany park świata i jego wieczni lokatorzy

Oddaję cześć ławkom z wygrawerowanymi dedykacjami. Przeczytałam ich około 100 i prawie każdej dotknęłam. One jakoś "żyją", natchnione uczuciem ludzi, którzy je sobie zadedykowali. To są stali, wieczni już lokatorzy Central Parku, mijani codziennie przez setki biegaczy. Myślałam o przemijaniu życia i miłości oraz o tym, że rdza pokrywa coraz więcej wygrawerowanych napisów. 

Program "Zaadoptuj Ławkę" prowadzony jest przez zarząd parku od 1986 roku.

Większość jest już zaadaptowana, a koszt takiej usługi to około 5000 dolarów. Czy można całować się z ukochaną osobą na takiej "czyjejś ławce", czy to już pogwałcenie energii?

Dream Big - Dreamliner

Kilka klików, dane, płatność online i bilet w ręku. Wiza zniesiona, wystarczy dokument ESTA. Tak dziś wygląda procedura wjazdu do Stanów Zjednoczonych. Trzeba tylko dolecieć, ale tutaj z pomocą przychodzi LOT

Dla polskiego przewoźnika rynek amerykański jest kluczowy, stanowi aż 30 proc. biznesu w 2022, a wypełnienie miejsc na tych trasach w tym roku to ponad 90 procent. Prognozowana liczba pasażerów w całym 2022 to ok. 655 tysięcy osób, a ok. połowa podróżowała do lub z Nowego Jorku.

LOT w tym roku rozszerzył listę połączeń, a dzięki współpracy z amerykańskim partnerem JetBlue oferuje łączone bilety po całych Stanach Zjednoczonych. Od wschodniego po zachodnie wybrzeże: Boston, Tampa, Orlando, San Francisco, Las Vegas oraz Karaiby.

Umowa między PLL LOT a JetBlue polega na tym, że plan podróży jest tak skonstruowany, aby pasażerowie mogli sprawnie dostać się do miejsc docelowych m.in. w Stanach Zjednoczonych, Meksyku i Dominikanie bez konieczności kombinowania i kupowania kilku biletów.

Umowa obejmuje całą siatkę połączeń LOT-u i umożliwia pasażerom odbycie całej trasy na jednym bilecie, a więc z jednolitą polityką bagażową i warunkami taryfowymi, zaś dwie różne linie mogą wzajemnie na swoim kodzie IATA wystawiać bilety elektroniczne na swoje loty i wzajemnie przekazywać bagaż w porcie przesiadkowym. Nigdy wcześniej przeloty pomiędzy USA a Polską nie były zoptymalizowane tak bardzo pod pasażerów.

Manifestacja przynależności

Parada Pułaskiego to jedno z najważniejszych świąt amerykańskiej Polonii - organizowane corocznie od 1936 roku na Piątej Alei w Nowym Jorku ku czci Kazimierza Pułaskiego, polskiego bohatera wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Istna manifestacja polskości. Parada biegnie od 35. do 54. ulic mijając katedrę św. Patryka, a rozmach imprezy był dla mnie sporym zaskoczeniem.

Miałam mieszane uczucia, widząc Polaków podkreślających swoją przynależność do kraju, a jednak żyjących od lat w oddaleniu o tysiące kilometrów. Dostrzegłam jednak autentyczną troskę i empatię wśród mieszkańców Polonii, ogromne wzajemne wsparcie. 

Mijałam polskie damy - ubrane w polskie flagi, sól amerykańsko-polskiej społeczności. 

Zastanawiałam się, czy one korzystające z tutejszej konstytucji, zdają sobie sprawę z czarnych protestów w Polsce, czy mają świadomość walki o prawa kobiet?  Czy zgadzają się z wyrokiem TK sprzed dwóch lat i jak zachowałyby się, gdyby to dotyczyło bezpośrednio ich?

Myślałam o tym, jak bardzo różne są to jednak światy, jak bardzo inne problemy, myślałam o definicji słowa dom i obywatel. Szukałam różnic pomiędzy tą Paradą Polskości a Paradą Wolności i... więcej było podobieństw, m.in. kolorowi ludzie manifestujący swoje wartości i przynależność.

Dzisiaj, czując się Obywatelką Świata, doceniam, że nie muszę walczyć, wybierać. Że podróżując, mogę kształtować swój światopogląd, dostrzegać różnice, mieć własne zdanie. Nie muszę być częścią zdefiniowanej bańki w coraz bardziej spolaryzowanym świecie, by rozumieć różnice i umieć je akceptować. Podróżowanie to przywilej. Korzystajmy, kto może!

Like a Birdman

Nowy Jork to miasto doznań. Łatwo jest się unieść tu niczym Michael Keaton w filmie Birdman, przelecieć nad dachami wieżowców, zaciągnąć się skroplonym wyziewem kominów, zapachem kawy, trawki czy – jeśli wolisz – wykrochmalonych obrusów i drogich perfum. 

Dla większości mieszkańców życie w gigantycznej aglomeracji nie jest bajką, szlifuje charakter i włącza tryb przetrwania. Nieliczni - ci z wielkimi pieniędzmi, wolnym czasem i artystyczną misją potrafią w pełni wykorzystać potencjał stolicy świata. 

Moja podróż do Nowego Jorku była mi niezbędna, by złapać dystans do codzienności i zatęsknić za warszawskim życiem.

W ubóstwianym "Wielkim Jabłku"  żyje się trudno i tylko nielicznym przyjemnie. Może Nowy Jork jest nam wszystkim potrzebny, by złapać dystans, zachwycić się Edwardem Hopperem w Whitney Museum i zatęsknić za swoim życiem?