Wsteczne odliczanie do mundialu. Miesiąc zszarganych nerwów trenera Michniewicza
- Biało-Czerwoni na tegorocznym mundialu w Katarze zagrają w grupie C
- Rywalami Polaków będzie kolejno: Meksyk, Arabia Saudyjska i Argentyna
- Na ostatnich MŚ w 2018 roku Polacy nie awansowali do fazy pucharowej
Kilka dni temu trener Czesław Michniewicz ogłosił szeroką kadrę na mundial w Katarze. Selekcjoner w Zakopanem wyczytywał nazwiska, choć nie obyło się bez zgrzytu, bo pół godziny wcześniej komplet 46 kadrowiczów przekazali dziennikarze z Meczyki.pl. Dokładnie taką samą, kropka w kropkę, co selekcjoner Biało-Czerwonych wytknął w wywiadzie dla tego portalu już po uroczystym wydarzeniu w stolicy polskich gór.
Każdy z choć trochę zorientowanych kibiców zaczął wykreślać kolejne nazwiska z listy podanej przez Michniewicza. Trzeba trafić "oczko", bo w domu zostanie 21 zawodników, a do samolotu w kierunku Kataru wsiądzie 26 szczęśliwców. Szczęście musi jednak sprzyjać przede wszystkim Michniewiczowi. Selekcjoner może sobie kombinować do woli, ale jeśli pojawią się kontuzje, to z pustego nawet pan Czesław nie naleje.
Nie mam zamiaru dodatkowo kusić losu. Wystarczy naszej kadrze, że najbardziej kreatywny pomocnik reprezentacji, obok Piotra Zielińskiego, będzie pauzował prawdopodobnie okrągły rok. Jakub Moder to jedna z kluczowych postaci w barażowym, wygranym meczu ze Szwecją. Były piłkarz Lecha Poznań grał też na Euro 2020 i może mało kto pamięta, ale to właśnie on rozpoczął akcję, która dała nam gola w meczu przeciwko Hiszpanom (1:1).
Niewiele więcej szczęścia Michniewicz ma w przypadku Krystiana Bielika. Człowiek, który miał być odpowiedzią na narzekanie na Grzegorza Krychowiaka, w ostatnich latach częściej niż na boisku, odhaczał kolejne etapy rehabilitacji w drodze prowadzącej do pełnego zdrowia. Bielik również zagrał na Stadionie Śląskim w Chorzowie ze Szwedami (2:0). Szczęście w nieszczęściu, choć od marca zdążył zaliczyć kolejną kontuzję, wrócił do gry i do Kataru powinien polecieć. Choć zostało jeszcze trochę czasu...
Rola selekcjonera Biało-Czerwonych jest mocno niewdzięczna. Trener piłkarskiej reprezentacji Polski to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci w kraju, ale to przede wszystkim człowiek zależny od kolei losu reprezentantów.
Nad Wisłą nie mamy futbolowej potęgi, dzięki której o przyszłość kadry można być spokojnym. Wręcz przeciwnie, lista 47 zawodników podana przez Michniewicza, w niektórych przypadkach wydaje się być mocno naciągana.
Na tyle mocno, że sami wskazani dobrze wiedzą, jak daleko są od mundialu. Za to Robert Lewandowski, Piotr Zieliński, Kamil Glik czy Wojciech Szczęsny, to obecnie dobra narodowe, na których zdrowie trzeba chuchać i dmuchać. Michniewicz nawet gdyby chciał, to nie może z dnia na dzień wymyślić kogoś, kto byłby w stanie ich zastąpić.
Jakub Kiwior, choć jest objawieniem jesieni w kadrze, to nadal zawodnik mającej jedną z najgorszych defensyw w Serie A drużyny. Nazwa Spezia na kolana nie powala ani w Meksyku, ani tym bardziej w Argentynie. Co do Arabii Saudyjskiej, tu również mam wątpliwości.
Na Półwyspie Apenińskim jest też jeszcze jeden ważny człowiek dla Michniewicza, Szymon Żurkowski. Facet z potencjałem na rolę płuc reprezentacji, to ciekawa przyszłość. Być może będący nawet blisko gry w wyjściowym składzie na MŚ. Najbliższy miesiąc będzie jednak dla Żurkowskiego decydujący, bo o ile jest piłkarzem AC Fiorentiny, to już niekoniecznie piłkarzem grającym. Ani regularnie, ani chociażby w wymiarze epizodycznym.
Forma Sebastiana Szymańskiego, Dawida Kownackiego, Tymoteusza Puchacza czy Michała Karbownika z pewnością cieszy. Jednak tylko pierwszy z wymienionych to zawodnik, który realnie będzie rozważany w kontekście miejsca w podstawowym składzie. Reszta, o ile pojedzie, może mieć takie szanse na występ na MŚ, jak czwarty golkiper.
Kluczowy miesiąc dla Biało-Czerwonych
Dlatego właśnie nie sam mundial, a okres "domundialowy", tu i teraz, jest najważniejszy. Oby bez kontuzji i z regularną grą. Ewentualnie solidnymi treningami, jak w przypadku Grzegorza Krychowiaka czy Karola Świderskiego. Obaj panowie skończyli sezony w swoich ligach w Arabii Saudyjskiej oraz USA. Jak zatem widać, chociaż MŚ są w środku klubowego grania, nie jest to historia obowiązująca wobec wszystkich. A "Krycha" i "Świder" to przecież gracze, którzy mają swoje ważne miejsca na boisku wśród Biało-Czerwonych.
Michniewicz przed podaniem nazwisk szerokiego składu Polaków, wybrał się do Antoniego Piechniczka. Jedyny polski trener w historii, który awansował z grupy na dwóch mundialach (1982 i 1986), miał selekcjonerowi przekazać kilka cennych rad. Oby tą najważniejszą był sposób na przebrnięcie przez fazę grupową w Katarze. Piechniczek z drużyną był też na podium mundialu, ale nie bądźmy zbyt zachłanni.
Co ciekawe, selekcjoner wybiera się też na spotkanie z Jackiem Gmochem. Ten akurat mundialowe wspomnienia ma słodko-gorzkie. Z nieodżałowanym Kazimierzem Górskim w roli asystenta skończyło się na medalu (1974), a następnie 5 miejscu, już na własny trenerski rachunek, cztery lata później (1978). W tym drugim przypadku Polacy mogli mówić o niedosycie, co dzisiaj brzmi abstrakcyjnie. Na swojej liście selekcjonerów mundialowych do odwiedzenia jest też Paweł Janas, jako selekcjoner obecny na MŚ 2006.
A Michniewicz do Kataru pojedzie przełamać klątwę Piechniczka i nie pozostawić niedosytu (niczym Gmoch) po kolejnej imprezie, w której zagra kapitan Lewandowski. Klątwa trwa od 1986 roku, bo wtedy po raz ostatni Polacy awansowali z grupy do dalszych gier na MŚ. Wspomniany trener Janas również nie zdołał jej przełamać. Lewandowski zagra za to swój piąty duży turniej. "Lewy" zaliczył trzy ME (2012, 2016, 2021) oraz mundial w Rosji (2018). Najdalej dotarł w 2016, do ćwierćfinału Euro we Francji.
Jak zatem widać, trosk selekcjoner Biało-Czerwonych miał, ma i będzie mieć – bez liku.