Erling Haaland przeszedł obok meczu w LM. Borussia zatrzymała bestię i ma awans
- Erling Haaland tym razem bez gola w meczu grupowym Ligi Mistrzów
- Norweg nie trafił do siatki swojej Borussii Dortmund, która ma awans
- Nadzieję na 1/8 finału straciła Sevilla, z pucharów odpadł Kamil Grabara
Erling Haaland wrócił do Dortmundu, ale tym razem w roli egzekutora Manchesteru City, a nie ulubieńca fanów z Signal Iduna Park. Gdy we wrześniu BVB mierzyła się z mistrzami Anglii na ich Etihad Stadium, długo prowadziła 1:0, ale najpierw John Stones doprowadził do remisu, a chwilę później Norweg pierwszy raz trafił do siatki swojej poprzedniej ekipy. Po meczu długo rozmawiał z kolegami z Borussii i przepraszał ich za tego gola.
Teraz niemiecka ekipa miała chrapkę na niespodziankę, a już jeden punkt dawał jej miejsce w najlepszej szesnastce Champions League i szansę walki wiosną o ćwierćfinał rozgrywek. Edin Terzić posłał bardzo ofensywny skład na murawę i już w pierwszej połowie gole mogli strzelić Karim Adeyemi, Giovanni Reyna i Youssoufa Moukoko, ale wszyscy mieli źle ustawione celowniki. Pod bramką BVB wiało nudą, Anglicy nie zachwycali w ofensywie.
Duża w tym zasługa Matsa Hummelsa, który znakomicie krył Erlinga Haalanda i nie pozwolił mu na nic w pierwszej połowie. Inna sprawa, że Norweg przeszedł obok meczu, być może wspomnienia z Signal Iduna Park okazały się silniejsze, niż chęć do zdobywania bramek. Josep Guardiola zmienił go w przerwie, a swojej drużynie tym razem nie kazał atakować na łeb, na szyję.
BVB mogła jednak ten pojedynek przegrać, bo w 57. minucie Emre Can w swoim stylu bezmyślnie faulował w polu karnym. Sędzia Davide Massa wskazał na "wapno", jednak Gregor Kobel obronił strzał Riyada Mahreza z rzutu karnego, czym ocalił jeden punkt ambitnie walczącej Borussii. Niemcy do końca meczu szukali gola, który dałbym im wygraną z mistrzem Anglii, ale ostatecznie podzielili się punktami. Wynik 0:0 oznacza, że obie ekipy mają awans do 1/8 finału rozgrywek, MC z pierwszej lokaty, a BVB z drugiej.
Borussia Dortmund - Manchester City 0:0
W drugim meczu grupy G o zachowanie nadziei na miejsce w elicie walczyła Sevilla FC. Po potężnym kryzysie ekipa z Andaluzji wraca do formy pod wodzą Jorge Sampaoliego i właśnie we wtorek wygrała pierwszy mecz w tegorocznej Lidze Mistrzów. Szkoda, że kosztem ekipy Kamila Grabary, który starał się jak mógł, ale nie był w stanie zatrzymać na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan gospodarzy.
Pierwsza połowa była nudna, niewiele się działo i wszystko co najlepsze drużyny zostawiły na drugą. A w niej polski golkiper starał się jak mógł, odbił osiem strzałów, ale trzech nie zatrzymał. W 61. minucie wynik otworzył Youssef En Nesyri, a w końcówce Isco i Gonzalo Montiel zapewnili drużynie efektowne zwycięstwo nad FC Kopenhaga. Teraz Sevilla musi stawić czoła Manchesterowi City na jego boisku, gdzie pożegna się z LM. Kopenhaga odpadła z pucharów.
Sevilla FC - FC Kopenhaga 3:0 (0:0) Bramki: Youssef En Nesyri (61), Isco (88), Gonzalo Montiel (90)