Nie chcecie Daisy na patronkę szkoły? Zastanówcie się, kogo w ten sposób wychowujecie
Jeśli kogoś informacje o tym ominęły, przypomnę, że w jednym z miejskich zespołów szkolno-przedszkolnych w Wałbrzychu wybierano patrona szkoły. Wśród kandydatów był Jan Paweł II, siostra Faustyna Kowalska oraz księżna Daisy von Pless.
Decyzją szkolnej społeczności zdecydowano, że patronką zostanie właśnie księżna Daisy. Co zdaje się być dość oczywiste dla każdego, kto z Wałbrzychem miał choć odrobinę wspólnego.
Daisy była ostatnią właścicielką wałbrzyskiej wizytówki, czyli zamku Książ i kochały ją tłumy. Księżna była bowiem dobrym człowiekiem i to do tego stopnia, że pamięta się o tym do dziś.
Majątek męża Daisy przeznaczała na cele dobroczynne, a sama, jako utalentowana osoba dawała charytatywne koncerty i występy. Latami inspirowała, była przykładem tego, że można mieć pieniądze i nadal żyć zgodnie z podstawowymi moralnymi zasadami.
Co więcej, Daisy zachęcała dzieci (i nie tylko) do tego, żeby poznawały lokalną historię. Nawet najmłodsi w Wałbrzychu mają świadomość, kim była i tego, że jej działania były właściwe.
Wisienką na tym biograficznym torcie jest fakt, że Daisy była pacyfistką. W kontekście aktualnej sytuacji politycznej zdaje się to być szalenie istotne. Już to powinno wystarczyć, żeby uznać ją za dobrą patronkę dla szkoły.
Niestety, nie wszyscy uważają tak samo jak szkolna społeczność z Wałbrzycha. Między wódkę a zakąskę musiał się wtrącić nie kto inny jak głos prawicy.
Tekst o tym, "że to żenujące" popełnił portal wPolityce. "Czy czujecie Państwo żenadę?" - zadaje pytanie już w tytule autor, którego zresztą skutecznie za to pytanie zrugali facebookowi komentatorzy.
Tekst jednak w zamyśle nie jest felietonem, lecz aspiruje do bycia artykułem informacyjnym. Jak zatem na artykuł przystało, podparty jest wypowiedzią "eksperta", czyli... lokalnego działacza Prawa i Sprawiedliwości.
Trzymajcie się mocno, bo to, co powiedział o Daisy Piotr Sosiński z PiS, zwala z nóg. "Postać nie do końca spełnia prawny wymóg, aby patron był wzorem osobowym dla dzieci i młodzieży i cieszył się szacunkiem i uznaniem" - wypalił Piotr Sosiński. To cytat, który mógłby stać się hipotezą do obalenia podczas pisania szkolnej rozprawki. Szczególnie biorąc pod uwagę kwestie działające zarówno na korzyść Daisy, jak i te na niekorzyść Jana Pawła II. Siostra Faustyna jakby w dyskusji w ogóle nie była brana pod uwagę...
Niestety, skoro to decyzja nie po myśli partii rządzącej, ktoś na górze może faktycznie uznać, że "Daisy się nie nadaje". I tutaj szczypta prywaty, bo w takiej sytuacji było gimnazjum, do którego chodziłam. Jak dziś pamiętam, że w klasach ogłoszono, iż trzeba wybrać patrona szkoły i każdy może zgłaszać swoje propozycje.
Ze względu na lokalizację szkoły wśród propozycji pojawiła się ta, by jako patrona wybrać Adama Małysza. Na kandydaturę nie chciała się zgodzić dyrekcja, dlatego szkolna społeczność ostatecznie wybrała innych kandydatów, w tym lokalnego taternika i himalaistę Jerzego Kukuczkę, który ostatecznie wygrał z Janem Pawłem II.
Niedługo jednak po szkolnych wyborach papież-Polak zmarł. To zdarzenie doprowadziło do tego, że demokratyczne wybory przestały mieć znaczenie.
Bez względu na to, czy decyzja była spowodowana autonomiczną reakcją dyrekcji czy naciskami politycznymi i bez względu na to, czy byłby to Jan Paweł II czy ktokolwiek inny, ta sytuacja do dziś gdzieś wewnętrznie mi ciąży. Niby dano nam decydować, a ostatecznie i tak nikt nie brał tego głosu na poważnie.
Idę o zakład, że to wydarzenie odcisnęło piętno nie tylko na mojej psychice, ale też na sporym gronie innych uczniów, którzy zapamiętali sobie raz na zawsze, że "mój głos i tak nie ma znaczenia". Niektórzy pewnie do dziś nie zagościli w lokalu wyborczym.
Mam ogromną nadzieję, że w wałbrzyskiej placówce nie dojdzie do nacisków, a nawet jeśli, nikt się pod nimi nie ugnie. W przeciwnym razie na swoich barkach będziecie nieść to, że wychowujecie niedemokratyczne społeczeństwo od najmłodszych lat.