Nieoficjalnie: Polska chce pozwać KE do TSUE. Chodzi o naliczanie milionowych kar
"Najpierw będzie prośba do Komisji Europejskiej 'po dobroci', potem pozew do TSUE za naliczanie kar w związku z Izbą Dyscyplinarną" – przekazało RMF FM. Dziennikarka stacji usłyszała te słowa w Brukseli ze źródeł rządowych.
Polska pozwie Komisję Europejską do TSUE?
W ten sposób rząd PiS będzie chciał odzyskać przynajmniej część kar, a konkretnie tych nakładanych codziennie od 15 lipca. Łatwo policzyć zatem, że chodzi o przeszło 100 milionów euro.
A skąd wzięła się data 15 lipca? Tego bowiem dnia weszła w życie prezydencka ustawa o Sądzie Najwyższym, likwidująca Izbę Dyscyplinarną, którą zastąpiła nowa Izba Odpowiedzialności Zawodowej.
Zdaniem obozu rządzącego ustawa załatwia sprawę, ale innego zdania są urzędnicy w Brukseli. Komisja Europejska wielokrotnie informowała, że to właściwy kierunek, jednak nie wypełnia w całości założeń środka tymczasowego. Poza likwidacją samej Izby KE wymaga także m.in. zawieszenia skutków jej orzeczeń w sprawach o uchylenie immunitetu sędziowskiego.
RMF FM ustaliło nieoficjalnie, że Polska najpierw listownie będzie starała się przekonać KE, by ta wstrzymała naliczanie kar. – Jeżeli KE będzie obstawać przy swoim zdaniu, to TSUE jest właściwy do rozstrzygnięcia tego sporu – stwierdził przedstawiciel polskich władz.
Dodał, że "KE kontynuuje procedurę egzekucyjną, czyli nie uznaje wykonania przez Polskę środka tymczasowego".
Siódma transza kar
Polska ma dwa miesiące na zaskarżenie decyzji wykonawczej o potrąceniu ostatniej transzy kar. Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu KE potrąciła nam siódmą transzę kar w wysokości 30 milionów euro. Kwota obejmuje okres od 28 czerwca do 27 lipca tego roku.
W sumie straciliśmy już 267 milionów euro, czyli ponad 1,2 miliarda złotych. Nasz kraj nie płaci kar bezpośrednio, dlatego Komisja sama odcina kolejne kwoty od należnych nam funduszy.
A na tym tracą na przykład samorządy. Potrącane transze obejmują bowiem refundacje za rozliczone faktury z poszczególnymi regionami, o które do Brukseli wnioskuje budżet państwa. W rezultacie tracą więc wszyscy podatnicy.
Jeśli polskie władze pozwałyby KE do TSUE, wyrok mógłby zapaść nawet w połowie przyszłego roku.
Co z wnioskiem o pieniądze z KPO?
Nierozwiązanie problemów z praworządnością przejawia się nie tylko w karach. Zmiany w obszarze sądownictwa to bowiem jeden z "kamieni milowych", od których KE uzależnia wypłatę środków w ramach Krajowego Planu Odbudowy.
W grę wchodzi około 158 miliardów złotych. Na razie Polska nie otrzymała nawet złotówki ze środków przewidzianych w ramach Funduszu Odbudowy, który ma wspierać państwa członkowskie w wychodzeniu z kryzysu po pandemii COVID-19. Co więcej, nie wpłynął nawet wniosek o wypłatę środków z KPO.
Jeszcze we wrześniu premier Mateusz Morawiecki zapewniał, że zostanie on złożony "najpóźniej do końca października". Okazuje się jednak, że Polska będzie mogła zwrócić się w tej sprawie do Brukseli najwcześniej za miesiąc. Jak informowaliśmy w naTemat, nadal nie ustalono z Komisją Europejską sposobów weryfikacji kamieni milowych.