Nowe fakty ws. alkoholowego incydentu z posłem PiS. Ujawniono, co robił feralnej nocy
- Ujawniono, co działo się z posłem Przemysławem Czarneckim w noc feralnej imprezy, po której spał pod przystankiem
- Mężczyzna odprowadził do domu kolegów i prawie udało mu się zamówić taksówkę
- Gdy padła mu bateria w komórce, stracił kontakt ze światem i postanowił zaczekać na przystanku
Poseł PiS odprowadził kolegów
Do sytuacji doszło pod koniec października w Warszawie. Karetka została wezwana do nieprzytomnego mężczyzny, który leżał pod przystankiem przy skrzyżowaniu ulic Ledóchowskiej i Branickiego.
– Medycy nie stwierdzili urazów ani innych dolegliwości zdrowotnych. Natomiast pacjent był pod wpływem alkoholu. Zgodnie z procedurami został przekazany patrolowi straży miejskiej, który przetransportował go do izby wytrzeźwień – przekazał wtedy reporter stacji Artur Węgrzynowicz.
Pacjentem tym okazał się Przemysław Czarnecki, poseł PiS i syn europosła Ryszarda Czarneckiego. Odwieziony został przez straż miejską na izbę wytrzeźwień przy ul. Kolskiej w Warszawie, gdzie spędził całą noc. Według nieoficjalnych doniesień, poseł miał ponad dwa promile alkoholu w organizmie.
Pojawiło się jednak pytanie, jak do tego doszło i co robił Przemysław Czarnecki, zanim przyjechała do niego karetka. "Super Express" zdradził kulisy incydentu z udziałem parlamentarzysty.
– Poseł Czarnecki miał odwieźć jednego ze swoich kolegów taksówką do domu. Pomógł mu się dostać do mieszkania, chociaż sam był przecież w nie najlepszym stanie – powiedział w rozmowie z dziennikiem anonimowy polityk Prawa i Sprawiedliwości.
Informatorzy "SE" przekonywali, że Czarnecki dostałby się tego wieczoru do domu i uniknął całego zamieszania, gdyby nie fakt, że padła mu bateria w komórce. Rozładowany telefon uniemożliwił zamówienie taksówki, stan posła się pogorszył i czekając na autobus, zaniemógł.
Mama odebrała posła z izby wytrzeźwień
Dzień po spotkaniu polityk wyszedł z izby wytrzeźwień, gdzie czekała na niego jego mama. Poseł w odpowiedzi na pytanie dziennikarza TVN24 Artura Molendy uznał, że nie jest ona osobą publiczną. – Moglibyście państwo uszanować to, że się śpieszymy! – zwróciła się do Molendy kobieta. – Mamo, Ty się nie emocjonuj – wtrącił w międzyczasie zawieszony polityk PiS.
Pytany przez reportera TVN24 o samopoczucie, Przemysław Czarnecki odparł, że jest z tym słabo. Dopytany, czy posłowi na Sejm wypada takie zachowanie, stwierdził, że nie będzie tego na razie komentował. Polityk wydawał się bardzo zirytowany tym, że dziennikarz pyta go o zajście z ostatniej nocy.
Skomentował za to zawieszenie w prawach członka partii. – Jest to dla mnie zrozumiała decyzja – oznajmił. Poinformował przy okazji, że na pewno będzie starał się wytłumaczyć Jarosławowi Kaczyńskiemu, to co się wydarzyło. Dziennikarz stacji odprowadził ich aż do auta. Poseł po drodze nie chciał odpowiadać na większość pytań. Zbywał je stwierdzeniem: "Nie będę tego komentował". Na koniec życzył dziennikarzowi "miłego dnia".