Alert w Oslo. Tego dobrze nie widać z Polski – oto jak Rosja grozi Norwegom i gra z nimi w Arktyce

Katarzyna Zuchowicz
08 listopada 2022, 05:39 • 1 minuta czytania
11 rosyjskich bombowców strategicznych przy granicy Norwegii. Norwegia wzmacnia ochronę granicy lądowej z Rosją. Zacharowa ostrzega Norwegów. To tylko kilka ostatnich wiadomości, które pokazują coraz większe napięcie na linii Oslo-Moskwa. A jest ich więcej. Zwłaszcza z rejonu Arktyki. Co tam się faktycznie dzieje?
Granica Norwegii z Rosją liczy 198 km. Norwegia zaostrzyła kontrole. fot. JONATHAN NACKSTRAND/AFP/East News

Odległa część Europy musiała być w szoku, gdy po inwazji Rosji na Ukrainę Szwecja i Finlandia zaczęły zwiększać swoją obronność, a potem podjęły decyzję o wstąpieniu do NATO. Teraz przyszedł czas na Norwegię, która jest członkiem Sojuszu od 1949 roku. I od 1 listopada zdecydowała się na niecodzienny krok – ogłosiła podwyższony stan gotowości swoich sił zbrojnych.


– To najtrudniejsza sytuacja dotycząca polityki bezpieczeństwa od kilkudziesięciu lat – ogłosił premier Norwegii Jonas Gahr Støre. Na specjalnej konferencji prasowej mówił, że rosyjski reżim sięga po nowe środki i że kraje NATO muszą być czujne na działania Rosji.

Moskwa uznała to za ruch zmierzający do eskalacji konfliktu w regionie. Z ust rzeczniczki rosyjskiego MSZ pod adresem Oslo popłynęła groźba. Jak stwierdziła Maria Zacharowa, Norwegia to dziś jeden z najbardziej aktywnych zwolenników zaangażowania NATO w Arktyce. I zagroziła, że za nieprzyjaznymi działaniami pójdzie odpowiednia odpowiedź Moskwy.

Rosyjscy szpiedzy w Norwegii

Wydaje się, że w ostatnim czasie nie ma tygodnia, by na linii Moskwa-Oslo nie iskrzyło, a niektóre doniesienia brzmią jak scenariusze thrillerów. Był i rosyjski szpieg w Norwegii, który podawał się za Brazylijczyka, były rosyjskie statki naukowe, które pływały koło norweskich pól naftowych i gazowych, wreszcie były akcje z rosyjskimi dronami, które wywołały norweski alert.

Jak podsumował polski portal Defence24.pl, "rosyjskie drony osaczają Norwegię".

– Ostatnio obserwujemy wzrost liczby takich przypadków – przyznały norweskie służby bezpieczeństwa.

Przypomnijmy, dotyczyły one głównie infrastruktury na północy Norwegii, związanej z wydobyciem ropy i gazu i lotniskami. Z ich powodu tymczasowo zamknięto m.in. lotnisko w Bergen. Podniesiono alarm w Stavanger. I ogólnie – ruszyła fala aresztowań Rosjan podejrzanych o używanie dronów w norweskiej przestrzeni powietrznej.

Jeden został zatrzymany na norweskim lotnisku ze zdjęciami wojskowego helikoptera. Przy innym znaleziono sprzęt fotograficzny i karty pamięci. Kolejny miał przy sobie drony. W ciągu kilku tygodni zatrzymano siedmiu obywateli Rosji. Jeden z zatrzymanych okazał się synem współpracownika Władimira Putina.

A jeszcze inny miał latać dronem nas Svalbardem – norweskim archipelagiem na Oceanie Arktycznym, gdzie – na mocy Traktatu Spitsbergeńskiego z 1920 rokuRosja, jak inne kraje, ma prawo prowadzić swoje interesy.

We Francji czy w Hiszpanii, które nie graniczą z Rosją, mogą nie zrozumieć skali tych incydentów. A przynajmniej nie tak jak inne kraje sąsiadujące z Rosją. Choć i u nas bardziej skupiamy się na Ukrainie i Kremlu niż na tym, co dzieje się na dalekiej północy.

I na granicy lądowej, i na morzu.

Krótka granica Norwegia-Rosja

Granica lądowa Norwegii z Rosją liczy ok. 198 km, dwie trzecie biegnie korytem rzeki Paatsjoki.

To zewnętrzna granica Strefy Schengen. W czasie zimnej wojny – oprócz Turcji – była to jedyną granicą NATO z ZSRR, a jeszcze kilka lat po upadku ZSRR w ogóle jedyna granica NATO z Rosją.

Ciągnie się nad Morzem Barentsa między norweską gminą Sør-Varanger i rosyjskim rejonem pieczengskim w obwodzie murmańskim. "Wzdłuż rzeki znajdują się elektrownie, część zarządzana przez Norwegów, część przez Rosjan" – opisuje "Barents Observer".

Jedyne legalne przejście graniczne znajduje się w niewielkim, norweskim Storskog, ok. 15 km od Kirkenes, największego miasta w Sør-Varanger. Niewielu Rosjan ją przekracza, ale we wrześniu zaobserwowano zwiększoną ich liczbę z wizami Schengen.

"Niektórzy płacili po 500 euro za miejsce" – opowiadał "Barents Observer" jeden z kierowców często podróżujących na linii Murmańsk-Kirkenes. Podróż zajmuje ok. czterech godzin. Portal pisał, że w Kirkenes w hotelach nie było już miejsc, bo wykupili je Rosjanie uciekający przed mobilizacją. Potem sytuacja się uspokoiła.

Ale Norwegia zaostrzyła środki ostrożności i kontrole na granicy. A potem zamknęła jeszcze większość portów dla rosyjskich statków rybackich.

Tarcia Rosja-Norwegia w Arktyce

Większe problemy dotyczą jednak sporów terytorialnych na Morzu Barentsa, które po latach rosyjsko-norweskich tarć wokół nieuregulowanej granicy udało się załagodzić w 2010 roku układem o wytyczeniu granicy morskiej i współpracy na Morzu Barentsa i Oceanie Arktycznym

Jednak latem tego roku w Moskwie nasiliły się głosy, że Rosja dużo na tych porozumieniach straciła – konkretnie 175 tys. kilometrów kwadratowych Morza Barentsa. "Ponadto dziś Norwegia uniemożliwia dostawy żywności i ładunków na Svalbard do Barentsburga" – przekonywał deputowany do Dumy Państwowej z ramienia Komunistycznej Partii Rosji, cytujemy za euractiv.pl. Michaił Matwiejew złożył nawet projekt ustawy anulującej tamte porozumienia.

Oslo szybko odrzuciło takie sugestie.

Ale z Rosji zaczęły też dochodzić głosy, że Norwegia narusza postanowienia Traktatu Spitsbergeńskiego na Svalbardzie.

Archipelag znajduje się w jurysdykcji Norwegii, ale Rosja – jak ponad 40 innych państw – może prowadzić tu swoje interesy i eksploatację zasobów naturalnych.

I tak, na największej wyspie archipelagu, Spitsbergenie, Rosjanie mają swoją kopalnię węgla, swoje osady, z których największą jest Barentsburg liczący ok. 470 osób, zwany "małą Rosją" na Svalbardzie.

To druga w ogóle osada pod względem wielkości po oddalonym o 60 km Longyearbyen (ok. 1,8 tys. mieszkańców).

Jednak oba kraje nieco różnią się w interpretacji traktatu.

"Według władz norweskich prawo do działalności gospodarczej dotyczy wyłącznie wysp i wód terytorialnych, natomiast Rosjanie wliczają w to również 200 mil morskich od linii brzegowej wokół archipelagu. Rosja twierdzi, że Svalbard to obszar zdemilitaryzowany, natomiast Norwegowie wskazują, że chociaż nie jest możliwa tam stała obecność w postaci baz wojskowych, to jednak przebywanie tam norweskich żołnierzy czy lądowanie samolotów wojskowych jest zgodne z traktatem" – mówiła w maju w rozmowie z PAP prof. Katarzyna Zyśk z Norweskiego Instytutu Studiów Obronnych.

Ostrzegała: "Svalbard może zostać wykorzystany przez Rosjan do wzniecenia konfliktu".

Latem doszło tam do zaostrzenia konfliktu, gdy Norwegia nie wpuściła na Spitsbergen rosyjskiego statku z 20 tonami ładunku. Według Rosji na statku była żywność dla rosyjskich górników. Oslo obawiało się, że chodzi o maszyny objęte sankcjami. Moskwa uznała wstrzymanie dostawy za naruszenie praw człowieka.

Z kolei zaledwie kilka dni temu rzeczniczka MSZ Rosji stwierdziła: "Odnotowujemy podejmowane przez stronę norweską próby wzmocnienia swojej obecności wojskowej na archipelagu Svalbard".

Sytuacja na dalekiej północy

Dziś analitycy cały czas bacznie przyglądają się temu regionowi.

"Jednym z głównych pytań po rosyjskiej inwazji na Ukrainę było to, jak wpłynie ona na politykę bezpieczeństwa na dalekiej północy, czyli w europejskich częściach Arktyki" – zwracał uwagę Instytut Arktyczny z siedzibą w Waszyngtonie.

W analizie z końca października czytamy:

"Bezpośrednie zagrożenie dla Norwegii – szczególnie na północy – jest proste: norweska 'daleka północ' będzie odgrywać centralną rolę w konflikcie między NATO a Rosją, ponieważ Rosja rozmieściła tam swoje siły strategiczne wycelowane w USA i NATO. Dlatego Rosja nadal organizuje ćwiczenia wojskowe przed drzwiami salonu Norwegii, aby ostrzec Norwegię, NATO i USA, by trzymały się z daleka".

Co z tego wyniknie? Nie wie nikt. "To zagrożenie nie jest nowe, ponieważ w podobnej sytuacji Norwegia była podczas zimnej wojny. Jednak teraz Rosja jest innym i coraz bardziej nieprzewidywalnym aktorem" – analizuje Instytut Arktyczny.