To był jeden z najlepszych występów w historii tenisa. Iga Świątek nie ma sobie równych
- Iga Świątek fantastyczny sezon 2022 kończy na samym szczycie
- Polka wygrała osiem wielkich imprez, w tym dwie wielkoszlemowe
- Teraz czas na zasłużone wakacje i odpoczynek, o którym sama mówiła
- Pod koniec listopada mistrzyni wraca do pracy przed sezonem 2023
21-latka z Polski symbolem sportowej klasy i potęgi w żeńskim tenisie? To zdanie jeszcze kilka lat temu brzmiałoby jak żywcem wyrwane z książek Stanisława Lema albo jak sen jakiegoś tenisowego zapaleńca, który doznał objawienia i miał wizję na temat potęgi tego sportu nad Wisłą. Polski tenis nadal do potęg nie należy, ale Iga Świątek pisze historię w sposób po prostu niebywały. I nie zmieni tego porażka w WTA Finals.
Statystyki naszej mistrzyni są wprost niesamowite.
Polka w 2022 roku wygrała osiem dużych imprez, w tym dwie zaliczane do Wielkiego Szlema (Roland Garros oraz US Open) i cztery turnieje rangi WTA 1000. Wypracowała wiosną serię 37 meczów wygranych z rzędu, czego nie dokonała żadna tenisistka w XXI wieku. Wygrała 67 meczów, a przegrała tylko 9. W efekcie w rankingu WTA będzie mieć na koniec roku niebywałe 11085 punktów, co będzie drugim wynikiem w historii. Na korcie zarobiła ok. 10 mln dolarów, wspinając się również na finansowy szczyt.
- Nie będę oszukiwać, czekałam na ten moment. Było mi ciężko do końca sezonu grać na najwyższym poziomie, zachować motywację i pełną gotowość. Zobaczyć wreszcie linię mety. Ale jestem z siebie dumna, że do końca tego długiego i ciężkiego sezonu grałam naprawdę dobrze i że w takim stylu zakończyłam ten rok - mówiła na konferencji prasowej po porażce w półfinale WTA Finals z Aryną Sabalenką (2:6, 6:2, 1:6).
Nasza mistrzyni osiągnęła życiowy sukces w wieńczącej sezon imprezie. Przed rokiem debiutowała w turnieju i odpadła w fazie grupowej. Teraz dotarła do półfinału, który jej zwyczajnie nie wyszedł. Ale na konferencji po meczu była uśmiechnięta i wyluzowana, bo wiedziała, że dała z siebie wszystko. No i, mając za sobą taki rok, nie sposób nie być dumną. Nie zabrakło jej wielkiej klasy, przyznała, że Białorusinka była tym razem lepsza.
- Z jednej strony jest mi przykro, bo przegrałam. Ale z drugiej się cieszę, bo mam jeden dzień wolnego więcej - żartowała Iga Świątek po ostatnim meczu w tym roku. Jak przyznała, starała się zaryzykować, ale tym razem na korcie nie wychodziło jej wszystko tak, jak by tego chciała. Nie płakała, nie była załamana, a do porażki podeszła w sposób mistrzowski. To też kolejny dowód na to, jak wielki postęp zrobiła nasza mistrzyni. Ten mentalny.
- Rekordy? To się po prostu dzieje i to jest szalone. Takie rzeczy zostają z tobą do końca kariery i są powodem do dumy. Cieszę się, że mi się to wszystko udało - mówiła skromnie 21-letnia mistrzyni z Raszyna.
- Co teraz? Osiem dni wolnego i nie zamierzam nic robić, ani o niczym myśleć. Dla mnie to pierwszy taki przypadek, bo dotąd spędzałam wakacje aktywnie i jeździłam w miejsca, gdzie mogłam coś zobaczyć i gdzieś pójść. Teraz będzie inaczej, muszę nauczyć się odpoczywać i nic nie robić. Dotąd funkcjonowałam tak, że cały czas miałam przed sobą jakieś wyzwanie i musiałam się do czegoś szykować. Teraz czas na przerwę - mówiła Polka.
A pod koniec listopada Iga Świątek i jej ekipa wracają do pracy przed sezonem 2023, w którym nasza mistrzyni będzie bronić swojej pozycji na szczycie. Ale na razie musi odpocząć, bo ma za sobą morderczy maraton gier, turniejów, podróży i rywalizacji na najwyższym poziomie. Jedno jest pewne: nasza mistrzyni to dziś klasa sama w sobie. Na korcie i poza nim. I choć nie zawsze wygrywa - to przecież nie jest możliwe - jesteśmy bardzo dumni.