Od tych zdjęć nie można oderwać wzroku. Ich bohaterka stworzyła niezwykłe kosmetyki

Karolina Pałys
09 listopada 2022, 10:48 • 1 minuta czytania
Aneta Kolendo-Borowska jest charakteryzatorką i terapeutką twarzy. Marcel Borowski -  fotografem i reżyserem krótkich form oraz teledysków. On mówi do niej “mamo”, ona do niego “synu”. Od jakiegoś czasu pracują wspólnie nad projektem pod szyldem Bless Me Cosmetics. Efekty? Niezwykłe produkty i równie niezwykły sposób na ich promocję. 
Fot. materiały prasowe

W miejsce słowa “niezwykły” można by właściwie wstawić również przymiotnik “odważny”. Najnowszy produkt w portflio Bless Me Cosmetics - masło do ciała Holy Body - stał się bowiem pretekstem do zorganizowania sesji zdjęciowej, którą wielu będzie miało ochotę określić właśnie we wspomniany sposób. 


Seria aktów, w których modelką jest Aneta, powstała podczas wspólnej podróży po Stanach Zjednoczonych

- Do Las Vegas pojechaliśmy na targi, ale jednocześnie mieliśmy okazję ze sobą pobyć, ja z moim synem. To było takie ukoronowanie naszej wspólnej pracy dla Bless Me Cosmetics - tłumaczy Aneta. 

Tak wzniosły moment wymagał majestatycznej oprawy. I chyba trudno wyobrazić sobie lepsze tło niż monumentalne góry, pustynne bezdroża czy tajemnicze gorące źródła - piękno przyrody w jego najbardziej surowej, nieprzewidywalnej postaci. 

To właśnie w różnorodności, jaką oferuje przyroda, Aneta odnajduje harmonię, spokój i akceptację:

- Lubie patrzeć na drzewa. One wszystkie są piękne, mimo że tak różne. Dokładnie tak samo, jak nasze ciała - mówi nawiązując do idei, na której buduje swoją markę:

- Chciałam pokazać kobietom, takim jak ja, że bez względu na wiek możemy eksponować swoje ciało. Chciałam przekazać, że każde ciało jest indywidualne i piękne. Nie należy go krytykować ani oceniać - dodaje. 

Marcel podkreśla, że choć przed obiektywem stanęła jego mama, łącząca ich relacja nie jest tu tematem: 

- Chciałem, żeby każda kobieta, która spojrzy na te zdjęcia, mogła poczuć się swobodnie ze swoim ciałem. Żeby mogła wyobrazić sobie, że jest na miejscu mojej mamy: że to ona znajduje się w tej pięknej przestrzeni, że sama nadaje jej wyjątkowości - wyjaśnia fotograf. 

Tematem, paradoksalnie, nie jest również nagość sama w sobie. Ten temat w ich rodzinie nigdy nie był tabu: 

- Nie miałam problemu z rozebraniem się przy moim synu. Tak był wychowany. Jesteśmy związani z kulturą japońską, gdzie całymi rodzinami chodzi się do onsenu i gdzie nagość nie jest niczym szczególnym. Każdy ma ciało takie, jakie ma i to jest naturalne. Po prostu - zapewnia Aneta. 

Bless Me: Holy Body

Naturalne jest dla Anety również to, że o ciało należy dbać: kosmetykami, oczywiście, ale również dotykiem. 

- Chodzi o to, żebyśmy się ściskały, dotykały. To właśnie dlatego opracowałam formułę produktu w taki, a nie inny sposób - tłumaczy Aneta. Masło Holy Body zostało stworzone ze specjalnie wyselekcjonowanych, naturalnych olejów, które w naszym nie najcieplejszym przecież klimacie, zastygają. Słoiczek pozostawiony na toaletce będzie więc skrywał produkt o dość zwartej konsystencji. 

- Niektóre z “moich dziewczyn’ - klientek - podchodziły do niego jak do jeża: tak ciężko się rozprowadza, o co tu chodzi? A chodzi o to, żeby wykonać pracę. Masło musimy ocieplić w dłoniach, wmasować w ciało. Wtedy konsystencja się zmieni: stanie się bardziej miękka, oleista. To pretekst, żeby wykonać pracę, żeby się pościskać, zrobić masaż - przekonuje Aneta, która sama przyznaje, że  taka “praca” z ciałem to dla niej niedawne odkrycie:

- Do tej pory byłam specjalistką od twarzy, ciało raczej zakrywałam. Ale nadzszedł czas, żeby zaopiekować się również nim - tłumaczy.

Lata spędzone w zawodzie charakteryzatorki sprawiły, że Aneta wie o kosmetykach prawie wszystko. Podczas pandemii, gdy nawałnica zleceń nagle ucichła, postanowiła sprawdzić się w nowej roli. Warto podkreślić, że z “produkcją” kosmetyków miała do czynienia już wcześniej: od lat stosowała autorskie Serum Rozświetlające Saint Oil, które dzisiaj można kupić w internetowym sklepie Bless Me Cosmetics. 

Produkt, którego Aneta używała na własne potrzeby, w czasie pracy, okazał się strzałem w dziesiątkę - o jego dystrybucję upomniał się nawet rynek japoński. Nie trzeba było więc długo czekać, aby do rodziny Bless Me Cosmetics dołączyły kolejne produkty. Aneta nie chce jej jednak rozbudowywać nadmiernie. Najważniejsza lekcja, jakiej może wam bowiem udzielić, brzmi: less is more. 

- W linii Bless Face jest zaledwie 6 produktów. Bogactwo jest w środku: w składnikach najczystszych z możliwych. Pielęgnacja to nie tylko kosmetyki - to zaufanie do siebie i obserwacja własnego ciała. Każda z nas prowadzi inny tryb życia, ma inne predyspozycje, dlatego to takie ważne - podkreśla Aneta, dodając, że jej produkty mają jedno zadanie: łączyć efektywne z efektownym, piękne z pożytecznym. Holy Body idealnie spełnia te założenia: 

- Po pierwsze, daje efekt pięknej skóry - kocham to jako charakteryzatorka. W składzie jest rokitnik, który odpowiada za piękny odcień skóry, błysk, odbicie światła. Ponadto masło świetnie regenruje zmęczoną, odwodnioną skórę. Można je również stosować do twarzy, jako maska na noc ją pięknie nawilży - tłumaczy Aneta. 

Holy Body to jednak przede wszystkim produkt do ciała - do masażu, do ściskania. Jak je stosować? - Codziennie, każdego włączam muzykę i tańczę: z kamieniem bian i z moim masłem - mówi z uśmiechem Aneta. Ale rytuał jest całkowicie na serio. Jak działa zobaczycie na profilu Bless Me albo na stronie Bless Me Cosmetics. Zdjęcia Anety wykonane przez Marcela obejrzycie natomiast w Bless Me Institute