Policjanci złapali pijaną kobietę za kierownicą. Doniósł na nią jej samochód

redakcja naTemat
13 listopada 2022, 19:32 • 1 minuta czytania
Pod koniec minionego tygodnia puławscy policjanci otrzymali nietypowe zgłoszenie o kolizji na jednej z ulic. Kiedy dotarli na miejsce okazało się, że kobieta prowadząca auto pod wpływem alkoholu wjechała w zaparkowany pojazd. Jednak to nie ona zadzwoniła pod numer alarmowy – zrobił to jej samochód.
Kobieta uderzyła samochodem w zaparkowane auto. Fot. KPP w Puławach

Do zdarzenia doszło w minioną środę wieczorem (9 listopada) – dyżurny puławskiej policji otrzymał zgłoszenie o zdarzeniu drogowym na ulicy Skowieszyńskiej. Zgłoszenie pochodziło od biorącego w nim udział samochodu.


"Policjanci, którzy zostali skierowani na miejsce, ustalili, że samochodem BMW kierowała 38-letnia mieszkanka gminy Końskowola, która jadąc ulicą Skowieszyńską w kierunku ulicy Gościńczyk, nieprawidłowo wykonała manewr omijania zaparkowanego przy drodze samochodu, doprowadzając do zderzenia z nim. W hondzie nikogo nie było, gdyż kierująca nią kobieta chwilę wcześniej weszła do domu" – czytamy w komunikacie komisarz Ewy Rejn - Kozak z Komendy Powiatowej Policji w Puławach.

Okazało się, że w samochodzie 38-latki w wyniku zderzenia włączył się alarm o wypadku i pojazd sam powiadomił służby ułatwiając tym samym pracę policji.

Co więcej, mundurowi zbadali trzeźwość kierującej. Okazało się, że 38-latka ma 1,4 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Dlatego też puławscy policjanci zatrzymali jej prawo jazdy, a kobieta trafiła do aresztu.

Kierowcy grozi kara pozbawienia wolności do lat dwóch, zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych oraz wysoka grzywna. O jej losie zadecyduje sąd.

"Spektakularne" dachowanie

Przypomnijmy, że kolejnego dnia w innej części kraju, bo na trasie S7 w Małopolsce, doszło do innego, nietypowego zdarzenia drogowego. Po godzinie 15:00 straż pożarna otrzymała wezwanie na stację paliw na Zakopiance.

Kierowca renaulta w bliżej nieokreślonych okolicznościach stracił panowanie nad pojazdem i dachował. Chwilę później dosłownie wyleciał z trasy i wylądował kołami do góry na dwóch innych samochodach, stojących na pobliskiej stacji benzynowej.