To prawdopodobnie ten pocisk spadł na Polskę. Co wiemy o rakietach S-300? "Mogło dojść do awarii"

Wioleta Wasylów
16 listopada 2022, 15:28 • 1 minuta czytania
Doniesienia ze strony ekspertów i mediów wskazują, że rakieta, która spadła we wtorek w Przewodowie na Lubelszczyźnie i zabiła dwóch rolników to najprawdopodobniej S-300. – Wygląda na to, że to pocisk wystrzelony przez ukraińską obronę przeciwlotniczą, który uległ awarii – powiedział naTemat Piotr Abraszek, redaktor ds. lotniczych miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa". Co wiadomo na temat rakiet S-300, których używa również Rosja?
Tak wyglądają rakiety S-300. Co o nich wiemy? Fot. Associated Press / East News

Na terenie Polski spadła rakieta. Nie żyją dwie osoby

W Przewodowie pod Hrubieszowem w województwie lubelskim wciąż trwają pracę śledczych, którzy próbują ustalić okoliczności wypadku, w którym we wtorek późnym wieczorem życie straciło dwóch rolników.


Według niemieckiej agencji DPA oraz Agencji Reutera prezydent USA Joe Biden wskazywał po spotkaniu liderów grupy G7 i NATO, że na Polskę spadła rakieta wystrzelona z systemu przeciwlotniczego S-300P produkcji sowieckiej, z którego korzystają Ukraińcy.

Potem takie informacje, oparłszy się na źródłach w amerykańskiej administracji, podawała agencja AP. Doprecyzowano, że był to prawdopodobnie pocisk, który miał za zadanie zestrzelić jedną z rosyjskich rakiet wymierzonych w ukraińską infrastrukturę elektryczną niedaleko granicy z Polską.

Co wiemy o rakietach S-300?

– Jeżeli zdjęcia z wczoraj są z tego miejsca, to wiadomo po szczątkach, że jest to fragment rakiety S-300 o oznaczeniu 5W55. Tam wszystko się zgadza: układ otworów, wymiary itd. – przyznał również w rozmowie z naTemat redaktor ds. lotniczych miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa" Piotr Abraszek.

Jak tłumaczył, systemy S-300P służą docelowo do obrony przeciwlotniczej. Korzystają więc z rakiet typu ziemia-powietrze. – Mają naprowadzanie komendowe, czyli radar baterii śledzi cel powietrzny, do którego odpalane są rakiety, i przekazuje za pomocą sygnałów radiowych lecącej rakiecie komendy typu zmiana kursu, przechylenia czy pochylenia, tak żeby rakieta trafiła w cel – tłumaczył.

Dodał, że S-300 posiada głowicę bojową odłamkową (czyli są w niej materiał wybuchowy i odłamki) oraz dwa zapalniki. – Jest zapalnik zbliżeniowy, który uruchamia głowicę bojową, kiedy rakiecie uda się trafić bezpośrednio w cel. Może też jednak dojść do detonacji w pewnej odległości od celu i wtedy ten jest rażony odłamkami – precyzował ekspert.

Nasz rozmówca wskazał, że S-300 to duże pociski o średnicy ok. 0,5 m, długości 7 m i wadze niemal 2 ton, z czego jednak znaczną większość stanowi komora z paliwem stałym dla silnika rakietowego.

Głowica waży od 130 do 140 kg. – Materiału wybuchowego jest w niej stosunkowo niewiele, bo poniżej połowy masy. Większość to prefabrykowane odłamki. W wyniku wybuchu powstaje chmura odłamków, dzięki której można porazić cele powietrzne. Trudno więc powiedzieć, jaka dokładnie jest siła rażenia: czy powstanie mniejszy, czy większy krater – przyznał.

"Mogło dojść do awarii wystrzelonej przez Ukraińców rakiety przeciwlotniczej"

S-300 to rakiety średniego zasięgu od 75 do 100 km. Początkowo po doniesieniach o wypadku w Przewodowie pojawiały się rozbieżne informacje na temat tego, kto i skąd wystrzelił pocisk, który zabił dwie osoby w Polsce.

– Ze względu na swój zasięg rakieta teoretycznie mogła być wystrzelona przez Rosjan z terytorium Białorusi, ale wszyscy obserwujący wczoraj aktywność białoruską nie potwierdzają takich odpaleń. Wszystko wskazuje na to, że Ukraińcy próbowali zwalczać lecący rosyjski pocisk manewrujący i wystrzelili w obronie swoje S-300 – podkreślił ekspert.

Ocenił, że "pewnie w wyniku awarii wystrzelona przez Ukraińców rakieta spadła niestety na terytorium Polski". Dodał, że "nie jest pewne, czy eksplodowała, bo nie było widać, by ciągnik był poszatkowany odłamkami".

– To urządzenie mechaniczne, do tego nie należy do najnowszych, więc awarie się zdarzają. Już samo uderzenie z taką prędkością i siłą kinetyczną może spowodować takie zniszczenia. Na razie jednak mamy za mało danych i nie powinniśmy wyciągać kategorycznie wniosków – przestrzegał przy tym.

Już po rozmowie w sieci pojawiło się jednak nagranie, które, jak podawał "Dziennik Wschodni", przedstawiało kłęby dymu unoszące się nad Przewodowem po wybuchu.

Z S-300 korzystają zarówno Ukraińcy, jak i Rosjanie

Abraszek z "Nowej Techniki Wojskowej" przypomniał, że rakiety S-300P, których używa Ukraina, są jeszcze produkcji radzieckiej, a do uzbrojenia ZSRR zaczęły wchodzić od końca lat 70.

– Po rozpadzie ZSRR Ukraina doszła do porozumienia z Rosją w zakresie podziału uzbrojenia po armii radzieckiej, które zostało na jej terytorium. Przejęła m.in. systemy S-300P, które modernizowała własnymi siłami. Miała do tego odpowiednią kadrę i infrastrukturę, bo niektóre systemy uzbrojenia w czasach sowieckich były produkowane właśnie w Ukrainie – tłumaczył.

Należy zaznaczyć, że z rakiet S-300 wciąż korzystają także Rosjanie, jednak często nie w sposób, do którego są one przeznaczone, czyli nie do obrony.

– Wojska Władimira Putina przy ich pomocy także atakują cele naziemne, bo tam jest taki tryb pracy. Wtedy rakieta jest o wiele mniej celna, ale to Rosjanom nie przeszkadza. Do niszczenia celów wojskowych, punktowych się nie nadaje, ale do terroryzowania ukraińskich miast: jak najbardziej. Bo jeżeli jest gęsta zabudowa i bloki, to pewnie w coś trafi – zauważył nasz rozmówca.