Porażająco samotny Lewandowski. Oglądamy to ze zgrozą i strachem o wynik na MŚ

Krzysztof Gaweł
23 listopada 2022, 13:32 • 1 minuta czytania
Uderzająca jest po remisie z Meksykiem samotność Roberta Lewandowskiego, który nie miał wsparcia kolegów z drugiej linii i po raz kolejny pod wodzą Czesława Michniewicza męczył się okrutnie na murawie. Statystyki nie kłamią, "Lewy" był odcięty od podań, a zespół skupił się na defensywie, a nie na tym, by pomóc swojemu kapitanowi w zdobywaniu bramek. Pomysł naszego selekcjonera na zespół jest jaki jest, ale tak to my na tym turnieju wiele nie osiągniemy.
Porażająco samotny i opuszczony Robert Lewandowski. Tak to my MŚ nie zawojujemy Fot. IMAGO/UWE KRAFT/Imago Sport and News/East News

– Musimy myśleć, by to poprawić. Brakuje tej kropki nad "i", tego ostatniego zagrania w pole karne, oddania strzału. Za małą liczbą zawodników atakujemy. Brakuje czasem tych opcji w ofensywie. Zdajemy sobie sprawę, że ten potencjał nie jest jeszcze w pełni wykorzystany. Widzimy, że mamy lekkie problemy ze stwarzaniem akcji ofensywnych – powiedział kapitan reprezentacji Polski Robert Lewandowski.


Ale to nie są jego słowa po meczu z Meksykiem, tylko sprzed dwóch miesięcy.

I niestety od tego czasu, czyli dwóch ostatnich meczów reprezentacji Polski w Lidze Narodów, niewiele się zmieniło w naszej grze. Na murawie naszych piłkarzy interesuje głównie defensywa, gramy topornie, bojaźliwie i bez pomysłu na ofensywę. Robert Lewandowski nie miał łatwego życia w meczu z Meksykiem właśnie dlatego, bo nie potrafimy jako zespół w żaden sposób wykorzystać najlepszego napastnika świata.

I co chyba jest najgorsze, nie chcemy tego zrobić.

Gramy do bólu prosto, gramy brzydko dla oka, nie interesuje nas stwarzanie okazji i strzelanie bramek. Przynajmniej przez większą część spotkania. To autorski pomysł Czesława Michniewicza, który nijak nie potrafi wykorzystać świetnej formy kapitana i jego kolegów w ofensywie (Piotra Zielińskiego, Sebastiana Szymańskiego czy Arkadiusza Milika), albo zwyczajnie boi się zaryzykować. Polacy grają brzydko i to się w Katarze nie zmieni.

Pisaliśmy we wrześniu, że "Lewy" nie jest zadowolony z tego, jak gramy w drużynie narodowej. W 2022 roku strzelił w jej barwach tylko dwa gole i miał jedną asystę, a przecież i Paulo Sousa i Adam Nawałka wiedzieli, jak skorzystać z jego umiejętności. Za czasów Portugalczyka mieliśmy defensywę dziurawą jak ser, ale za to w ofensywie Polacy imponowali. Sam "Lewy" w 2021 roku strzelił 11 bramek i miał 4 asysty w drużynie narodowej. W tym roku trafł już 13 razy dla FC Barcelony w LaLiga.

A teraz zerknijcie na liczby w meczu z Meksykiem i porażający brak wsparcia, samotność, a potem bezradność. 32 podania w całym meczu, niemal połowa od Wojciecha Szczęsnego, czyli w prostym przekazie taktyka "laga na Roberta", tak bardzo wyśmiewana od lat przez kibiców i fachowców. Czy trzeba nam lepszego dowodu na to, że idziemy z naszą grą w złą stronę? Chyba nie trzeba, a przecież trwają mistrzostwa świata.

W jaki sposób chcemy coś osiągnąć w tym turnieju? Czy mamy w planie wyczołgać się jakimś cudem z grupy i liczyć na rzuty karne w walce o ćwierćfinał. A może po prostu zagramy (brzydko) jak nigdy i wtedy nie będzie nawet sensu narzekać, że znów odpadliśmy z mundialu? Remis z Meksykiem nie jest dla nas zły w obecnej sytuacji, ale nasza gra i brak pomysłu na ofensywę nie napawają optymizmem. Raczej budzą zgrozę, a zdezorientowani wydają się być sami piłkarze.

I już chyba sami nie wiemy, czego chcemy od tej drużyny. Gdy za czasów Paulo Sousy zaczęła się ofensywna gra, a Robert Lewandowski był centralnym punktem zespołu, narzekaliśmy na wyniki. Wszak Euro 2020 zakończyło się klęską, choć "Lewy" niemal w pojedynkę wygrał nam mecz ze Szwedami (2:3). Dziś mamy inny zespół, zabijamy mecz i bronimy zaciekle, a póki co wyniki się zgadzają. I też nie jest dobrze, bo na grę drużyny patrzeć się nie da. Gramy tak, że "pękają oczy" i tak będziemy grać.

Sami przyznajcie, mieć takiego snajpera w drużynie i nie skorzystać?

Bez wsparcia Roberta Lewandowskiego ten zespół nie będzie w stanie wyjść z grupy w Katarze i zagrać o coś więcej. A jeśli trener nie posłucha kapitana i głosów z szatni – piłkarze sami między wierszami narzekają na to, jak grają – to frustracja może rozsadzić szatnię od środka. Nasz selekcjoner wydaje się nie mieć innego pomysłu i już zderzył się z kapitanem zniecierpliwionym, momentami zawiedzionym i wściekłym. Tak było w Lidze Narodów.

Być może słynne osiem sekund milczenia Roberta Lewandowskiego jest bliżej, niż może się nam wydawać. Ale może być też tak, że kapitan i lider się podporządkuje, bo wyniki pozwalają nam ciągle marzyć o awansie do 1/8 finału mistrzostw świata. I wtedy nikt nie będzie narzekał na styl gry, ale będziemy się cieszyć z historycznego przełamania reprezentacji Polski. Póki co mamy powody do niepokoju i to przed meczem z Arabią Saudyjską, która miała nam dostarczyć punktów...