Uratowali skrajnie zaniedbanego kucyka od radnej PiS. Wtedy do akcji wkroczył Rutkowski

Alan Wysocki
24 listopada 2022, 13:01 • 1 minuta czytania
Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt odebrał skrajnie zaniedbanego kucyka z rąk przewodniczącej rady powiatu wałbrzyskiego Sylwestry W. Do akcji wkroczył jednak Krzysztof Rutkowski, który uznał, że mamy do czynienia z kradzieżą. Między celebrytą a wolontariuszem doszło do ostrej wymiany zdań.
Radna PiS miała doprowadzić kucyka do ruiny. Do akcji wkroczył Rutkowski. Fot. Karolina Misztal / Reporter / East News

Uratowali skrajnie zaniedbanego kucyka. Do akcji nagle wkroczył Rutkowski

Na początku listopada DIOZ opisało wstrząsającą historię kucyka uratowanego z działki należącej do Sylwestry W. Kobieta, jak opisują wolontariusze, to nadkomisarz wałbrzyskiej policji, przewodnicząca rady powiatu wałbrzyskiego z ramienia PiS oraz... gminny lekarz weterynarii w Czarnym Borze.

W oświadczeniu na Facebooku przekazali, że kucyk "latami konał z bólu i cierpienia". "Zwierzę stworzone do ruchu, u doktor Sylwestry nie było chociażby w stanie ustać na czterech nogach" – przekazali.

Teraz Lusia musi przejść specjalną operację, by móc normalnie funkcjonować. Jedno z jej kopyt jest bowiem wykrzywione, co doprowadza do ogromnego bólu. Sprawa została także zgłoszona organom ścigania.

Mogłoby się zdawać, że historia radnej Prawa i Sprawiedliwości na tym się zakończy. Do akcji postanowił jednak wkroczyć Krzysztof Rutkowski, który uznał, że mamy do czynienia z kradzieżą zwierzęcia.

Celebryta zwołał konferencję prasową, która odbyła się w minioną środę w Wałbrzychu. Na miejscu stawił się także szef DIOZ Konrad Kuźmiński. Działacz na rzecz praw zwierząt próbował dojść do głosu, jednak został odsunięty przez mężczyzn w kamizelkach i kominiarkach, ochraniających Rutkowskiego.

"Poszarpani, zwyzywani, opluci, odchodzimy z briefingu"

Ostatecznie bezpieczeństwo zgromadzonych zabezpieczała policja. Do przepychanek doszło bowiem kilkakrotnie. Rutkowski zaś stwierdził wprost, że czuje obrzydzenie do prezesa DIOZ. Zarzucił aktywistom także czerpanie korzyści z krzywdy innych zwierząt.

Ostatecznie wolontariusze podsumowali przebieg kłótni w mediach społecznościowych. "Poszarpani, zwyzywani, opluci, odchodzimy z briefingu prasowego z podniesionymi głowami. Celebryta z kryminalną przeszłością zadeklarował, że będzie wspierał oprawców, od których odbieramy zwierzęta" – czytamy.

"Dopóki żyjemy, bez względu na to, czy to się komuś podoba, czy nie, będziemy ratować zwierzęta z patologii, od ludzi polityki, władzy i służb publicznych. Nie boimy się mówić głośno o tym, kto jest oprawcą" – podsumowali.

DIOZ zapewniło także, że współpracuje z prokuraturą, która bada sprawę Sylwestry W.