Prokuratura przesłuchuje dziennikarzy. Chodzi o publikacje na temat majątku Obajtka
- Według "Gazety Wyborczej" postępowanie toczy się prawdopodobnie z inicjatywy Daniela Obajtka, ponieważ w przesłuchaniach bierze udział jego adwokat
- Dziennikarze są wypytywani o źródła swoich informacji, wykorzystywanych w materiałach o majątku prezesa Orlenu
- W pismach prokuratura nie podaje podstawy prawnej wezwań i nie informuje, kto jest autorem zawiadomienia
O pokaźnym majątku Daniela Obajtka pisali m.in. dziennikarze "Newsweeka", "Gazety Wyborczej" i OKO.press. W ubiegłym roku głośno było na przykład o milionowej zniżce na 187-metrowy apartament, który prezes Orlenu kupił w Warszawie w 2018 roku.
Przypomnijmy: zamiast 12,5 tys. zł za metr kwadratowy Obajtek zapłacił jedynie 6,9 tys. zł.
Wszystko działo się dziewięć miesięcy po tym, jak Obajtek został prezesem Orlenu. W tym samym roku koncern został też sponsorem piłkarskiej akademii dewelopera, a wkrótce do grona sponsorów dołączyła również Energa.
Prokuratura wzywa dziennikarzy na przesłuchania ws. majątku Obajtka
Wezwanie z prokuratury otrzymała m.in. dziennikarka Wirtualnej Polski Bianka Mikołajewska. Przyznaje, że "sprawa jest bardzo dziwna".
– Prokuratura twierdzi wprawdzie, że śledztwo nie dotyczy działań dziennikarzy, ale wzywa nas jednak i chce badać nasze źródła informacji. Artykuł, w oparciu o który toczy się śledztwo, wskazuje na to, że śledczy chcieliby postawić zarzuty jakimś osobom, które miały rzekomo zdradzić informacje dotyczące pana Daniela Obajtka – mówi dziennikarka.
Jak dodaje, dziennikarze "mają pomóc znaleźć i ukarać te osoby". – To kuriozum – stwierdza Mikołajewska.
Na przesłuchanie wezwano także dziennikarzy "Gazety Wyborczej". Dziennik zapytał prokuraturę wprost, kto jest inicjatorem postępowania.
"Informuję, że postępowanie Prokuratury Okręgowej w Warszawie zainicjowane zostało zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Prowadzone jest ono o czyn z art. 266 par. 1 i 2 Kodeksu karnego. Aktualnie gromadzony jest materiał dowodowy".
To zemsta Daniela Obajtka?
Skrzyniarz nie zdradziła, kto złożył zawiadomienie w tej sprawie. Wspomniany przez nią artykuł z Kodeksu karnego pozwala natomiast ścigać i karać za ujawnienie lub wykorzystanie informacji objętej tajemnicą służbową lub zawodową.
Za taki czyn grozi kara grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do dwóch lat. Jeśli robi to funkcjonariusz publiczny i ujawnia informację niejawną o klauzuli "zastrzeżone" lub "poufne", grozi nawet do trzech lat więzienia.
Według "GW" inicjatorem postępowania może być sam Daniel Obajtek. Według dziennika w przesłuchaniach, które już się odbyły, brał udział Paweł Zieliński, adwokat prezesa koncernu. On sam nie odpowiedział, dlaczego w nich uczestniczy. – Poruszone kwestie są objęte tajemnicą adwokacką – uciął temat Zieliński.
Mecenas Piotr Rogowski, pełnomocnik Agory, wydawcy "GW" całą sprawę nazwał "tajemniczym śledztwem prokuratury". – Prokuraturze trzeba przypomnieć, że ochrona dziennikarskich źródeł informacji stanowi jeden z podstawowych warunków wolności prasy i swobody dziennikarskiej wypowiedzi – stwierdził.
I dodał: – Europejski Trybunał Praw Człowieka wielokrotnie podkreślał, że bez pełnej ochrony tajemnicy dziennikarskiej, potencjalni informatorzy mediów byliby odstraszani od udzielania pomocy w informowaniu społeczeństwa o sprawach mających publiczne znaczenie.