Niedaleko pada gej od heteryka. Panowie, jesteście do siebie podobni bardziej, niż myślicie
Nienawidzę używania terminu "społeczność LGBT+". Od razu uspokajam, nie dlatego, że jestem wyciąganą przez prawicę kartą "gej, który nie popiera Parady Równości". Mniejszości seksualne są dyskryminowane na gruncie prawnym i społecznym, w wyniku czego tracą zdrowie, a niekiedy i życie.
Jestem biseksualny i dla pewności podkreślę, że powinniśmy mieć prawo do adopcji dzieci, zawierania małżeństw, związków, etc. Parady Równości też są super. Jestem wielkim fanem jej głównej organizatorki. Ale poza naszą sytuacją prawną i preferencjami emocjonalnymi i seksualnymi (choć też nie zawsze) niewiele nas łączy.
Podobnie jest z ateistami. Poza tym, że nie wierzymy w Boga i jesteśmy dyskryminowani przez władze i system, też trudno o punkty wspólne. Nie bez powodu nigdy nie powstała partia ateistów, partia LGBT, a poparcie mniejszości seksualnych rozkłada się na całą scenę polityczną – także na Konfederację.
Uważam, że zamiast mówić o "społeczności", powinniśmy mówić o "kulturze LGBT+". Czyli o zbiorze pewnych zachowań, postaw, języka, poglądów, przekonań. Niestety, w mainstreamowej debacie utknęliśmy na etapie dyskutowania, "czy gej z gejem to wypada", "a te transy, to, że chłop się za babę podaje".
Niedaleko pada gej od heteryka
Zrobię to, co lubię najbardziej – wywieszę brudne gacie za okno. Noszę się z tym tekstem od kilku miesięcy i długo powstrzymywałem się przed jego napisaniem. Dlaczego? Bo wiele osób nieheteronormatywnych podziela moje obserwacje, ale głośno o nich nie mówi. Bo nie wypada, bo to niepoprawnie, bo zostanie źle odebrane, bo źle robi środowisku.
Powstrzymywałem się przede wszystkim dlatego, że żyję w kraju, gdzie bycie gejem czy lesbijką wciąż jest traktowane jak choroba lub zaburzenie. Trudno wyjaśnić, o co mi chodzi, gdy słowa takie jak "c**ta" i "p**ał" wciąż zajmują wysokie pozycje w naszych słownikach. Ale no nic... spróbuję.
Kultura GGG(l)+
Dziwi mnie, że w ogóle używamy słowa LGBT+ tak, jakby każda "literka" była równym członkiem i współtwórcą kultury. Umówmy się, gdy myślimy o osobach nieheteroseksualnych, myślimy o gejach.
Gejom to specjalnie nie przeszkadza, że zdominowali całą przestrzeń. Mamy gejowskie aplikacje, kluby, piosenki, bary, a nawet sauny. Na próżno szukać odpowiedników dla lesbijek. No, niech wam będzie, od czasu do czasu są organizowane "imprezy dla pań".
W mainstreamie mniejszości reprezentują przede wszystkim geje. Dopiero w ostatnich tygodniach delikatnie przewijają się osoby transpłciowe. Na próżno szukać osób biseksualnych, niebinarnych czy lesbijek – w przypadku lesbijek mamy wyjątek w postaci Marty Lempart.
Niewidzialność nas dotyka i to mocno. Podobnie jest u heteryków – w tym świecie dominuje biały facet w średnim wieku. O tym, jak zawłaszczają przestrzeń publiczną, media, debatę, politykę i w zasadzie wszystko, co nas otacza, pisaliśmy wiele razy.
Jest jednak jedna różnica. W przypadku heteryków raz na sto lat pojawiał się protest w związku z brakiem różnorodności rozumianej głównie jako uczestnictwo kobiet w życiu publicznym. W przypadku gejów podobnych sytuacji nie widzę – bo kultura LGBT+ od początku była kreowana przez gejów i dla gejów. Ot, uroki patriarchatu.
Dyskryminacja
Dyskryminacją i formą przemocy jest już samo wymazywanie i zawłaszczanie przestrzeni, o której pisałem przed chwilą. Tak jak heterycy dyskryminują kobiety i mniejszości seksualne, tak geje także lubią podyskryminować.
Hetero i homo panowie seksualizują osoby transpłciowe, sprowadzając je do roli "udziwnienia" pożycia. To samo dotyczy ohydnych komentarzy dotyczących identyfikacji płciowej.
Pod tym względem różnic nie widzę. Obrywają też osoby biseksualne. Wielu gejów nie chce spotykać się z bi facetami, bo "będą zdradzać" lub "nie wytrzymają bez seksu z drugą płcią".
Wielokrotnie usłyszałem, że jestem biseksualny, bo "żaden facet porządnie mnie nie zrobił". Kolejny tekst: biseksualizm nie istnieje. Geje dyskryminują się i krzywdzą też między sobą. Tak jak heterycy i – to biorąc pod uwagę te same kryteria.
Obie grupy mówią o tych "męskich", "konkretnych" (czyli fajnych) i o "zniewieściałych", "c**tach" i "p**ałach" (tych niefajnych). Dlaczego? Nie mam pojęcia.
Seksizm
Kojarzy nam się przede wszystkim z rubasznym wujkiem na weselu, sprośnymi żartami dziadka na świętach i z kulturą męskiej szatni. Słynne ciąganie za warkoczyki i tego typu rzeczy.
Kilka miesięcy temu byłem na spotkaniu, na którym poza grupą dziewczyn, było dwóch gejów. Nie przeszkodziło im to w wygłaszaniu przemów o tym, jak bardzo obleśne i wstrętne są żeńskie miejsca intymne. Dla mnie to wręcz zakrawa na mizoginię.
Swoją drogą, analogiczną sytuację przeżyłem, kiedy heteroseksualny kolega tłumaczył mi, jak bardzo ohydny jest homoseksualny seks.
Hetero facet mówi, że brzydziłby się z gejem, a gej, że brzydziłby się z kobietą. Nie rozumiem, po co tak się obnosić z tym obrzydzeniem. A w zasadzie, po co w ogóle nad tym rozmyślać? Coś cię nie kręci, to cię nie kręci.
Obleśne wiadomości i chamski podryw
Kolejne podobieństwo. Dziewczyny mogą sypać jak z rękawa nietrafionymi sposobami nawiązania kontaktu przez płeć przeciwną. Zdjęcia penisa wysyłane z zaskoczenia, nieadekwatne oferty, niespodziewane propozycje wyjazdu to coś, co stosują i heterycy i geje. Sam wielokrotnie naciąłem się na podobne sytuacje ze strony chłopaków.
Dziwne tendencje do komentowania wyglądu to kolejna sprawa. Co ciekawe, tu obrywają przede wszystkim dziewczyny i to z obu stron. Heterycy narzekają na tapeciary i te brzydkie, grube, źle ubrane, wulgarne i za delikatne. No nie dogodzisz.
Geje mówią swoim koleżankom podobnie, ale subtelniej. "O, kochana, ale schudłaś", "No trochę ci się przytyło", "Ta sukienka ci nie pasuje, słońce".
Kultura męskiej szatni vs. kultura gejowskiej sypialni
Kultura męskiej szatni to coś, co budzi powszechny dyskomfort – także u facetów. Zamknięta przestrzeń, masa niewybrednych komentarzy, szorstkiej i chamskiej komunikacji. Tu heterycy i geje mogą zbić ze sobą piątkę.
W męskiej szatni był chyba każdy, z kulturą gejowskiej sypialni zetknęli się nieliczni. Ja niestety tak. I zdarzyło mi się nasłuchać od jednych i od drugich, kto z kim, w jakiej konfiguracji sypiał. Kto ma brzydkie piersi, a kto płaski tyłek. Jak w lustrzanym odbiciu.
Często pół żartem a pół serio mówię, że częściej doświadczałem nieprzyjemności od gejów. To od nich częściej słyszałem dziwne opinie na temat mojego wyglądu. Że mam brzuszek, że za szczupły, że włosy nie takie, za niski... i tak można by wymieniać w nieskończoność.
Ale wracając do tematu. Podkreślę to raz, ale konkretnie – przestańmy generalizować osoby LGBT+ i traktować je jako grupę czy organizację.
Każda z tych osób jest indywidualną jednostką, tak jak indywidualną jednostką jest każda osoba hetero. I stąd możemy zaobserwować różnice i punkty wspólne między jednymi a drugimi. Co tu dużo mówić – jedni są fajni, a drudzy nie. Może, zamiast szufladkować siebie nawzajem, uznajmy, że każdy z nas jest przede wszystkim człowiekiem.