Zostaliby pierwszym muzułmańskim krajem UE. Dopiero byli tam polscy politycy: "Czuć było napięcie"

Katarzyna Zuchowicz
19 grudnia 2022, 05:47 • 1 minuta czytania
Od tygodni na linii Kosowo-Serbia wrze, słyszymy o strzałach i eksplozjach na granicy, o blokadach dróg. – Napięcie było bardzo wyczuwalne – opowiadają nam polscy posłowie, którzy w grudniu odwiedzili Kosowo. W takiej scenerii najmłodszy kraj Europy, którego nie uznaje pięć unijnych państw, podpisał wniosek o członkostwo w Unii. Na ile wejście Kosowa do UE jest realne? I jak wygląda tam sytuacja?
Gorąco na linii Kosowo-Serbia. Prisztina zaczęła starania o członkostwo w UE. fot. AA/ABACA/Abaca/East News

Są niepodległym państwem od 2008 roku. I cały czas jednym z najbardziej zapalnych punktów w Europie. Ich niepodległości wciąż nie uznaje wiele państw na świecie, w tym pięć krajów UE: Hiszpania, Grecja, Rumunia, Słowacja i Cypr.


Ale kosowskie władze idą jak burza. 14 grudnia Parlament Europejski i Rada Europejska porozumiały się w sprawie zwolnienia obywateli Kosowa z obowiązku wizowego. Tego samego dnia prezydent Kosowa Vjosa Osmani, premier Albin Kurti oraz przewodniczący parlamentu Glauk Konjufca podpisali wniosek o członkostwo. 15 grudnia dokument został przedłożony w UE. Kurti wręczył go prezydencji czeskiej w Radzie Europejskiej i przyznał, że spodziewa się członkostwa w ciągu najbliższych 9 lat – to mniej więcej średnia z innych państw, które wcześniej o to zabiegały.

– Rząd Republiki Czeskiej wspiera Kosowo w jego aspiracjach. To historyczny dzień dla mieszkańców Kosowa i niezwykły dzień dla demokracji w Europie – oświadczył.

Serbia zgrzyta zębami. A wśród Kosowian euforia niemal jak wtedy, gdy czekali na ogłoszenie niepodległości. Do Prisztiny płyną gratulacje. Wsparcie zapowiedziały m.in. Chorwacja, Estonia, Austria, Włochy, Litwa, Luksemburg. "Najmłodszy kraj w Europie w pełni na to zasługuje", "To historyczny moment", "Jesteście członkiem europejskiej rodziny", "Zasługujecie na to" – płyną reakcje z różnych stron świata.

Ale chyba wszyscy jednocześnie mają świadomość, jakie są realia. I jak teraz w tym regionie wrze.

"To raczej gest polityczny"

– Dialog, który do tej pory odbywał się między Prisztiną a Belgradem, utkwił w martwym punkcie, a przez ostatnie wydarzenia cofnęliśmy się o 10 lat. Nie widzę, by Kosowo dziś miało jakiekolwiek szanse na wejście do UE – reaguje jeden ze znawców Bałkanów. Nie sądzi też, by ludzie w Kosowie sami wyobrażali sobie, że realnie zaraz wejdą do UE.

Choć, jak podkreśla, nastroje są takie, że gdyby dziś zapytać o to, czy chcą członkostwa, ponad 90 proc. byłaby "za".

– To bardziej gest polityczny niż nadzieja, że to się uda w ciągu kilku lat. Władze zrobiły to po to, by pokazać mieszkańcom, że cały czas chcą dołączyć do Europy i że partia, która teraz rządzi prędzej czy później ich do tego doprowadzi. Sam fakt złożenia wniosku akcesyjnego to dla nich prawie jak członkostwo. Poza tym zdają sobie sprawę, że będąc w procesie akcesyjnym, mają otwartą ścieżkę do pewnych funduszy przedakcesyjnych – słyszymy.

W Kosowie pewnie mają też świadomość tego, że np. Północna Macedonia została objęta procesem akcesyjnym ponad 10 lat temu i cały czas jest w tym samym miejscu, w którym wtedy była. A ich sąsiad, Serbia od wielu lat jest na drodze akcesyjnej i nic się nie zmienia.

– Z Kosowem prawdopodobnie będzie to samo, ponieważ jednym z warunków, które dostaną, będzie to, żeby uregulować stosunki z Serbią. A w tej chwili wygląda to kiepsko – mówi nasz rozmówca.

Jak przypomina, ten bałkański tygiel ma to do siebie, że wystarczy mała, błaha iskra, by konflikt odżył ze zdwojoną mocą. Tym razem iskrą stały się tablice rejestracyjne.

Czytaj także: Nie wiesz, o co chodzi w konflikcie na Bałkanach? Ten tekst pomoże ci to zrozumieć

Na linii Kosowo i Serbia wrze

Z tego powodu od tygodni znów słyszymy o blokadach dróg przez Serbów, o strzałach i eksplozjach, o tym, że Serbia chce wysłać do Kosowa swoje wojsko. Gdy rządzący w Kosowie podpisywali wniosek o członkostwo w UE, cały czas zamknięte były dwa przejścia graniczne łączące północ Kosowa z Serbią.

Przypomnijmy – północ Kosowa to region zamieszkały głównie przez prawosławnych Serbów. Pozostała część kraju jest muzułmańska. Całe Kosowo w ponad 90 proc. jest muzułmańskie i gdyby faktycznie miało kiedyś wejść do UE, byłby to pierwszy taki kraj w całej Wspólnocie.

Jak wygląda tam codzienne życie?

– Jeżeli Serbowie nie muszą, to raczej nie zagłębiają się do pozostałej części Kosowa. Można powiedzieć, że to dwa różne światy. Na północy obowiązuje serbski dinar, a oficjalną walutą Kosowa jest euro. Mają swój system szkolnictwa. Nawet roaming komórkowy mają swój – opowiada nam znawca Bałkanów.

Część serbska, jak słyszymy, jest bardziej zaniedbana, rządowe fundusze rzadko tam docierają. Widać dużo flag serbskich, bo mieszkańcy bardzo podkreślają to, że jest to część Serbii. Z kolei na południu są flagi albańskie, choć Kosowo ma własną flagę. Ale flagi Kosowa bardziej można spotkać na budynkach urzędów niż na prywatnych domach.

Choć z Kosowa docierają też takie obrazki, jak ten poniżej, gdy na słynnym moście dzielącym Kosowską Mitrovicę, kosowscy Serbowie i Albańczycy razem świętowali miejski festiwal.

Polscy posłowie z wizytą w Kosowie

5 grudnia w Kosowie była grupa polskich parlamentarzystów z sejmowej komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych. Podczas wspólnej delegacji z przedstawicielami policji odwiedzili Jednostkę Specjalną Polskiej Policji (JSPP) w Kosowie, która pełni tam służbę w ramach Misji Unii Europejskiej w zakresie praworządności w Kosowie (EULEX). 

Jak oni patrzą na Kosowo? I jak oceniają sytuację i ewentualne członkostwo tego kraju w UE? Kilku posłów z różnych opcji politycznych podzieliło się z nami swoimi wrażeniami.

– Od początku Polacy stanowili jeden z największych kontyngentów policyjnych w Kosowie. Najpierw w ramach ONZ, potem EULEX. Dziś służy tam 105 polskich policjantów i 3 ekspertów. To największy kontyngent policyjny w tym regionie. Szef EULEX, który jest Szwedem, bardzo dobrze wypowiadał się na temat polskich policjantów i ich misji – mówi nam Wiesław Szczepański, poseł Lewicy, który przewodniczył delegacji.

– Opowiadał nam, że sytuacja jest napięta. Natomiast nie było wzmianki o tym, że Kosowo pretenduje do UE. Jestem tym trochę zaskoczony. Oczywiście Kosowo leży w Europie i zdaję sobie sprawę, że bycie w UE oznacza dla niego większe bezpieczeństwo i pomoc finansową. Ale, jak wiemy, jest to kraj nieuznawany przez wiele państw świata. Członkiem UE nie jest też żaden kraj muzułmański, a widzimy, ile lat stara się o to Turcja i na to nie ma zgody. Myślę, że droga Kosowa do UE jest daleka – uważa.

Posłowie byli w Prisztinie i w Mitrovicy, w polskiej bazie. Brali udział w ćwiczeniach, zaprezentowano im uzbrojenie. Byli także na słynnym Moście Pokoju na rzece Ibar, który oddziela muzułmańską część miasta od serbskiej.

– Bogatsza wydaje się część muzułmańska, biedniejsza jest po stronie prawosławnej. Gdy byliśmy w Kosowie, było spokojnie, ale wyczuwało się napiętą sytuację – mówi poseł.

Piotr Borys, poseł KO, również był w Kosowie po raz pierwszy. – To dwie różne rzeczywistości, które się przeplatają. To dwa różne światy. Widać to na każdym kroku. Zamknięty most, kontrole – to wszystko trochę przypominało żelazną kurtynę – mówi.

Co myśli o unijnych zabiegach Kosowa?

– Wyobrażam sobie ich członkostwo w UE w perspektywie dłuższej niż krótszej. Głównie przez nierozstrzygnięty problem terytorialny i ciągły konflikt dwóch nacji na tym terytorium. Tam wrze. W ostatnim czasie w części północnej z pracy zrezygnowali policjanci, sędziowie, prokuratorzy. Te konflikty ciągle są podsycane po stronie serbskiej i albańskiej. Dopóki kwestia terytorialna nie zostanie załatwiona kompleksowo, ciągle będzie to punkt zapalny – odpowiada.

Podkreśla: – UE nie może się zgodzić na wariant przyjęcia jakiegokolwiek nowego kraju, w którym toczy się potencjalny konflikt etniczny i terytorialny. Uważam, że nie będzie wejścia Kosowa do UE, dopóki nie będzie rozwiązana cała sprawa Bałkanów. Że furtką do trwałego rozwiązania problemów, które gotują się w tym regionie, jest przyjęcie wszystkich krajów bałkańskich, a nie pojedynczego kraju. Poza tym to potencjalny konflikt, który będzie podsycany, również przez Rosję.

W Kosowie był też Filip Kaczyński, poseł PiS: – Pierwsze wrażenie było też takie, że to kraj, który różni się, jeśli chodzi o poziom życia od krajów europejskich pod względem infrastruktury i porządku. Czuć było napięcie spowodowane próbą wprowadzenia nowych tablic rejestracyjnych przez stronę albańską. Słynny most oddzielający część serbską od muzułmańskiej był już zamknięty. Był ogłoszony drugi stopień zagrożenia. Wydaje mi się, że przez to nasza delegacja była bardziej chroniona.

On również podkreśla ryzyko, że Rosja będzie chciała rozgrywać temat Kosowa: – Obawiam, że Putin będzie chciał zaangażować się w to, żeby ten konflikt odnowić. Jemu jest to na rękę, żeby niepokojów w Europie było jak najwięcej.

Oczywiście członkostwo w UE wpływa na stabilizację i pokój. Z mojego punktu widzenia członkostwo Kosowa w UE to byłby kolejny krok do zapewnienia stabilizacji w tej części świata. Misja EULEX w Kosowie w to się wpisuje.Filip Kaczyńskiposeł PiS

Czy może mieć znaczenie fakt, że potencjalnie mógłby to być kraj muzułmański? – Na pewno byłoby to coś nowego, aczkolwiek kwestia wyznaniowa nie jest podstawową, jeśli chodzi o ten konflikt. Choć podczas naszej wizyty było widać, że różnice kulturowe, czy przekrój społeczeństwa też nie pomagają, jeśli chodzi o szukanie porozumienia między tymi narodami – odpowiada.

"Większego przemysłu tu nie ma"

Kiedyś cały świat żył drogą Kosowa do niepodległości. Ale potem region kojarzono też z terroryzmem. – Podczas wojny w Iraku część Kosowian walczyła po stronie Państwa Islamskiego. Część za pieniądze, część dla idei. Ortodoksyjni muzułmanie to zupełna mniejszość w Kosowie, jeśli są, to głównie na południu. I stamtąd byli werbowani do Państwa Islamskiego. Ale to już przeszłość – mówi jeden z naszych rozmówców.

Wśród problemów Kosowa wymienia bezrobocie, przestępczość zorganizowaną, narkotyki, handel ludźmi i bronią. Choć unijny komisarz ds. rozszerzenia, Oliver Varhelyi, komentując zmiany wizowe dla Kosowa, powiedział, że z zadowoleniem przyjął tę wiadomość i że wspólna praca w walce z przestępczością zorganizowaną przyniosła pozytywne rezultaty.

Na pewno mieszkańcy Kosowa wierzą, że członkostwo w UE poprawi ich życie.

– Kosowo ma bardzo dużą diasporę za granicą. I duża część mieszkańców otrzymuje środki od swoich rodzin. Z tego żyją. Poza tym jest drobny biznes, myjnie samochodowe, restauracje, małe kawiarnie. Większego przemysłu tu nie ma. Większość towarów jest importowanych – słyszymy.

Czy najmłodszy kraj w Europie spełni swoje marzenia o UE? Na pewno szybko się o tym nie przekonamy.