Przełom w sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek? Oto co wiemy o zatrzymanych i ostatnich tropach
- Media informują o "przełomie" w sprawie Iwony Wieczorek. Dokładnie tego słowa użył także w czwartek 15 grudnia wiceminister sprawiedliwości Michał Woś
- Jeszcze w czwartek dwóm zatrzymanym w środę osobom miały zostać przedstawione zarzuty
- Czy faktycznie można mówić o zwrocie, bo, jak dotąd, teorii na temat tego, co mogło się stać z 19-letnią wtedy Iwoną, było bardzo wiele i żadna jak dotąd się nie potwierdziła?
Policja zatrzymała w środę 14 grudnia dwie osoby w związku z zaginięciem Iwony Wieczorek w 2010 roku. Jedną z tych osób był Paweł P., znajomy Iwony, który owej nocy bawił się z nią w klubie. Drugą – jego partnerka Joanna S. Oboje bawili się z 19-latką podczas nocy jej zaginięcia z 16 na 17 lipca 2010 roku.
Minister sprawiedliwości Michał Woś ogłosił, że mamy przełom w sprawie. W takim też tonie piszą zajmujące się sprawą media. – Ostatnie zeznania dają materiał dowodowy, który pozwala mówić o wielkim przełomie. Są twarde dane, które pozwolą prokuraturze wyciągać konsekwencje – stwierdził zastępca Zbigniewa Ziobry.
Tymczasem pełnomocnik Pawła P. Krzysztof Woliński twierdzi, że zarzuty, które ma on dostać, nie mają związku z zaginięciem Iwony Wieczorek, a dotyczą narkotyków. Nazywa też bzdurami doniesienia o przełomie w sprawie.
Aldona Szostak: Ktoś mógł zastraszyć krąg znajomych Iwony
Sprawę dla naTemat skomentowała Aldona Szostak, wdowa po dziennikarzu śledczym Januszu Szostaku, który wcześniej zajmował się sprawą Iwony Wieczorek.
– Paweł P. był brany pod uwagę od samego początku. To on bawił się z Iwoną Wieczorek w tym klubie. Możliwe, że ostatnie przeszukania, które miały miejsce we wrześniu, coś dały. Może policja coś znalazła lub zlokalizowała – powiedziała Alanowi Wysockiemu żona Janusza Szostaka.
Aldona Szostak twierdzi, że ktoś mógł wywołać zmowę milczenia w otoczeniu Iwony Wieczorek. – Czy Paweł P. zabił Iwonę Wieczorek? Tego nie wiemy. Wiemy, że mamy do czynienia ze zmową milczenia. Jej wszyscy znajomi wiedzą, co się stało z jej zaginięciem. Nie wiem, czym jest spowodowane to milczenie. Może strachem, lękiem przed odpowiedzialnością... – dodała. Wdowa po dziennikarzu przypomniała też w rozmowie z naszą redakcją, że jej mąż brał pod uwagę, iż ktoś mógł krąg znajomych Iwony Wieczorek zastraszyć. Zastanawiała się, czy to właśnie stąd bierze się trwająca od 12 lat zmowa milczenia. – Najwyższy czas, żeby ktoś ją przerwał. Mam nadzieję, że policji udało się coś znaleźć – zaznaczyła.
Twierdzi, że policja bez powodu Pawła P. nie zatrzymała i może on usłyszeć zarzuty za zatajanie informacji.
Janusz Szostak o zaginięciu Iwony Wieczorek
Janusz Szostak, redaktor naczelny "Reportera" i szef Fundacji "Na Tropie" niedługo przed śmiercią w rozmowie z Darią Różańską mówił, że według niego do zbrodni doszło blisko domu Iwony.
– Ona poszła prosto przez aleję w kierunku osiedla Jelitkowy Dwór, na którym mieszkała. To najbezpieczniejsza, mało zalesiona, szeroka droga, którą wyszła na wprost domu. I Iwona najpewniej weszła na osiedle przez furtkę, gdzie ktoś musiał na nią czekać – powiedział.
Jednak nie jest to jedyna wersja, o której piszą zajmujący się sprawą dziennikarze. – Z ruchu obrotowego kamer wynikało, że Iwona mogła pójść w dowolnym kierunku. Niekoniecznie musiała iść w stronę swojego domu – twierdzi w rozmowie z Onetem była dziennikarka magazynu "Reporter" Marta Bilska. Reporterka uważa, że w śledztwie możemy mówić o "prawdziwym przełomie" i sprawa zaginięcia Wieczorek doczeka się wyjaśnienia.
Kim jest Paweł P.?
To kolega Iwony Wieczorek, który w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku bawił się z 19-latką w sopockim klubie tuż przed jej zaginięciem. Jak podał w połowie października Onet, policja przeszukała jego dom.
– Najpierw zjawili się u nas w lutym tego roku. Było po godz. 21, dziecko już spało. Byli w cywilu, przyjechali z Warszawy. Chcieli wejść do środka, ale w drzwiach powiedziałem im, że nie mogę ich wpuścić. Wtedy jeden z nich, taki z brodą, powiedział mi, że jak mi przyj***e, to wpadnę do środka – opowiedział Paweł.
Gdy pod koniec września doszło do wizyty, Paweł i jego partnerka Joanna mieli usłyszeć od funkcjonariuszy, że "mają dosyć zajmowania się tą sprawą i że już nie chce im się tu przyjeżdżać". Paweł P. opowiadał, że policjanci "powiedzieli wprost, że mogę dostać 25 lat, ale jeśli się przyznam, to będzie tylko 15 lat". 34-latek twierdził, że jest przez to bezrobotny i nie może prowadzić firmy, a nawet wejść na skrzynkę mailową, bo hasła miał na zabranym sprzęcie. – Nie mam swoich wzorów umów, które wypracowywałem latami. Wszystko dlatego, że poszedłem na imprezę 12 lat temu – mówił.
Dodał, że jest jedną z osób, którym najbardziej zależy na wyjaśnieniu sprawy zaginięcia sprawy Iwony Wieczorek. Nie krył obaw, że sam może stać się podejrzanym. – Nie wiem, czy niedługo po mnie nie przyjadą i mnie nie aresztują. Mogą szukać kozła ofiarnego. Niewinni też siedzą – powiedział wówczas Paweł P.. Twierdził, że śledczy "chcą z niego zrobić drugiego Tomasza Komendę".
Kim jest Joanna S., kobieta zatrzymana razem z Pawłem P.?
Poza Pawłem P. w środę 14 grudnia policja zatrzymała jeszcze jedną osobę. Początkowo RMF FM podało tylko tyle, że to kobieta. W czwartek więcej informacji na temat tożsamości kobiety opublikował "Fakt".
Jak podaje dziennik, to Joanna S., partnerka zatrzymanego Pawła P. Mężczyzna związał się z nią kilka miesięcy po zaginięciu Iwony Wieczorek. 34-letnia obecnie Joanna razem z nim wychowuje 2-letniego obecnie synka. Śledczy już wcześniej, według informacji dziennika, brali Joannę S. pod lupę. Miała być przesłuchiwana w sprawie, ale twierdziła, że nic nie wie.
Wiele lat temu dziennikarze "Polityki" dotarli do akt sprawy i specjalnego raportu. W nich jest mowa o tzw. numerze tożsamym do numeru Iwony Wieczorek. Z analizy logowania telefonów i billingów ustalono numer telefonu "poruszający się po drodze" z telefonem zaginionej dziewczyny.
Niektórzy przesłuchiwani świadkowie wskazali, że numer należał do Joanny, ówczesnej i obecnej partnerki Pawła. Tyle przynajmniej wynika z ustaleń "Polityki", które ujawniono w 2013 roku. Możliwe, że był to trop wyolbrzymiony przez prasę.
Joanna S. była w budynku podczas przeszukania domu Pawła P., gdy jemu samemu nie pozwolono wejść do środka. W rozmowie z dziennikarzami Onetu przekazała, że policjanci mieli twierdzić, iż Iwona nie żyje i namawiać Pawła P. do przyznania się do zbrodni. – Śmiali się nawet, że dobrze nam trawnik rośnie, bo jest nawożony zwłokami – mówiła Joanna S.
Kim jest mężczyzna z ręcznikiem?
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, policja zamieściła w ostatnią sobotę (10 grudnia) w mediach społecznościowych nagrania, na których widać poszukiwanego "mężczyznę z ręcznikiem". W śledztwie jego wątek pojawiał się już wcześniej. Mężczyzna szedł za Iwoną Wieczorek w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku, gdy wracała z zabawy w Sopocie do domu w Gdańsku. Opublikowane przez policję nagranie miało być przełomowe – udało się bowiem ustalić, jak mężczyzna dokładnie wygląda.
"Po publikacji nagrania dotyczącego nowych okoliczności w sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek skontaktowało się z nami wiele osób, wśród nich osoba z nagrania. Trwają dalsze czynności, z uwagi na dobro śledztwa nie komentujemy nowych ustaleń" – informowała w niedzielę KGP.
Jednak z informacji, do których dotarł Onet, a które ukazały się 14 grudnia, wynika, że nagranie nie było przełomem. "Mężczyzna z ręcznikiem" po 12 latach od zaginięcia Iwony Wieczorek zgłosił się na policję. Ma nie być brany pod uwagę jako potencjalny sprawca – wynika z nieoficjalnych ustaleń portalu.
Informator Onetu miał wyjawić, co mężczyzna zeznał podczas rozmowy ze śledczymi. Powiedział im, że "nie pamięta, czy za nią szedł" (za Iwoną Wieczorek). Jak powiedział rozmówca portalu, "mężczyzna z ręcznikiem" twierdził, że nie ma żadnej wiedzy na temat zaginięcia dziewczyny.
Wątek czarnego bmw
Do zaginięcia Iwony Wieczorek doszło w nocy 16 lipca 2010 roku. 19-latka bawiła się na imprezie w "Dream Clubie" w Sopocie razem ze znajomymi: koleżanką Adrią i trzema kolegami: Pawłem, Markiem i Adrianem. W trakcie imprezy dwukrotnie chciała opuścić samotnie klub, jednak odwodzili ją od tego znajomi.
Iwona wyszła z klubu o godzinie 2:50. Po godzinie 4 zadzwoniła do Adriana, ale później rozładowała jej się komórka. O 4:12 kamery monitoringu pokazały, jak idzie chodnikiem przy wejściu na plażę nr 63 w Jelitkowie. Od tamtej pory nie wiadomo, co się z nią stało. Sprawę bada tzw. prokuratorskie Archiwum X w Małopolskim Wydziale Zamiejscowym Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej.
W ostatnim czasie na jaw wyszło, że funkcjonariusze policji mieli badać wątek czarnego bmw. Samochód miał być widziany w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku w okolicach molo w Brzeźnie. Sprawę opisała w portalu i.pl Gabriela Jatkowska, dziennikarka specjalizująca się w tematyce kryminalnej, zajmująca się sprawami związanymi z przestępczym światkiem w Trójmieście.
Dziennikarka ustaliła, że w okolicach molo miał być Daniel S., pseudonim "Szrama", poszukiwany wówczas w sprawie zabójstwa trójmiejskiego gangstera "Zachara". Miał być widziany z drugim mężczyzną w okolicach molo, gdzie – jak pisała – "mieli zaczepiać młode kobiety". Do doniesień o czarnym bmw dotarli wspomniani już Janusz Szostak i Marta Bilska. Skontaktował się z nimi informator, który miał w jednym z mężczyzn na deptaku rozpoznać "Szramę".