Szpila wyjaśniła, czemu nie przyjęła Grand Pressa. "Przekroczył moje granice". Skworz odpowiada
- Agnieszka Szpila wyjaśniła, że nie przyjęła nagrody, ponieważ miała zostać bardzo źle potraktowana przez Andrzeja Skworza podczas rozmowy telefonicznej
- Szef magazynu "Press" rzekomo ją poniżał oraz oskarżał o egoistyczne zamiary
- Po publikacji tekstu dostaliśmy stanowisko drugiej strony.
Skandal podczas gali "Grand Press"
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, 13 grudnia odbyła się finałowa gala Grand Press. Nagrodzona publicystka Agnieszka Szpila odmówiła jednak przyjęcia nagrody za artykuł dotyczący osób z niepełnosprawnościami. Wyjaśnienie, które wygłosiła ze sceny, było krótkie i dość enigmatyczne. - Stoję tu przed państwem i jest to dla mnie chyba najtrudniejsze zadanie w ciągu ostatnich kilku lat, ponieważ tydzień temu wydarzyło się wokół tej nagrody w moim życiu coś tak bardzo nieprzyjemnego i przemocowego, że dziękując jury, dziękując wszystkim państwu za przeczytanie tego tekstu, niestety nie mogę tej nagrody przyjąć - oświadczyła. Później sama też nie ujawniała szczegółów dotyczących jej decyzji o odrzuceniu nagrody. Aktywistka opowiedziała o powodach podjęcia takiej decyzji dopiero w ostatnim wywiadzie z "Krytyką Polityczną".
"Wciąż przeżywam skutki tej rozmowy"
- Wciąż przeżywam skutki tej rozmowy, odczuwam je przede wszystkim w ciele. Wszystko mnie boli. Czuję się brudna, opluta, zhańbiona - dodała. Szpila wyjaśniła, że wbrew wcześniejszym plotkom nie prosiła założyciela dwumiesięcznika "Press" Andrzeja Skworza o dodatkowy czas na swoje przemówienie.
Jak wyjaśniała, nie wiedziała przecież, że zostanie nagrodzona. Chciała jednak, aby oprócz przemów zwycięzców, poruszone były inne kwestie społeczne.
- Chciałam na fali rozgłosu mojego tekstu móc wyjść na scenę i zaproponować zgromadzonym tam dziennikarzom i dziennikarkom kilka tematów, bez podjęcia których patologiczna sytuacja opisana przeze mnie w nominowanym tekście raczej się nie poprawi. Do tego, by ją odmienić, potrzebny jest szum medialny - dodała.
"Przekroczył już wszystkie moje granice"
Kobieta była zaskoczona gwałtowną reakcją mężczyzny. - Kiedy zwyczajowo przeprosiłam za sprawianie problemu i przeszłam do konkretu, mężczyzna mi przerwał, poirytowany i zniesmaczony prośbą. Jakbym poprosiła go nie o czas na powiedzenie czegoś bardzo ważnego w sprawie osób z niepełnosprawnościami, ale o możliwość wejścia na scenę i zrzygania się wszystkim zaproszonym na głowę - opisuje Szpila. Dodała, że słynny dziennikarz rzekomo ją upokorzył i cynicznie się z niej naśmiewał. - Potem, kiedy przekroczył już wszystkie moje granice, moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Straciłam głos, chyba pierwszy raz w życiu, zaczęłam się trząść i popłakałam się jak mała dziewczynka - twierdzi.
- Kompletnie nie liczyłam na to, że zdobędę tę nagrodę. Tylko że ja właśnie z tego myślenia o ludziach do niego zadzwoniłam. Mnie chodziło o trudną sytuację osób z niepełnosprawnościami. O możliwość zrobienia czegoś dobrego w tej sprawie właśnie dzięki tej galii... - podsumowała.
Redaktor naczelny "Press" Andrzej Skworz o rozmowie z Agnieszką Szpilą: Jedno zdanie prawdy
Redaktor naczelny "Press" w sprostowaniu wysłanym do redakcji naTemat odniósł się do wywiadu Agnieszki Szpili dla "Krytyki Politycznej". Stwierdził, że jedynym prawdziwym cytatem, którego użyła pisarka było "Otóż pani się myli: pani nie myśli o ludziach, tylko o sobie". Jak dodał, reszta wyznań Szpili są jej językiem i subiektywnymi odczuciami.
Skworz poinformował, że nie używał wulgaryzmów i nie obrażał Agnieszki Szpili podczas telefonicznej rozmowy, o której kobieta mówi w wywiadzie. Jak zaznaczył, pisarka "była zdumiona" tym, że nie wyraził zgody na wydłużenie czasu jej przemówienia podczas gali. "Każdy zwycięzca Grand Press ma tyle samo czasu na wypowiedź, a ja nikomu nie zagwarantuję ani zwycięstwa, ani dodania czasu na podziękowania" - tłumaczył.
Dziennikarz stwierdził, że tuż przed rozpoczęciem gali Agnieszka Szpila zadzwoniła do niego ponownie w celu negocjacji, ale ten poinformował ją, że w tej sprawie powinna rozmawiać z organizatorką wydarzenia. Przyznał też, że nie rozumie wyznań pisarki, sugerujących, że ta rzekomo "czuła się zhańbiona", a mimo wszystko próbowała po raz kolejny negocjować czas wystąpienia.
Naczelny "Press" dodał, że nie informował innych jurorów o naciskach ze strony Szpili. Zaznaczył przy tym, że sprostowanie wystosował tylko dlatego, by "nagrodzeni dziennikarze nie mieli wątpliwości co do standardów Grand Press".