Święta spędzę w hotelu i wszyscy mi zazdroszczą. I nie chodzi o pieniądze

Dorota Kuźnik
22 grudnia 2022, 12:52 • 1 minuta czytania
Jeśli jesteście w grupie, której na myśl o wigilijnej kolacji w rodzinnym gronie robi się słabo, może warto pomyśleć o zmianie. W Boże Narodzenie niekoniecznie musicie robić to, co wypada. Niekoniecznie święta trzeba też spędzać w domu. Kiedy mówię, że wyjeżdżam z rodziną do hotelu, by uciec od gęstej atmosfery i ciężkich dyskusji, wielokrotnie słyszę: "ale ci zazdroszczę".
Zdjęcie ilustracyjne Photo by freestocks on Unsplash

Święta Bożego Narodzenia w moim domu to wieczne dylematy. Z uwagi na to, że część rodziny za sobą nie przepada, organizacja wspólnej Wigilii jest dużym wyzwaniem. Część najbliższych żyje w pojedynkę, więc głupio ich zostawiać, bo końcu to jednak Boże Narodzenia, w które "nikt nie powinien być sam". Siłą rzeczy ktoś na święta musi takie osoby do siebie przygarnąć. I tak rokrocznie padało na moją rodzinę i nasz otwarty dom (stricte, to mieszkanie), który staramy się prowadzić.


Szczerze, to wszystko byłoby ok, gdyby te święta (skoro w naszym domu) były na naszych zasadach. Niestety dotąd był to festiwal ustępstw, próśb i sprzeciwów, po którym wszyscy domownicy mieli dosyć.

W parze z problemami przy organizacji świąt (oprócz zwaśnionych rodzin) szły te związane z przestrzenią, no i oczywiście jedzeniem. W końcu w tym kraju jest to postawą udanego Bożego Narodzenia.

Trzy zupy wigilijne dla dziewięciu osób

Mimo moich próśb i apeli, rodzina z jednej ani drugiej strony nie przyjmowała do wiadomości, że można jedzenie po prostu zamówić. Poszczególni członkowie (szczególnie ci skonfliktowani) szykowali konkurencyjne dania, robiąc przy tym zawody, kto zrobi je lepiej.

Kończyło się to tym, że na przykład raz na wigilijnym stole stanęły trzy zupy, a grzybową z zeszłego roku, której nikt nie tknął, rozmroziłam w marcu.

Niektórzy z członków rodziny ostentacyjnie jedli wyłącznie potrawy, które samodzielnie przygotowali i nawet nie patrzyli na siebie przy stole.

Nauczona doświadczeniem z poprzednich lat, zrezygnowałam z zamawiania cateringu. Wiedziałam, że to bez sensu, bo i tak nikt nie zrobi sobie niczego z moich próśb i wniosków.

Sama Wigilia również daleka była od ideału. Tradycyjne łamanie się opłatkiem było festiwalem sztucznych życzeń, a niezręczną ciszę wypełniała wyłącznie obecność małych dzieci. Może przetrwanie nie było trudne, bo już przywykliśmy, ale było to kolejne Boże Narodzenie, któremu daleko było do magicznego, czy nawet przyjemnego.

Święta z polityką

Ogromnie się cieszę, że moja rodzina ma przynajmniej podobne poglądy polityczne. Znajomi podzielili się ze mną jednak wspomnieniami, które skutecznie pokazują, że ta sfera potrafi poróżnić rodziny na lata.

Tak było w przypadku mojej koleżanki, której rodzina dzieliła się na wyznawców Platformy Obywatelskiej i fanów Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Choć oba ugrupowania już wówczas stanowiły opozycję, to nie przeszkodziło im pokłócić się do tego stopnia, że doszło do bójki.

Dodatkowo dochodzą kwestie światopoglądowe. Trudno o zgodność między pokoleniami, natomiast gdy przy stole spotykają się osoby wierzące i niewierzące, bywa bardzo ciężko.

Co się wtedy dzieje, pewnie nikomu opowiadać nie trzeba, ale z pewnością nie sprzyja to spokojnemu jedzeniu ryby i cieszeniu się kolędami. Znosić tę atmosferę cichaczem oczywiście można. Pytanie, czy się chce.

My, jako gospodarstwo domowe stwierdziliśmy, że nam się nie chce. Nie chce nam się gotować, prosić, znosić ustępstw i chodzić na kompromisy, wysłuchiwać i na koniec jeszcze po wszystkim mieć dosyć. Sposobem na to było postawienie rodziny przed faktem dokonanym. Postanowiliśmy pojechać do hotelu na Boże Narodzenie i zaproponować bliskim, że jeśli chcą spędzić tam święta z nami, to będzie nam bardzo miło.

Święta w hotelu jako alternatywa

Pamiętam, że kiedy w Polsce zaczęła pojawiać się "moda" na bożonarodzeniowe wyjazdy, wiele osób traktowało je z wielką pogardą. Polscy tradycjonaliści z obrzydzeniem mówili o wizji świąt w ciepłych krajach, bo "jak to tak bez śniegu i z palmą zamiast choinki".

Nie powiem, żebym nie miała wówczas podobnych odczuć. Przez 26 lat spędzałam Boże Narodzenie w jednym domu, zawsze z tymi samymi ludźmi. Kiedy przyszło mi zrobić to pierwszy raz w innym miejscu, czułam się zestresowana. Bo "jak to tak, przecież to tradycja".

Tymczasem wiecie co? Okazało się, że było to najlepsze Boże Narodzenie w moim życiu. Bez spiny, bez sztuczności i bez przerostu formy nad treścią. A jak coś jest dobre, to czemu tego nie powtórzyć?

Zgłosiła się jedna babia, która inaczej byłaby sama. Tradycjonalistka, która dotąd nie wyobrażała sobie, że można nie ugotować barszczu, nie ulepić samodzielnie uszek i spędzić święta gdzieś indziej niż w swoim domu, lub domu swoich bliskich. Ale się przełamała, jak każdego roku łamią się inni, którzy z jakiegoś powodu decydują się na święta na swoich warunkach.

Hotelowa magia Bożego Narodzenia

W planie hotelowych świąt są uroczyste posiłki, które każda rodzina je w swoim gronie. Do tego kuligi, koncerty kolęd, animacje dla dzieci, wizyta Świętego Mikołaja i inne atrakcje, również dla dorosłych.

My spędzimy święta razem, ale co roku są też tacy, którzy wigilijny wieczór spędzą w pojedynkę, bez towarzystwa lub w towarzystwie kompletnie obcych osób. Są nawet biura podróży, które specjalizują się w organizacji świątecznych wyjazdów dla singli. Stan już na 15 grudnia 2022 – wszystkie miejsca zajęte.

Czy tegoroczna wigilia pozwoli mi poczuć magię Bożego Narodzenia, na jaką czekam od dzieciństwa, tego nie wiem. Czy cieszenie się niezakłóconym niczym czasem z rodziną jest bardziej świąteczne niż gotowanie, mycie podłóg, okien i naczyń? Zdecydowanie.

Pewne jest, że nie będę musiała myśleć o tym, jak posadzić przy stole ludzi, żeby nie zagęszczać i tak gęstej atmosfery. Spędzę czas z rodziną bez zastanawiania się nad tym, jak zmieścić do lodówki niedojedzone potrawy i że jeśli nie sprzątnę naczyń, nie będzie jak zjeść śniadania. W końcu będę mogła ubrać sukienkę, która będzie wpisywała się w klimat świątecznego party.

Najważniejsze jednak, że w końcu w święta może uda się kogoś uszczęśliwić, zamiast nieudolnie dogadzać wszystkim i udawać, że jest świetnie, choć wszyscy wiedzą, że nie jest.

Prezenty zaplanowaliśmy symboliczne. Prezentem będzie czas i swoboda, którą w tym roku damy sobie nawzajem. I tego życzę również Wam!