KSW 77: Chalidow pobił Pudzianowskiego jak młodszego brata. Wystarczyły dwie minuty

redakcja naTemat
18 grudnia 2022, 00:30 • 1 minuta czytania
To naprawdę trwało tylko chwilę. Wszyscy, którzy przez kilka godzin w emocjach oczekiwali na walkę wieczoru, tak na dobrą sprawę mogli poczuć się... rozczarowani. Mamed Chalidow pokazał Mariuszowi Pudzianowskiemu swoją wyższość w ringu i pokonał go w walce wieczoru podczas gali KSW 77 w Gliwicach. Całość trwała raptem dwie minuty.

Prawdopodobnie mało kto spodziewał się takiego rozstrzygnięcia tej walki. Mamed Chalidow, choć na tle Mariusza Pudzianowskiego może się pochwalić znacznie większymi sukcesami w KSW, przez praktycznie całą swoją karierę był związany z niższymi kategoriami wagowymi.

I na ringu było to widać. Chalidow, choć zgodził się na walkę w wadze ciężkiej, na tle Pudzianowskiego wyglądał jak młodszy brat – zresztą przystąpił do walki lżejszy od rywala o 24 kilogramy. Paradoksalnie już po rozpoczęciu walki to Pudzianowski był jednak tym młodszym, bezbronnym bratem.

Już po nieco ponad minucie walki obaj zawodnicy trafili bowiem z klinczu prosto do parteru. Chalidow, choć wyraźnie lżejszy, wykorzystał swoje doświadczenie i na ringowej macie szybko zdominował byłego strongmana – rzucił go na ziemię i zasypał rywala gradem ciosów. Zaczęło się od potężnego uderzenia łokciem, po którym "Pudzian" próbował już tylko przetrwać, podczas gdy jego rywal dalej atakował go pięściami.

Po chwili Pudzianowski okazał się bezbronny, a sędzia zmuszony do przerwania walki.

Finalnie pojedynek trwał zaledwie 114 sekund. Mamed Chalidow w ten sposób zadebiutował w kategorii ciężkiej oraz jednocześnie przerwał serię pięciu wygranych Pudzianowskiego w KSW.

Na ten moment trudno ocenić jednak, czy Mamed pozostanie w wadze ciężkiej. Czeczen z polskim paszportem może spróbować odzyskać swój mistrzowski pas w wadze średniej, który stracił rok temu po walce z Roberto Soldiciem. Chorwat jednak już nie walczy w KSW.