Mistrzostwa Polski w skokach odwołane, jest za mało chętnych. "A one dalej swoje"

Krzysztof Gaweł
20 grudnia 2022, 20:29 • 1 minuta czytania
Adam Małysz musi na początku swojej pierwszej kadencji w roli prezesa PZN zmierzyć się z nieoczekiwaną sytuacją. Mistrzostwa Polski w skokach kobiet zostały odwołane, bo było zbyt mało chętnych do rywalizacji zawodniczek. Nasi panowie święcą triumfy na skoczniach świata, a skoki kobiet leżą i kwiczą. Kadra jest bardzo słaba, daleko od czołówki, a do tego czołowe skoczkinie są skonfliktowane.
Mistrzostwa Polski w skokach odwołane, jest za mało chętnych. Nicole Konderla triumfowała w zawodach przed rokiem Fot. LUKASZ SZELAG/REPORTER

Mistrzostwa Polski w skokach narciarskich kobiet miały się odbyć w czwartek 22 grudnia na skoczni w Wiśle Malince. Miały, ale się nie odbędą, bo Polski Związek Narciarski właśnie je odwołał. Dlaczego? Bo nie ma tylu skoczkiń w naszym kraju, by rozegrać mistrzostwa. "Z powodu zbyt małej liczby zgłoszonych zawodniczek konkurs kobiet został odwołany" – przekazał PZN we wtorek w krótkim komunikacie zaskakującą wiadomość.

To kolejny dowód na to, że w polskich skokach pań dzieje się źle. I to niestety nie jest nowa wiadomość. Przed rokiem, tradycyjnie przed świętami Bożego Narodzenia, zorganizowano mistrzostwa Polski w Zakopanem. Na Wielkiej Krokwi tytuł wywalczyła Nicole Konderla, druga była Kinga Rajda, a trzecia Anna Twardosz. Dalej uplasowały się Kamila Karpiel, Joanna Szwab, Pola Bełtowska oraz Natalia Słowik.

W tym roku tak dobrze nie będzie, według dziennikarzy TVP Sport do rywalizacji zgłosiły się tylko cztery zawodniczki i PZN odwołał rywalizację, by uniknąć kompromitacji. Co dalej będzie ze skokami kobiet w naszym kraju? Od kilku lat rozwijają się dynamicznie w Skandynawii, Niemczech, Austrii, Japonii czy Słowenii, a w naszym kraju jest bardzo źle. I prezes Adam Małysz już na początek swojej kadencji będzie musiał się zmierzyć.

– Na pewno nie wygląda to optymistycznie i wesoło – mówił "Orzeł z Wisły" przed rokiem.

To nie pierwsze problemy naszych skoczkiń i zapewne nie ostatnie. Przez lata Biało-Czerwone prowadził Łukasz Kruczek, ale po trzech latach zrezygnował wiosną i trzeba powiedzieć jasno, że z drużyną pań sobie nie poradził. Nie on pierwszy i nie ostatni, nasze skoczkinie nie prezentują poziomu zbliżonego choćby do czołówki, do tego zespołem wstrząsają konflikty, jak opisany ostatnio Nicole Konderli i Kingi Rajdy.

Portal Sport.pl informował, że podczas konkursów Pucharu Świata w Titisee-Neustadt pierwsza z wymienionych zawodniczek poprosiła związek, by nie rezerwował jej noclegu wspólnie z koleżanką z kadry. Na miejsce zawodów dotarły oddzielnie, zdaniem dziennikarzy obie ledwo się tolerują. Atmosfera jest fatalna, nie ma więc mowy o dobrych wynikach i postępie, którego brak jest zauważalny od lat. Świat nam odjechał, a przecież na igrzyskach w Pekinie w konkursie drużyn mieszanych po medal potrafiła sięgnąć Kanada.

– Często w mediach słychać, że jakaś polska skoczkini zakończyła karierę. Tyle że kończyć karierę może ten, kto ją miał. Jeśli ktoś nawet kariery nie rozpoczął, może mówić o przygodzie ze skokami. Dziewczyny za dużo wymagają od wszystkich w kontekście tego, co osiągnęły. My wiele w nie zainwestowaliśmy, cały czas zmienialiśmy sztab, a one dalej swoje. To nie jest łatwa sytuacja – ostro zareagował legendarny skoczek w rozmowie z Wirtualną Polską.

– Dziewczyny mają się dogadać. Nie ma innego wyjścia – dodał Adam Małysz.

Mistrzostwa Polski mężczyzn w skokach narciarskich odbędą się planowo na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle Malince już w czwartek 22 grudnia. To będzie ostatnia próba dla skoczków Thomasa Thurnbichlera przed nadchodzącym 71. Turniejem Czterech Skoczni i zawody, które zadecydują o tym, kogo Austriak wybierze do składu na legendarną ekipę. Faworytem jest Dawid Kubacki, a o podium na pewno powalczą Piotr Żyła, Kamil Stoch czy Paweł Wąsek. Pierwsza seria rozpocznie się o godzinie 17:00.