Filmy świąteczne... nie mają sensu. Tych 10 rzeczy po prostu nie zdarza się w prawdziwym życiu
1. Kobieta zawsze wygląda, jakby za chwilę miała wystąpić w sesji dla "Vogue"
Ma nienaganną fryzurę i makijaż, nawet gdy właśnie się budzi. Albo przewraca na lodzie. Albo sypie śnieg. Jasne, w filmach świątecznych wszyscy muszą być piękni i atrakcyjni, jednak... bądźmy realistyczni. Nie da się wyglądać perfekcyjnie 24 godziny na dobę. Tymczasem bohaterkom filmów świątecznych jakimś magicznym sposobem się to udaje.
Na długim spacerze na mrozie nasza heroina nie tylko nie potrzebuje dziesięciu warstw ciepłych ubrań, ale jej skóra nawet nie czerwienieje od zimna. Gdy zdejmuje czapkę, jej włosy się nie elektryzują i dalej są ułożone w idealne fale. Słowem, w każdej chwili dnia i nocy wygląda tak pięknie, że mężczyzna jej życia (książę, patrz: punkt 8), którego przypadkiem spotka, w mig się w niej zakocha. Świąteczna magia? Pomarzyć zawsze można...
2. Mężczyzna jest księciem z bajki (często... dosłownie)
Niemal każdy świąteczny film to romans. Bohaterka poznaje miłość swojego życia w najdziwniejszych okolicznościach, dzięki czemu i ratuje swoje życie miłosne, i (obowiązkowo) poznaje prawdziwe znaczenie świąt. Ale porozmawiamy o mężczyznach.
W większości gwiazdkowych produkcji byli partnerzy to zwykle zadufane w sobie dupki, ewentualnie egoistyczni pracoholicy i nielubiące świąt korposzczury. Tymczasem "ci jedyni" to faceci marzeń, czytaj: nieistniejący. Są przystojni i atrakcyjni, dobrzy i wrażliwi, z szacunkiem traktują kobiety, lubią dzieci, umieją gotować, tańczą, śpiewają, robią aniołki na śniegu i udzielają się charytatywnie. A i nie mają problematycznych eks (jeśli w filmie świątecznym pojawia się "facet z przeszłością", to koniecznie jest wdowcem z uroczym, bystrym dzieckiem).
W świątecznych filmach Hallmarka mężczyźni, w których zakochują się bohaterki, są często dodatkowo bogaci, jednak najczęściej są to mężczyźni z małych miejscowości we flanelowych koszulach i swetrach w renifery, którzy... mają pieniądze (lub nagle je dostają, bo tak właśnie działa magia świąt) albo własny biznes (który zaczyna prosperować z takiego samego powodu, jak ten przed chwilą).
Ewentualnie są to książęta (oczywiście następcy tronu) z fikcyjnych europejskich królestw albo... średniowieczni rycerze. I podczas gdy niektóre filmy świąteczne się z tego wszystkiego naśmiewają ("Miłosna pułapka"), to i takich idealnych mężczyzn (i w ogóle ludzi) po prostu... nie ma.
3. Z facetem, który nie jest "tym jedynym", zrywa się jednym zdaniem
Bohaterka świątecznego romansu często jest już z kimś związana. Gdy poznaje jednak "tego jedynego" (patrz: punkt 2.), zdaje sobie sprawę, że nie tylko jest w tym związku nieszczęśliwa, ale to kompletny niewypał. Dlatego musi zerwać z partnerem, aby poznać smak prawdziwej miłości.
To zerwanie jest zwykle... bezproblemowe. To najczęściej miła rozmowa, która trwa trzy minuty i wystarcza zaledwie jedno zdanie, aby zakończyć całą relację. Nikt nie ma żadnych urazów i pretensji, nie potrzeba żadnych wyjaśnień i większych debat, a dobrze wiemy, że w życiu niekoniecznie tak się to odbywa. Ba, jeśli eks nie był kompletnym gnojkiem, to prawdopodobnie pozna miłość swojego życia w ostatniej scenie.
4. Bohaterowie zakochują się w sobie w "pięć minut"
Ekspresowa miłość nie jest oczywiście charakterystyczna jedynie dla filmów świątecznych, oglądamy przecież komedie romantyczne, w których postaci kochają się na zabój już po kilku dniach od spotkania. To zresztą niejedyna opcja, bo i w gwiazdkowych, i tych niegwiazdkowych romansach para często, a to najpierw się nie znosi, a potem pała do siebie uczuciem, a to zakochuje się w sobie od pierwszego wejrzenia.
Bohaterowie bożonarodzeniowych produkcji poznają się kilka dni przed świętami, a już w Wigilię są gotowi spędzić ze sobą życie. Proces zakochiwania się oczywiście zawiera takie obowiązkowe elementy jak wspólne ubieranie choinki, jazda na łyżwach, dokazywanie na świątecznym jarmarku i kolędowanie. Podsumowując, jeśli nie planujesz choinki w święta, albo masz drzewko, jednak już je ubrałaś, to zapomnij o miłości.
5. Single mają własne mieszkania i domy...
W filmach świątecznych życie jest piękne, dobre i miłe. Jasne, potrzebujemy trochę oderwania od rzeczywistości, ale własne cztery kąty bohaterów (zwłaszcza w dzisiejszej sytuacji ekonomicznej) to już przesada. Swoje mieszkanie to norma, a nawet jeśli bohaterka wynajmuje lokum w Nowym Jorku, to jakimś cudem może pochwalić się sporym metrażem i brakiem współlokatora. Nawet jeśli jest początkującą dziennikarką albo piecze pączki.
Jednak hitem są tutaj filmy Hallmarka, w których każdy (KAŻDY) mieszka w wielkich posiadłościach. Czy to singiel, czy samotna matka, czy młode małżeństwo. Wszystkich stać na własny dom, co brakiem realizmu przebija nawet spotkanie przystojnego księcia w sklepie spożywczym na rogu.
6. ... i nikt nie przejmuje się rachunkami za prąd, bo dekoracje świąteczne są najważniejsze
Amerykanie kochają Gwiazdkę, co wiemy nie od dzisiaj. Niektórzy świąteczni maniacy idą na całość z dekoracjami, ale to i tak nic w porównaniu z większością świątecznych filmów. Tutaj każdy dom obwieszony jest gazylionem świątecznych lampek, które błyszczą i migają 24 godziny na dobę. Ba, nawet każde drzewo jest obwieszone lampkami. Nie pytamy, kto płaci za prąd.
7. Wszyscy mają bardzo dużo czasu przed świętami
Macie czas przed świętami? No właśnie. Przecież trzeba posprzątać, ugotować, upiec, kupić prezenty. Tymczasem w świątecznych filmach wcale nie ma tego problemu. Nie dość, że bohaterowie mają wszystko gotowe już przed Gwiazdką (i nawet nie są zestresowani i podirytowani), to jeszcze mają czas na świąteczne festyny, codzienne spotkania z przyjaciółmi i... zakochanie. Nadludzie.
8. Przystojnego księcia poznasz wszędzie i bez żadnego problemu
W gwiazdkowych produkcjach albo jedziesz do fikcyjnego europejskiego księstwa w celu zawodowym (a to chcesz napisać artykuł o młodym księciu, a to musisz wytrenować jego niesfornego psa rasy corgie) i tam zakochujesz się z wzajemnością w arystokracie, albo poznajesz go zupełnie przypadkiem. Bo wiecie, książęta mają w zwyczaju samotne spacery po ulicach albo zakupy w lokalnym spożywczaku. Chyba właśnie tak Amerykanie wyobrażają sobie życie w europejskich monarchiach.
Jednym słowem, ze spotkaniem swojej prawdziwej miłości (w tym księcia) nie ma w świątecznych filmach żadnego problemu. Ta czai się na każdym rogu.
9. Bohaterka jest gotowa rzucić duże miasto i świetną pracę dla miłości
Miłość często wymaga poświęceń, ale świąteczne filmy (zwłaszcza te Hallmarka) wznoszą się tutaj na zupełnie kosmiczny poziom. Fabuła większości tytułów jest następująca: kobieta, która pracuje w korpo w dużym mieście i nie ma czasu na święta, wraca na Gwiazdkę do małej, rodzinnej miejscowości. Tam poznaje jego: prostego, życzliwego, przystojnego lokalsa (często sympatię z czasów szkolnych), który prowadzi kawiarnię / świeczkarnię / pensjonat / plantację choinek i (ewentualnie) jest samotnym ojcem.
Jego biznes podupada, ale bohaterka skrzykuje wszystkich mieszkańców, którzy w świątecznym duchu ratują źródło utrzymania mężczyzny. W międzyczasie para oczywiście się zakochuje. Finalnie bohaterka nie tylko spotyka więc miłość swojego życia (i nowych najlepszych przyjaciół), ale na własnej skórze czuje magię świąt i uświadamia sobie, co w życiu jest najważniejsze. Co? Miłość, rodzina i Boże Narodzenie.
Dlatego namyślanie się, czy wrócić do swojej świetnej pracy w mieście, czy zostać na prowincji i robić świeczki z ukochanym, nie trwa długo. Oczywiście zostaje, bo pieniądze, kariera i miejskie luksusy są zupełnie nieważne w obliczu (poznanej trzy dni temu) miłości.
Tymczasem życie jest nieco bardziej skomplikowane. Owszem, miłość jest ważna, ale dlaczego kobieta zawsze musi rezygnować dla niej z sukcesów? Zakładanie, że wszystkie mamy te same priorytety (a partner i rodzina zawsze są numerem jeden) jest i problematyczne, i zwyczajnie nieprawdziwe.
10. W święta zawsze pada śnieg, a zima jest biała
Chyba nie muszę tłumaczyć, dlaczego białe święta w każdym filmie świątecznym są... mało prawdopodobne w prawdziwym świecie. Globalne ocieplenie nie bierze jeńców, ale producenci gwiazdkowych romansowych uparcie udają, że kryzys klimatyczny nie istnieje i każda zima jest biała, mroźna i puchata. Owszem, budzi to nostalgię i robi klimat, ale z prawdą (niestety) nie ma za wiele wspólnego.