Wściekły kibic napadł na byłego trenera Canarinhos. Tym razem skończyło się na strachu
- Był trener reprezentacji Brazylii został napadnięty na ulicach Rio de Janeiro
- Agresor obraził trenera i miał żal o klęskę na MŚ. Ale nie zrobił mu krzywdy
- Canarinhos szukają nowego szkoleniowca, który pozwoli im wstać z kolan
Reprezentacja Brazylii przegrała mundial w Katarze w sposób, który wszystkich zadziwił. W fazie grupowej Canarinhos szli jak burza. Pokonali 2:0 Serbów po pięknych bramkach Richarlisona, potem odprawili 1:0 Szwajcarów po świetnym strzale Casemiro, a mając pewny awans do ćwierćfinału, pozwolili sobie nawet na porażkę z Kamerunem 0:1.
W 1/8 finału Kanarkowi rozbili bezradną Koreę Południową 4:1, grając kapitalną piłkę. I wtedy wszystko się zacięło.
W walce o półfinał Brazylia zmierzyła się z wicemistrzami świata Chorwatami. Wielki faworyt MŚ miał odprawić Vatrenich bez większych przeszkód, ale nie potrafił się dobrać do skóry ekipie z Bałkanów. Gdy sędzia zarządził dogrywkę, zaczęły się obawy o to, czy wielki faworyt podoła wyrachowanym rywalom. I wtedy z pomocą przyszedł Neymar, który w 105. minucie trafił do bramki rywali. Szczęście było blisko, ale się nie udało.
W 117. minucie wyrównał Bruno Petković, a potem doszło do konkursu rzutów karnych, w których Chorwaci ograli jednego z głównych faworytów MŚ 4:2. I Brazylia dość niespodziewanie znalazła się za burtą mundialu. – Mój czas się skończył, tak jak zapowiadałem to półtora roku temu. Teraz dotrzymam słowa. Nie możemy z tego robić jakiegoś dramatu, są inni fachowcy, którzy mogą mnie zastąpić - mówił po meczu Tite.
Selekcjoner, który przejął zespół w 2016 roku, miał odejść po wygraniu MŚ. Ale nie udało mu się wprowadzić drużyny do czwórki i sięgnąć po pierwszy medal od 2002 roku. Przed czterema laty Brazylia nie dała rady Belgii (1:2) w ćwierćfinale, teraz lepsi okazali się Chorwaci.
A żeby było ciekawiej, turniej wygrali Argentyńczycy, czyli odwieczny rywal Canarinhos. To sprawiło, że w Kraju Kawy kibice są zrozpaczeni i smutni.
61-letni Tite, a właściwie Adenor Leonardo Bacchi, doświadczył tego na własnej skórze w sobotę. Na ulicy Rio de Janeiro został napadnięty przez nieznanego sprawcę. Ten zerwał z jego szyi złoty łańcuszek, wymownie obraził trenera i obarczył winą za klęskę Canarinhos na mundialu w Katarze. A potem uciekł w nieznanym kierunku, co odnotowały media. Byłemu już selekcjonerowi na szczęście nic złego się nie stało.
W Brazylii trwa już poszukiwanie szkoleniowca, który poprowadzi zespół podczas Copa America (tutaj też najlepsza była ostatnio Argentyna), a potem w trakcie mundialu w USA, Kanadzie oraz Meksyku w 2026 roku. Faworytami mediów są Carlo Ancelotti oraz Josep Guardiola, ale ich zatrudnienie wydaje się mało prawdopodobne. Obaj wolą pracować w klubach.
Na pracę długo czeka też Zinedine Zidane i jego też widzą za sterami kadry Brazylijczycy. To o tyle ciekawe, że to Francuz pogrążył Canarinhos w finale MŚ w 1998 roku. Wydaje się, że zespół może przejąć Dorival Junior, który odbudował siłę Clube de Regatas do Flamengo po Portugalczyku Paulo Sousie. A może ktoś inny? Na pewno będzie ciekawie, bo gigant musi wstać z kolan.