Nano-influencerzy i powrót... konserw z jedzeniem. Trendy na 2023 rok są jak szok termiczny
Barbiecore
Słowo "core" na dobre wpisało się w język, jakim mówimy o modzie – również w Polsce. Mieliśmy już choćby normcore (zamierzone uciekanie od tego, co "modne" w ubiorze, które stało się... modą samą w sobie) czy cottagecore (styl a la romantyczna mieszkanka domu z ogrodem pośrodku niczego, rozmiłowana w lnie, sukienkach w łączkę i słomkowych kapeluszach), obecnie nadchodzi zaś barbiecore.
Styl Barbie brzmi jak coś, co mogą pokochać co najwyżej 6-latki? Nie w tym przypadku. Barbiecore sponsoruje bowiem w pierwszej kolejności Viva Magenta - kolor roku instytutu Pantone, którego nadreprezentację już teraz możemy znaleźć na wybiegach, ale i w sieciówkach.
Mocny róż wpadający w odcienie czerwieni ma być (przynajmniej zdaniem Leatrice Eiseman – dyrektorki Pantone) emanacją nie tyle słodkiej dziewczęcości (jak kolor 2017 – Millennial Pink), co werwy, radości i odwagi. Ot, nowy kolor rebeliantek.
Ta, jak "prawdziwy mężczyzna" różu się nie boi, tak pewna siebie kobieta nie obawia się, że róż ją zinfantylizuje.
Dodajmy do tego, że w lipcu tego roku na ekrany kin wchodzi film "Barbie" (w tej roli Margot Robbie) w reżyserii Grety Gerwig – i nie będzie to bynajmniej film dla dzieci. Już sam trailer zelektryzował widzów, trudno więc nie spodziewać się hitu. Być może to seans przekona nieprzekonanych, że "Pink is the new black".
Solo dining i puszka sardynek
Wyprawa do restauracji w pojedynkę dla wielu osób (łącznie ze mną) jest wciąż nie do pomyślenia. Bo i co tu robić? Patrzeć się w talerz? Gapić na ludzi? Nad tym wszystkim unosi się jeszcze nimb lęku przed byciem wziętym za osobę na tyle osamotnioną, że nie miała nawet z kim przyjść.
Tymczasem w amerykańskich metropoliach zaczyna przybywać modnych knajp, które są nastawione na osoby przychodzące w pojedynkę – i to bynajmniej nie w porze lunchu.
Solo dining ma wpisywać się nie tyle w atomizację społeczeństwa (z której pewnie częściowo wynika trend), co w tzw. self-care. Koniec końców przyjemniej zjeść świeżo przygotowane potrawy w pięknym wnętrzu, niż irytować się na dostawcę jedzenia, po czym konsumować letnią już kolację z plastikowej tacki.
Samotne wyprawy do knajp mają też być czasem do zrelaksowania się, namysłu, a także pełniejszego skupienia się na własnym talerzu i pełniejszego odczuwania smaku potraw.
Drugim zaskakującym trendem kulinarnym jest wielki powrót konserw, które większość z nas kojarzy co najwyżej z obozów harcerskich czy wczasów pod gruszą. Tyle że konserwy Anno Domini 2023 w niczym nie przypominają paprykarza szczecińskiego i spółki.
Zapowiada się raczej fine dining z puszki – świetnej jakości ryby i mięsa z wysublimowanymi dodatkami, a w dodatku z tą przewagą w stosunku do innych gotowych produktów w stylu gourmet, że puszki znacząco przedłużają datę przydatności do spożycia.
I myliłby się ten, kto uznałby, że to jakieś nowinki zza Oceanu. Jeszcze w trakcie pandemii właściciel krakowskiej restauracji Ed Red postawił właśnie na tego typu produkty. Z puszki zjemy już choćby policzek wołowy w sosie demi-glace czy kaczkę konfitowaną z jabłkiem.
Monokosmetyczka
Kilka lat temu jednym z największych trendów kosmetycznych była tzw. koreańska pielęgnacja skóry ze swoimi "siedmioma krokami" zakładającymi m.in. używanie jednocześnie kremu, serum i esencji czy dwufazowe mycie twarzy.
I choć długie godziny poświęcane własnemu licu raczej nie weszły nam w nawyk, po niegdysiejszej modzie zostały nam półki drogerii pełne kosmetyków z Korei.
Nowy trend kosmetyczny to kompletna odwrotność "siedmiu kroków". W skrócie można określić go jako "im mniej, tym lepiej". Oczywiście jeśli ma się odpowiednio dobrane kosmetyki, bo i lepszy jest jeden dobry krem i płyn do mycia twarzy, niż mnożenie bytów.
W nurt kosmetycznego ascetyzmu wpisuje się też ograniczenie testowania "bo było w promocji, a może dobre" na rzecz stałej rutyny pielęgnacyjnej.
BeReal i spółka
BeReal okrzyknięto ulubioną aplikacją społecznościową generacji "Z", ale w przeciwieństwie do TikToka znakomicie odnajdą się tu i ludzie, którzy przekroczyli już trzydziestkę.
Twórcom BeReal udało się dokonać niemożliwego. To dziś bodajże jedyne medium społecznościowe, które uniemożliwia pudrowanie rzeczywistości i kreowanie wizerunku.
Pomysł jest tu tyle prosty, co genialny. Raz na dobę BeReal wysyła powiadomienie na telefon – użytkownicy mają od tej pory dwie minuty, by pokazać znajomym, co aktualnie robią. Po wejściu w aplikację na telefonie włączają się jednocześnie oba obiektywy – przedni i tylny.
Et voila – publikujemy zdjęcie i możemy podejrzeć, gdzie są i co robią osoby, które dodaliśmy do znajomych. A że godziny alertów są najróżniejsze (choć z zachowaniem ciszy nocnej) najróżniejsze są i zajęcia. Nigdzie indziej nie zobaczylibyście, jak koleżanka z gimnazjum smaży placki ziemniaczane, szef leży w łóżku i że dawna miłość ma pierdolnik w salonie.
Aplikacja, mimo że powstała w 2020 roku, popularność zaczęła zyskiwać dopiero jesienią dwa lata później. I okazała się takim sukcesem, że podobna funkcja (alerty i brak czasu na pudrowanie nosa i 50 selfie) została już skopiowana przez Instagram i TikToka.
Mimo to liczba pobrań BeReal nie maleje - wprost przeciwnie. Poszukiwanie autentyzmu w mediach społecznościowych w 2023 roku stanie się wreszcie potrzebą nie tylko deklaratywną.
I ty możesz być influencerem!
Ze wspomnianym poszukiwaniem autentyczności ściśle wiąże się i kolejny trend. Mianowicie nano-influencing i UGC (user-generated content).
Nano-influencerem możemy nazwać osobę, która prowadzi na Instagramie konto obserwowane przez mniej niż 10 tys. osób (w przeciwieństwie do mikro-influencera skupiającego wokół siebie po kilkanaście lub kilkadziesiąt tys.).
Firmy zajmujące się influencer-marketingiem już dawno zauważyły zaskakującą z pozoru prawidłowość – jeśli chodzi o skuteczność kampanii konkretnych usług czy produktów, statystycznie znacznie lepiej wypadają mniejsze konta.
I choć jeszcze pięć lat temu nikt o zdrowych zmysłach nie wykupiłby reklamy u osoby obserwowanej przez zaledwie kilka tysięcy osób, okazuje się, że w nano-influencingu jest ogromny potencjał, bo i obserwujący o wiele bardziej ufają użytkownikom, których trudno określić jako osoby znane.
Pomaga w tym i fakt, że osoba prowadząca profil dla kilku tysięcy osób co do zasady jest w stanie odpisywać na komentarze i wiadomości prywatne, co buduje bliską więź z followersami, którzy uważają ją za "dalszą znajomą", nie zaś "gwiazdę internetu" żyjącą de facto z ich czasu i uwagi.
Marketerzy widzą też szanse w UGC (user-generated content), czyli materiałach (postach, relacjach, rolkach) tworzonych przez osoby prywatne. Zdaniem specjalistów w 2023 roku nastąpi prawdziwy boom, jeśli chodzi o zachęcanie takich osób, by publikowały treści z oznaczeniem miejsc czy produktów. Już teraz zdarza się, że restauracje oferują drobne zniżki za sam fakt oznaczenia się w danym lokalu.
Zaufać AI
Długo traktowaliśmy (a może i wciąż traktujemy?) komputery jako mega-kalkulatory (nie, żeby w pewnym sensie nimi nie były). Nieomylne maszyny wykonujące proste polecenia. Jeśli zaś maszynie zdarzał się mylić – wina leżała po stronie człowieka (zazwyczaj twórców algorytmu).
Zdaniem specjalistów z Deloitte'a największym wyzwaniem nadchodzącego roku (ale i pewnie całej dekady) będzie przekonanie ludzi do korzystania ze sztucznej inteligencji. Już teraz dane pokazują, że firmy, które używają AI w codziennej pracy, osiągają swoje cele znacznie szybciej od konkurencji.
Problem polega na tym, że ludzie nie korzystają z tego czego się boją i/lub nie rozumieją. A tak jest właśnie w przypadku sztucznej inteligencji (bo i kto nie słyszał, że zabierze nam ona miejsca pracy).
Ostatnie lata spędziliśmy na uczeniu komputerów, by lepiej nas rozumiały. Tymczasem nadchodzą czasy, w których to naszym zadaniem będzie lepiej zrozumieć technologię by jak najefektywniej z niej korzystać. Większym problemem będzie jednak zbudowanie zaufania człowiek-maszyna (a raczej człowieka do maszyny).
Czytaj także: https://natemat.pl/454027,czy-cola-zero-jest-szkodliwa-napoje-light-pomagaja-w-odchudzaniu