Gąsiorowski o rozwoju Formuły 1 na przestrzeni lat. "Zobaczyliśmy kierowców bez kasków"

Maciej Piasecki
16 stycznia 2023, 06:10 • 1 minuta czytania
Formuła 1 to jeden z najprężniej rozwijających się sportów ostatnich lat. Rywalizacja najlepszych kierowców świata przyciąga miliony fanów na całym świecie. O fenomenie F1 oraz jej znaczących przemianach porozmawialiśmy z Michałem Gąsiorowskim, komentatorem i ekspertem Formuły 1 w Eleven Sports.
Duet Ferrari w nadchodzącym sezonie zapewne będzie chciał liczyć się w walce o mistrzowski tytuł Formuły 1. Fot. BEN STANSALL/AFP/East News

Michał Gąsiorowski to postać, która jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych wśród polskich kibiców Formuły 1. Jego głos oraz obecność w studio to nieodzowna część każdego kolejnego sezonu rywalizacji najlepszych kierowców świata.

Ekspert oraz komentator Eleven Sports w specjalnym wywiadzie opowiedział o tym, jak zmienił się i ciągle zmienia świat F1 w ciągu ostatnich lat.

Maciej Piasecki: W piłce nożnej wprowadzono system VAR, który okazał się mieć kluczowe znaczenie dla jej rozwoju. Gdzie szukać najważniejszych zmian Formuły 1 w ostatnich latach?

Michał Gąsiorowski: Musielibyśmy cofnąć się do momentu, w którym zmienił się właściciel praw do Formuły 1. Doszło wówczas do zmiany, Bernie Ecclestone przestał być szefem, a F1 stała się własnością amerykańskiej spółki Liberty Media.

To zmieniło podejście, jak Formuła 1 chciała być postrzegana na świecie. Ecclestone zrobił dla F1 bardzo dużo, zarówno pod względem bezpieczeństwa, jak i atrakcyjności. Przykładowo to właśnie on wprowadził Onboardy na bolidach, jeszcze w latach 80. Dodatkowo Eccelstone zaczął sprzedawać prawa do pakietów wyścigów F1, a nie tak jak miało to miejsce wcześniej, w ramach pojedynczych Grand Prix.

F1 według Eccelstone'a zaczęła jednak w pewnym momencie skrzypieć.

Bernie Eccelstone był człowiekiem nieco zacofanym technologicznie. Trzeba otwarcie przyznać, że F1 w XXI wieku bardzo mocno przyspieszyła. Dość powiedzieć, że jeszcze siedem lat temu Formuła 1 nie miała swojego profilu na Facebooku. Kierowcy czy członkowie zespołu nie mogli za to publikować filmików, czy zdjęć z paddocku.

To tylko pokazuje, jak dużo do zrobienia miała F1, żeby dotrzeć do młodszego widza. 

Amerykanie przejęli jednak stery i zrobili bardzo wiele, żeby unowocześnić rzeczywistość, która była wokół. Spójrzmy na social media. Dzisiaj profile zespołów czy samych kierowców, to wzór dla innych sportów. Duża kreatywność, błyskawiczna reakcja na wydarzenia. F1 pozwala też na ogromną dowolność treści, które są publikowane. Dzięki temu mamy okazję do zobaczenia mnóstwa detali. Nie ma nic lepszego niż zobaczenie życia Formuły 1 od wewnątrz.

Media społecznościowe to najlepsza ze współczesnych przyjaźni dla F1?

Tak, choć Liberty Media postawiło przede wszystkim na otwarcie na rynek amerykański, nie mam tu wątpliwości. Druga sprawa to rozwiązanie zagadki: Co Formuła 1 mogłaby zrobić, żeby pokazać ją od innej strony? Odpowiedź brzmiała: Odrobinę ją uczłowieczyć. F1 była, jest i będzie kojarzona, jako bardzo technologiczny sport. Nie brakuje w niej jednak elementu człowieczeństwa. 

Genialnym ruchem był serial „Formula 1: Drive to Survive” na Netfliksie. Zobaczyliśmy kierowców bez kasków, zakulisowe gry, emocje. To serial rewelacyjnie zrobiony, świetnie zmontowany, który wstrzelił się idealnie w potrzeby widzów i sprawił, że nawet jeśli ktoś nie interesował się F1, to chętnie go oglądał. Pokazywano tam bardzo ciekawe historie, wątki, a dzięki takiemu zbliżeniu do odbiorcy, publiczność Formuły 1 zaczęła rosnąć. 

To nie jest wyspecjalizowana publiczność, wiedząca wszystko o tajnikach tego trudnego sportu. Amerykanie sprawili jednak, że F1 stała się bardziej „show” niż wspomnianym, technologicznym wyzwaniem dla wybranych. 

Mam kilka zastrzeżeń do manipulacji faktami w tym serialu i momentami sztucznego budowania napięcia w kolejnych sezonach, ale generalnie to kamień milowy w budowaniu widowni tego sportu.

Czyli liczy się entertainment.

Właśnie. Uważam, że nikt na świecie nie umie tego robić lepiej niż Amerykanie. Oni są benchmarkiem dla wszystkich, od NBA, przez NFL, NHL. Naprawdę można się od nich uczyć. Te zwyczaje z lig w innych sportach przeniesiono do Formuły 1. 

Co jeszcze zmieniło się w świecie F1 w ostatnich latach?

Warto wspomnieć o elemencie rozwoju technologii transmisji. Formuła 1 jest pokazywana w super atrakcyjny sposób. Uważam, że obecnie jest to jeden z lepiej realizowanych w trakcie transmisji sportów, a to wcale nie jest takie łatwe. Liczba kamer, ujęcia, dążenie do coraz większej atrakcyjności.

Przykładem niech będą kamery w wizjerach kasków. One muszą spełniać określone wymogi jakości transmisji. Są super lekkie, bo ważą tylko 2,5 grama. Dodatkowo te kamery zapewniają odpowiednią liczbę wyprodukowanych klatek, pod względem jakości obrazu oraz synchronizację z mikrofonem.

Dodatkowo pojawiło się mnóstwo wyjaśniających grafik. Czasem bywają one niezbyt trafione, ale to jest pole do poprawy. Te grafiki poprzez odpowiednie zobrazowanie, robią F1 bardziej przyswajalną. 

A jak duże znaczenie ma rywalizacja pomiędzy dwójką czołowych kierowców? Do niedawna Max Verstappen walczył z Lewisem Hamiltonem, teraz bliżej Holendra był Charles Leclerc.

Tak, to w każdym sporcie ma znaczenie. Jeśli jest pojedynek, na który patrzy cały świat, to taka historia sprzyja dyscyplinie. Andre Agassi kontra Pete Sampras, Justyna Kowalczyk z Marit Bjoergen, Lionel Messi i Cristiano Ronaldo. Możemy tak wymieniać praktycznie w przypadku każdej dyscypliny, to dodatkowo nakręca oglądalność.

W Formule 1 trochę tego w pewnym momencie zabrakło. Po erze pojedynków Fernando Alonso z Michaelem Schumacherem, było kilka sezonów przestoju. Następnie era Sebastiana Vettela i Red Bulla, później Mercedesa. To nie pomogło, zabijało atrakcyjność dyscypliny.

W pewnym momencie zbliżenie się do samochodu było bardzo trudne ze względu na aerodynamikę. Z tego też względu wprowadzono tzw. system DRS. Ta nowa generacja samochodów sprawiła, że podążanie za innym bolidem stało się zdecydowanie łatwiejsze. Co też ma wpływ na atrakcyjność widowisk. Niewiele było nudnych wyścigów, chociażby spoglądając na ostatni sezon.

Szczególne były sceny z finału 2021, czyli rywalizacja Verstappena z Hamiltonem i Red Bulla z Mercedesem. Rzadko się zdarza, żeby losy tytułu rozstrzygały się nie tylko w ostatnim wyścigu, ale na ostatnim okrążeniu. To tylko spotęgowało ten efekt, odnośnie do działalności Liberty Media. 

Netflix zapoczątkował zresztą trend związany z wątkami F1 w dziale rozrywki. Mieliśmy film „Wyścig”, gdzie bohaterami był Nicki Lauda i James Hunt. Daniel Riccardo został konsultantem przy serialu o życiu niekoniecznie tylko w F1, ale sportów wyścigowych ogólnie, który ma mieć wkrótce premierę.

Powstał też serial o Fernando Alonso, o Carlosie Sainzu, gdzie pojawia się również Carlos Sainz Jr. Dodatkowo w przyszłym roku powstanie film Josepha Kosinskiego, czyli reżysera „Top Gun: Maverick”, którego współproducentem będzie Lewis Hamilton.

A w roli głównej pojawi się Brad Pitt.

Czy Ferrari stać w tym nadchodzącym sezonie na ogranie Red Bulla?

Ferrari zawsze elektryzuje. To legendarny zespół, funkcjonujący niemal od samego początku historii Formuły 1. Jak prosi się dzieci, żeby narysowały sportowy samochód, to rysują czerwone auto. A to jednoznacznie kojarzy się właśnie z Ferrari, choć gwoli ścisłości, pierwsze takie z włoskiej stajni było żółte. 

Ten zespół ma jednak niezwykłą moc. Nawet jeśli nie wygrywali, bo popełnili sporo błędów, to ciągle się o tym mówiło.

W czym tkwi fenomen włoskiej legendy?

Enzo Ferrari, pasja, która towarzyszyła im od pierwszego występu. Słynny wyścig Le Mans i równie słynna rywalizacja z Fordem. Ferrari jest jak Porsche, tylko że bardziej. Wszystko to, co jest ekskluzywne czy mało dostępne, elektryzuje ludzi. Ferrari zawsze było legendą.

Każdy sezon Ferrari ma być tym, w którym walczą o zwycięstwo. Na ten mistrzowski tytuł czekają już bardzo długo, bo ostatni kierowca to Kimi Räikkönen, a wcześniej jeszcze czasy Michaela Schumachera.

W związku z oczekiwaniami kłopot Ferrari polega na kulturze zarządzania. To nic innego, jak sztuka popełniania błędów. Trzeba zrozumieć, że one są częścią życia i muszą się zdarzyć. Jeśli taki błąd się przydarzy, nie należy panikować, tylko usiąść i na spokojnie zastanowić się, co zrobić, żeby więcej takowego nie popełniać. 

Czyli Ferrari ma wszystko w swoich rękach i głowach.

Zagrać musi cały pakiet: samochód, kierowca i strategia na wyścig. Zbyt wiele składowych jest ważnych, żeby już teraz się określać. 

Pamiętam, kiedy Jean Todt został szefem Ferrari i zaczęli odnosić sukcesy. Francuz zatrudnił wówczas Rossa Brawna, jako dyrektora technicznego. Pierwszą decyzją Brawna było to, żeby połączyć dział aerodynamiczny z silnikowym, bo one funkcjonowały osobno. Dzięki obecności blisko siebie wymieniano się kluczowymi informacjami, wewnętrzna komunikacja świetnie działała i to przynosiło korzyści. 

Dzięki świetnemu zarządzaniu Ferrari zbudowało potęgę F1.

Ulubiony moment poprzedniego sezonu?

Tylko jeden? Będzie trudno wybrać ten jeden...

Możemy się umówić na sportowe podium.

To już brzmi lepiej!

Jako pierwszy wskazałbym wybrany manewrem roku pojedynek, w którym mierzyli się Sergio Perez, Charles Leclerc i Lewis Hamilton na Silverstone. To było niesamowite. Przepiękna walka, w której Perez i Leclerc walczyli, a ostatecznie wyprzedził ich właśnie Hamilton. To był super pojedynek, który pokazał, że obecnie walka między bolidami i jazda blisko siebie, jest odczuwalna. 

Kuriozalna była sytuacja w Japonii, kiedy Max Verstappen sięgał po mistrzowski tytuł. Tak naprawdę ze względu na zamieszanie z przepisami nikt do końca nie wiedział, dlaczego właśnie zapadło takie, a nie inne rozstrzygnięcie. To utkwiło mi w pamięci. 

Jako trzeci wybieram ponownie wydarzenie z Silverstone, mianowicie wypadek Guanyou Zhou. Z jednej strony pokazało to, jak niesamowicie Formuła 1 rozwija się pod względem bezpieczeństwa kierowców, kibiców czy stewardów.

Natomiast z drugiej strony przy tego typu sporcie, gdzie są tak duże prędkości i siły oddziałujące na kierowców i bolidy, nie da się wszystkiego przewidzieć. 

Samochód Zhou utknął w takim miejscu, którego nikt się nie spodziewał. Wpadł między opony a siatkę i tego nie dało się jakkolwiek wcześniej rozrysować. A druga sprawa to fakt, że nie wszystkie systemy bezpieczeństwa zadziałały. Specjalnie znajdujący się nad pałąkiem systemu Halo, nad głowami kierowców, został zniszczony. A nie powinien. 

Michał Gąsiorowski tęskni za czymś w dzisiejszej F1, patrząc na dawniejsze czasy?

My generalnie jesteśmy sentymentalni. Dlaczego „The Last Dance” zrobił taką furorę na świecie? Po pierwsze były to zdjęcia, których wcześniej nie widzieliśmy, a po drugie NBA lat 90. było fascynujące. I pewnie będziemy do tego wracać. A za 20 lat będziemy powracać do czasów z okresu 2020 roku. 

Każda dyscyplina sportu się zmienia, podobnie jak cały świat. Kiedy pada pytanie o najlepszego sportowca wszech czasów, jestem po stronie legendarnego komentatora Formuły 1. Murray Walker twierdził, że sens przy takich pytaniach ma jedynie porównywanie dekadami. 

Będąc sentymentalni tęsknimy za tym, co było, często nie doceniając tego, co jest.

Gdybym miał wybrać, to trochę szkoda, że F1 stała się taka super marketingowo wyspecjalizowana. Kierowcy nie pozwalają sobie na wypowiedzi, które kiedyś pojawiały się dużo częściej. Tak jak przykładowo Robert Lewandowski, oni dbają o każdy mini-szczegół swojego życia. Kiedyś tego nie było. Co nie znaczy, że obecnie kierowcy nie pozwalają sobie na „odpinanie wrotek”, ale ten luz jest trochę inny. 

Mam wrażenie, że dawniej dużo więcej można było mówić i robić kierowcom F1. 

Tęsknię za dźwiękiem, który uważam, że jest ważnym zmysłem. Silniki V8 brzmiały tak, że człowiek miał gęsią skórkę. Z drugiej strony, przebywanie z tym silnikowym dźwiękiem cały weekend, było uciążliwe. Teraz ten dźwięk jest inny, już nie tak fascynujący, ale pozwala łatwiej funkcjonować z F1 przez cały weekend Grand Prix na miejscu. 

Na koniec zapytam o polskiego kibica F1. Mam wrażenie, że mamy świadomych fanów, których liczba stale rośnie.

Zgadzam się. Moim zdaniem w Polsce są trzy grupy kibiców. Pierwsza z nich wyrosła z dawniejszych czasów Formuły 1, w latach 90., a nawet 80. ubiegłego wieku. To są zagorzali ludzie, znają historię, śledzą zmiany technologiczne.

Którzy nie kojarzą nazwy Jordan tylko z koszykówką, a z zespołem Formuły 1.

O właśnie, bardzo dobre porównanie! 

Druga fala kibiców to ludzie związani z „Drive to Survive”. Ten serial to naprawdę jedno z przełomowych wydarzeń w historii Formuły 1. 

Pamiętajmy też, że jest część fanów, która śledziła poczynania Roberta Kubicy. To podobna historia jak ze skokami narciarskimi. Była niedziela, godzina 14:00, warto było zobaczyć start, później w trakcie mniej więcej mieć rozeznanie w sytuacji, no i na mecie, jak poszło polskiemu kierowcy. 

Podobnie ogląda się skoki. Patrzymy na naszych, później na końcówkę drugiej serii. Czy ci kibice wiedzą, co technologicznie dzieje się w narciarstwie, konkretniej w skokach? Rodzaje kombinezonów, wiązań, buty. Myślę, że jakby zrobić jakiś szczegółowy test, niewiele osób miałoby pojęcie. Podobnie jest z Formułą 1.

Czego spodziewać się po nadchodzącym sezonie?

Nie spodziewam się, że stawka kierowców przewróci się do góry nogami. Marzy mi się sytuacja, w której trzy zespoły walczą o tytuł mistrzowski w nowym sezonie. Mam wrażenie, że jest ku temu bardzo duża szansa. 

Ferrari zrobi postęp, taką mam nadzieję. Rozwój Red Bulla zostanie trochę powstrzymany w związku z karami za przekroczenie limitu budżetowego, a wnioski powinien wyciągnąć Mercedes. Zazwyczaj jest tak, że pierwszy rok wprowadzenia nowych regulacji technicznych powoduje, że stawka jest rozciągnięta. A każdy kolejny sezon sprawia, że dystans się skraca. 

Cóż, po raz kolejny zapowiada się wiele ciekawego w Formule 1.