50-letni Kasai nie myśli o emeryturze. Japończyk już niedługo wróci do Pucharu Świata?
6 czerwca 2022 roku Noriaki Kasai skończył 50 lat. Doświadczony Japończyk nie zamierza jednak jeszcze zawieszać nart na kołek.
Cel: powrót do Pucharu Świata
– Celem na ten sezon jest powrót do Pucharu Świata. Do tej pory startowałem w nim 569 razy. Celuję w 600 występów – deklarował Kasai podczas grudniowego występu w lokalnych zawodach w Nayoro, w których zajął odpowiednio 13. i 19. miejsce. Nic wówczas też nie wskazywało, by jego powrót do światowej czołówki był realny.
Szansa znowu się jednak pojawiła. Weteran Kasai znalazł się bowiem w dziesięcioosobowej kadrze na konkursy Pucharu Kontynentalnego, które 14 i 15 stycznia odbędą się w Sapporo. A więc na skoczni, na której debiutował w PŚ trzykrotny medalista IO (Lillehammer 1994 – srebro w konkursie drużynowym, Soczi 2014 – srebro na dużej skoczni indywidualnie i brąz w drużynie). Było to w grudniu 1988 roku, a młody Noriaki był wtedy uczniem pierwszej klasy liceum.
I choć Puchar Kontynentalny nie cieszy się taką renomą i popularnością jak Puchar Świata, to Kasai będzie miał okazję wystąpić w oficjalnych zawodach. Dodajmy też, że po raz ostatni japoński skoczek wystąpił w konkursie PK w grudniu 2020 roku i zajął 35. miejsce.
W najbliższy weekend 50-latek stanie jednak do walki, by znaleźć się w składzie kadry narodowej na zawody Pucharu Świata, które również na Okurayamie zaplanowano tydzień później (20-22 stycznia). Aby tak się stało, potrzeba oczywiście dobrego występu w najbliższy weekend.
Zadanie jest też nieco ułatwione – z tytułu tzw. kwoty narodowej Japonia będzie mogła wystawić łącznie 12 swoich reprezentantów. Kasai na ponowny start w PŚ czeka od 2 lutego 2020 – wtedy w Sapporo był 36.
Dodajmy też, że pierwsza kadra Japonii nie wystąpi podczas zawodów Pucharu Świata w Zakopanem (14-15 stycznia) i we własnym kraju będzie przygotowywać się do zawodów w Sapporo.
Polacy są gazie
Nie da się ukryć, że w obecny sezon PŚ nie jest wybitny w wykonaniu japońskich skoczków. W zupełnie innych nastrojach są natomiast podopieczni Thomasa Thurnbichlera.
Austriak został latem trenerem kadry polskich skoczków i już w pierwszej poważnej imprezie poprowadził nasz zespół do wielkiego sukcesu. Drugie miejsce Dawida Kubackiego, czwarte Piotra Żyły i piąte Kamila Stocha w Turnieju Czterech Skoczni to dużo, a przecież rok wcześniej Biało-Czerwoni kończyli imprezę rozbici i przygnębieni.
Po zapaści i fatalnym sezonie mają już tylko złe wspomnienia i znów są na szczycie. A w dodatku Dawid Kubacki to lider Pucharu Świata, który w zawodach praktycznie nie schodzi z podium.
"Biało-Czerwoni znów są sobą, a przecież to nawet nie półmetek sezonu. A w dniach 21 lutego – 5 marca czekają nas mistrzostwa świata, jest zatem czas, by spokojnie dopracować detale i walczyć o złoto. Tak indywidualnie, jak w drużynie. I to jest znakomita wiadomość. Thomas Thurnbichler nadal zwraca uwagę na to, że jest co poprawiać. Ale tym razem jesteśmy na zupełnie innym pułapie. I o to w tej całej układance chodzi" – pisał niedawno Krzysztof Gaweł w naTemat.