Przepiękna walka do ostatniego skoku. Polacy blisko wygranej w Zakopanem, zabrakło punktu

Krzysztof Gaweł
14 stycznia 2023, 18:18 • 1 minuta czytania
Tylko jeden punkt rozdzielił reprezentacje Austrii oraz Polski na pierwszym miejscu w pierwszym drużynowym konkursie skoków w sezonie 2022/2023. Tym razem wygrali nasi rywale, ale Kamil Stoch, Paweł Wąsek, Piotr Żyła i Dawid Kubacki zaprezentowali się świetnie i na pewno za kilka tygodni powalczą w drużynie o medal MŚ. Być może nawet ten z najcenniejszego kruszcu. W niedzielę od 16:00 konkurs indywidualny na Wielkiej Krokwi.
Wspaniała walka do ostatniego skoku. Biało-Czerwoni blisko wygranej w Zakopanem Fot. CHRISTOF STACHE/AFP/East News

W Zakopanem na Wielkiej Krokwi w sobotę rozegrano pierwszy w sezonie konkurs drużynowy w Pucharze Świata. Biało-Czerwoni przed własną publicznością uchodzili za faworytów zmagań, a ich dobrą formę potwierdziły skoki w piątkowych kwalifikacjach. Do niedzielnych zawodów awansowało sześciu naszych skoczków, a trener Thomas Thurnbichler postawił na swoją żelazną czwórkę w sobotnich zawodach, choć z pewnością miał jeden czy dwa znaki zapytania.

Kamil Stoch rozpoczynał w naszej drużynie rywalizację i skokiem o długości 134 metrów dał Biało-Czerwonym prowadzenie. Bardzo mocno rozpoczęli też Austriacy, którzy po skoku Daniela Tschofeniga (137 metrów) byli wiceliderami, a do naszej ekipy tracili raptem 0,4 punktu. I jak się okazało, to właśnie te dwie drużyny do ostatniego skoku walczyły o triumf w zawodach na Wielkiej Krokwi. A za ich plecami o podium grały Słowenia, Niemcy i Norwegia.

Drugi skok w naszej ekipie oddał Piotr Żyła, który też huknął 134 metry i wówczas nasza przewaga wzrosła. Trzeci był Paweł Wąsek, który nie zawiódł i po próbie o długości 125 metrów trzymał nasz zespół w czołówce. Ale Austria miała w składzie Manuela Fettnera, jego 129 metrów wystarczyło, by zmienił się lider zawodów. I znów Polacy odzyskali przewagę, Dawid Kubacki skoczył 136,5 metra i dał nam miejsce na szczycie.

Austriacy mieli stratę, ale minimalną, bo 2,9 punktu to przecież bardzo niewiele. Przed drugą serią ciekawie zapowiadała się też walka o podium między Niemcami, Norwegami i Słoweńcami, a z rywalizacją pożegnała się kadra rumuńska, dla której sam udział w zawodach Pucharu Świata to już wielkie wydarzenie. Dla tysięcy fanów na Wielkiej Krokwi dopiero zaczynały się jednak kapitalne emocje.

Ale sami nie wiedzieli, co ich czeka po przerwie. Biało-Czerwoni ruszyli do walki bardzo spokojnie, Kamil Stoch skoczył 128 metrów. Po chwili Daniel Tschofenig uzyskał 134 metry, a Niemiec Markus Eisenbichler poprawił skokiem na 140. metr i w czołówce zrobiło się ciasno. Austria prowadziła przed Polską i Niemcami, którzy chcieli ścigać liderów. Odpadli szybko z rywalizacji, a nasi zaczęli odrabiać straty do gości z południa.

Piotr Żyła skoczył 134 metry, jednak Michael Hayboeck odpowiedział skokiem na 138. metr. I znów Austriacy powiększyli przewagę, mieli na półmetku serii finałowej 8,3 punktu. Trzeci w naszej ekipie Paweł Wąsek 127,5 metra, ale Manuel Fettner uzyskał 130,5 metra. I znów wszystko znalazło się w rękach Dawida Kubackiego, który zamykał finałową serię w naszej ekipie. Lider PŚ skoczył 127,5 metra, ale Stefan Kraft tylko 123,5 metra i zaczęło się liczenie...

Jak się okazało, Austriacy wygrali ten konkurs raptem o punkt, czyli dosłownie o włos. Zabrakło tak niewiele, ale drugie miejsce i seria równych skoków w Zakopanem muszą cieszyć. Podium uzupełnili Niemcy i to te trzy ekipy będą walczyć o złoty medal MŚ za sześć tygodni w Planicy. Groźni będą na pewno także Norwegowie i Słoweńcy, którzy gościć mają najlepszych skoczków świata już od 21 lutego. Ale na razie mają nad czym pracować.

Tymczasem w Zakopanem trwa święto skoków, w niedzielę 15 stycznia o godzinie 16.00 czeka nas rywalizacja indywidualna. Czy i tym razem Polacy znajdą się na podium? Jest na to duża szansa. Indywidualnie Dawid Kubacki miał w sobotę drugi wynik, Piotr Żyła dziewiąty, a Kamil Stoch ósmy. I każdy z nich na Wielkiej Krokwi może pokusić się o wygraną, co byłoby wspaniałą nagrodą dla tysięcy fanów. Transmisja z zawodów w Eurosporcie, TVN oraz TVP Sport.