Sędziowski skandal w Zakopanem. Nawet rywal przyznał, że powinien wygrać Kubacki

Krzysztof Gaweł
16 stycznia 2023, 07:52 • 1 minuta czytania
Nie milkną echa sędziowskiego skandalu podczas niedzielnego konkursu Pucharu Świata w Zakopanem. Dawid Kubacki pewnie prowadził po pierwszej serii, ale w drugiej kazano mu skakać w najgorszych warunkach. W efekcie Polak zajął drugie miejsce. Nie wytrzymał Adam Małysz, który nazwał rzeczy po imieniu. O tym, że wygrać powinien nasz skoczek, mówił nawet najlepszy w zawodach Halvor Egner Granerud.
Nawet rywal przyznał, że powinien wygrać Kubacki. Sędziowski skandal w Zakopanem Fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Dawid Kubacki po pierwszej serii konkursu skoków narciarskich w Zakopanem prowadził bardzo pewnie, bo skoczył 137,5 metra, do tego dokonał tej sztuki w bardzo trudnych warunkach, gdy nie wiało mu pod narty. O tym, że pogoda będzie rządzić na Wielkiej Krokwi podczas niedzielnych zawodów, wiadomo było od kilku dni. Ale o tym, że swój wkład w końcowe wyniki będą mieć sędziowie, nie mieliśmy jednak pojęcia.

– Jestem zły, nie może tak być – grzmiał w studiu TVP Sport pod Wielką Krokwią Adam Małysz po konkursie skoków narciarskich w Zakopanem. Dlaczego był wściekły? Bo jego zdaniem sędziowie posłali naszych skoczków: Dawida Kubackiego i Kamila Stocha do rywalizacji w bardzo trudnych warunkach. Jak się mawia w środowisku: "na stracenie". Szef Polskiego Związku Narciarskiego miał rację.

Tak w pierwszej, jak i w drugiej serii zawodów nasi skoczkowie musieli skakać w bardzo trudnych warunkach. Tak sensacyjnie przepadł w serii pierwszej Piotr Żyła (111,5 metra), tak w drugiej potraktowano Dawida Kubackiego i Kamila Stocha. Sędziowie przegapili korzystne warunki, w których Polak mógł odlecieć, a Borek Sedlak (wiceszef Pucharu Świata, który w trakcie konkursów jest starterem i zezwala zawodnikom na oddanie skoku) zapalił mu zielone światło, gdy na skoczni zrobiło się nieciekawie.

Bonifikata Polaka? Tym razem 18 punktów! To znaczy, że Kamil Stoch skakał w fatalnych warunkach. Żeby było ciekawie, tuż po skoku naszego mistrza Stefan Kraft złapał znakomite noszenie i skoczył aż 145,5 metra, obejmując prowadzenie. Po chwili Halvor Egner Granerud również wygrał los na wietrznej loterii. Norweg trafił na dobre warunki, skoczył 141 metrów i wygrał w Zakopanem. A sędziowie mają w tym spory udział.

Gdy na szczycie skoczni pozostał już tylko Dawid Kubacki, znów zaczęło wiać. Sędziowie chwilę go przytrzymali. Trafił na fatalne warunki, skoczył 124 metry i do wygranej zabrakło jednego metra. Bonifikata Polaka? Dostał 20,1 punktu rekompensaty za wiatr. Żaden skoczek w drugiej serii nie miał tak złych warunków, a przecież sędziowie na stracenie posłali lidera Pucharu Świata i lidera konkursu.

– Nie no dobra, nie będziemy tego komentować. No bywa – mówił zawiedziony nowotarżanin dziennikarzom w Zakopanem. Pracy sędziów oceniać nie chciał, ale wszyscy widzieli, że jury bardzo nieporadnie zarządzało konkursem i miało wpływ na wyniki. Nawet Halvor Egner Granerud przyznał, że Dawid Kubacki powinen być pierwszy w niedzielnych zawodach.

– Jest mi szkoda Dawida, bo uważam, że ta zielona linia powinna być bliżej i to Dawid powinien wygrać – powiedział Norweg Eurosportowi, a nasz mistrz tylko podziękował mu za te słowa. Przegrał pierwsze miejsce raptem o 1,1 punktu. Sędziowie znów się nie popisali, a sprawy nazwał po imieniu Adam Małysz. – Nie można czegoś takiego robić. To nie była wina naszych skoczków, chociaż oni są dyplomatami – grzmiał w studiu TVP Sport.

Czy Polacy poskarżą się na pracę sędziów do FIS i czy Borek Sedlak zacznie patrzeć na skoki naszych zawodników bardziej przychylnym okiem? Tego nie wiemy, ale wiemy, że w niedzielę na Wielkiej Krokwi coś było mocno nie tak i to na pewno nie były skoki Polaków. Adam Małysz zapowiedział, że spotka się z jury, Thomas Thurnbichler przyznał, że sędziowie powinni poczekać, by wystartować Dawida Kubackiego.

– Jest to absolutnie normalna sytuacja w zawodach. Takich sytuacji mamy dziesiątki w sezonie. Niestety, czasem jest tak, że masz szczęście, a czasami tego szczęścia nie masz. Nie mamy wpływu na to, co wydarzy się już po zapaleniu zielonego światła – tłumaczył się Sandro Pertile, dyrektor Pucharu Świata w rozmowie ze Sport.pl. Wszyscy są zgodni w jednym: coś poszło tym razem mocno nie tak. Do tego na oczach 20 tysięcy kibiców w Zakopanem.