Mgła, która zabija. Czy ze smogiem warto walczyć?
Odpowiadając na to pytanie, ciężko wykrzesać z siebie entuzjazm. Polskie miasta zajmują czołowe pozycje w rankingach na najbardziej “zasmogowane” zakątki globu, a zdarza się nawet, że w tych niechlubnych zawodach wygrywają.
Wysiłki w celu poprawy sytuacji, owszem, są podejmowane. Mamy ustawę antysmogową? Mamy. Mamy wytyczne co do wymiany “kopciuchów” na piece wyższych klas? Mamy. Czy jesteśmy świadomi, że smog nas zabija? Z raportu EKObarometru wynika, że tak - 82 proc. z nas uważa, że smog jest ogromnym zagrożeniem dla zdrowia ludzi.
Z drugiej strony nie brakuje wśród nas sceptyków, którzy twierdzą, że smog to “pozytywny bodziec” dla organizmu. Z wymianą przestarzałych jednostek grzewczych też nie jest tak różowo: szalejące ceny energii sprawiły, że jednym z epicentrów smogu, województwie małopolskim, deadline na wymianę kopciuchów przesunięto o rok. W całym kraju można też obecnie palić małokalorycznym węglem brunatnym.
W teorii obostrzenia poluzowano jedynie chwilowo, do czasu zażegania sytuacji kryzysowej. Pytanie jednak, czy kolejny rok życia w tak bardzo zanieczyszczonej rzeczywistości nie skróci naszej potencjalnej drogi życiowej o zbyt wiele metrów, a może i kilometrów?
Smog - każda kombinacja zanieczyszczeń powietrza, którymi, zgodnie z definicją Światowej Organizacji Zdrowia, są wszystkie chemiczne, fizyczne lub biologiczne czynniki zmieniające naturalny skład atmosfery. Najczęściej występujące zanieczyszczenia to pyły zawieszone zawierające różne związki chemiczne, w tym szczególnie szkodliwe kancerogenne wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA) i metale ciężkie, oraz gazy: tlenki azotu, dwutlenek siarki, ozon i tlenek węgla. Wyraz "smog" stanowi połączenie ang. słów smoke (dym) i fog (mgła). Termin ten został użyty po raz pierwszy w Wielkiej Brytanii prawdopodobnie w 1905 r. W języku polskim na określenie tego zjawiska stosowano przez pewien czas odpowiednik "dymgła", utworzony na wzór terminu angielskiego.
Jak bardzo smog skraca nam życie?
Naukowcy prognozują, funkcjonowanie w obecnych warunkach kosztuje nas około 10 miesięcy życia. Oczywiście cyfra ta będzie się pewnie wahać w zależności od tego, gdzie dokładnie mieszkamy.
Jeśli spojrzymy na aktualną mapę najbardziej zanieczyszczonych miejscowości w Polsce, okaże się, że, paradoksalnie, jest na niej zaskakująco wiele uzdrowisk. “Zdroje”, w których trzeba uważać na to, jak głęboko oddychamy to na przykład: Rabka-Zdrój, Szczawno-Zdrój czy Goczałkowice-Zdrój.
Przed zanieczyszczeniami powietrza można uciekać na północ. W rankingach najbezpieczniejszych pod tym względem miast znajdziemy Gdynię, Sopot czy Słupsk. Nieźle bywa też w Szczecinie, Tczewie czy Suwałkach oraz w Białymstoku. Na razie, bo smogowe chmury mają to do siebie, że lubią wędrować, więc jeśli znaczna część Polski nadal będzie prowadzić wzmożoną “produkcję” zanieczyszczeń, być może wkrótce już nigdzie swobodnie nie pooddychamy.
To jedna z najczarniejszych wizji, ale znów, prognozy na najbliższe lata są jak najgorsze. Już teraz rocznie z powodu smogu umiera, tylko w Polsce około 40 tys. ludzi. Na całym świecie liczba ta przekracza 7 milionów. I będzie nadal rosła, bo jak się okazuje, cząsteczki pyłów zawieszonych wpływają na nasze zdrowie na każdym etapie życia. A nawet na długo przed nim.
Prof. dr hab. n. med. Bolesław Samoliński, Kierownik Katedry Zdrowia Publicznego i Środowiskowego oraz Zakładu Profilaktyki Zagrożeń Środowiskowych i Alergologii WUM tłumaczy, że wpływ niskiej jakości powietrza na ludzki organizm "widać" jeszcze kilka pokoleń później:
- Niedawno ukazała się praca na temat tego, jak dym, w tym przypadku tytoniowy - ale to też forma smogu - wpływa na potomków. Okazuje się, że już w drugim pokoleniu pojawia się zwiększone ryzyko astmy - tłumaczy prof. Samoliński.
- Jeśli więc pali dziadek, to ryzyko zwiększa się u wnuka. Uszkodzenia, wynikające z wpływu środowiska na geny człowieka, są dziedziczne. Cierpi więc nie tylko zdrowie osoby poddanej bezpośrednio pod wpływ dymu czy smogu - dodaje.
Co więcej, jak zauważa specjalista, nie ma "bezpiecznej" dawki smogu, którą moglibyśmy przyjąć i liczyć na to, że nie wyrządzi ona żadnego uszczerbku: - W przypadku dymów zawieszonych w powietrzu nie ma progu bezpieczeństwa. Każde zanieczyszczenie wpływa toksycznie na organizm tylko w różnym stopniu i różnym czasie - podkreśla profesor Samoliński.
- Każda ilość wyrzucona w powietrze będzie w mniejszym lub większym stopniu działa niekorzystnie na organizm ludzki, szczególnie płodu rozwijającego się. Matka oddychając, przekazuje toksyczne cząsteczki dziecku, co jest to szczególnie istotne w pierwszym trymestrze, kiedy dochodzi do tzw. organogenezy, czyli tworzą się organy - zaznacza.
Jak smog wpływa na nasze zdrowie?
Potwierdzenia tych słów dostarczają na przykład raporty naukowców z krakowskiego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, latami badali wpływ zanieczyszczeń na rozwój najpierw płodów w łonach matek, a następnie dzieci będących już na świecie. Ich są, mówiąc najoględniej, niepokojące.
Naukowcy z łatwością rozkładają smog na czynniki pierwsze. Dlatego też doskonale wiedzą, że szarobura mgła, unosząca się nad chodnikami naszych miast w sezonie grzewczym zawiera sporą dawkę benzoalfapirenu - węglowodoru aromatycznego znanego ze swoich mutogennych i rakotwórczych właściwości. Swoją drogą ten sam związek znajdziemy również w dymie tytoniowym i to również z uwagi na niego kobietom w ciąży odradza się palenie papierosów.
Nikt nie odradzi jednak ciężarnym oddychania, dlatego wspomnianym wcześniej badaczom już kilkanaście lat temu zapaliły się w głowach czerwone lampki: czy zanieczyszczone powietrze może być równie niebezpieczne co papierosy?
Znaku równości być może nikt tu nie postawił, ale naukowcom udało się dowieść, że występujące w krakowskim powietrzu zanieczyszczenia z łatwością przenikają przez barierę łożyskowo-naczyniową. W efekcie noworodki przychodzące na świat w Małopolsce mogą mieć gorsze parametry - wagę urodzeniową, długość ciała czy obwód głowy noworodków, gorsze funkcjonowanie układu oddechowego - niż ich koledzy i koleżanki urodzeni w mniej zanieczyszczonych częściach Polski.
To nie koniec. Wpływ smogu przekłada się bowiem nie tylko na rozwój fizyczny. Dzieci matek mieszkających w “zasmogowanych” miejscowościach miały iloraz inteligencji niższy o 3.8 pkt. IQ w stosunku do dzieci urodzonych na “czystych” terenach. Wdychanie przez matki zanieczyszczonego powietrza zwiększało również ryzyko wystąpienia zaburzeń autystycznych.
Warto podkreślić, że kobiety, których dzieci dostarczyły danych we wspomnianym badaniu, były względnie zdrowe (nie miały cukrzycy ani nadciśnienia, nie paliły), młode (rozpiętość wiekowa od 18 do 35 lat) i mieszkały w Krakowie przynajmniej rok. Gorszy start ich dzieci w życie wynikał właściwie tylko i wyłącznie z tego, w jakim miejscu i czasie mieszkały.
Na przestrzeni kilku ostatnich lat sporządzono sporo raportów dotyczących wpływu smogu na nasze życie. Jeden z nich, “Polskie przedszkola w smogu” pokazuje zależność pomiędzy zachorowaniami na choroby płuc u dzieci a zwiększoną ekspozycją na cząsteczki pyłów zawieszonych.
Na Śląsku, w dniu z najgorszym stężeniem pyłów, ryzyko hospitalizacji dzieci z zapaleniem płuc rośnie o ok. 13 procent. W Małopolsce, na Mazowszu, Lubelszczyźnie, Dolnym Śląsku i Wielkopolsce takie ryzyko w najgorszym dniu jest większe o 8 procent . Województwa pomorskie i warmińsko-mazurskie mają najlepszy wynik – czyli 5 procent”- czytamy w raporcie.
Na Śląsku, w dniu z najgorszym stężeniem pyłów, ryzyko hospitalizacji dzieci z zapaleniem płuc rośnie o ok. 13 procent. W Małopolsce, na Mazowszu, Lubelszczyźnie, Dolnym Śląsku i Wielkopolsce takie ryzyko w najgorszym dniu jest większe o 8 procent. Województwa pomorskie i warmińsko-mazurskie mają najlepszy wynik – czyli 5 procent.
Negatywne skutki smogu odczuwają jednak nie tylko maluchy. Najgorszy z możliwych scenariuszy to rozwój astmy czy obturacyjnej choroby płuc.
Szacuje się, że 25 proc. osób chorujących na POCHP - trzecia przyczyna przedwczesnych zgonów w krajach cywilizowanych, nigdy nie paliła papierosów. Czynnikiem wyzwalającym jest więc niezdrowe powietrze.
Ale nawet jeśli kondycja organizmu nie pogorszy się tak znacząco, smog może uprzykrzać nam życie mniejszymi, jednak nie mniej skutecznymi kroczkami.
- Mniejsze stężenia przez długi okres też działają na organizm, też są szkodliwe - nie zabiją od razu, ale powoduje uszkodzenia tkanki płucnej. Zanieczyszczenia, które unoszą się w powietrzu w wyniku spalania paliw stałych, skutkują chorobami krążenia, powodują uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego - wylicza prof. Samoliński.
Specjaliści coraz częściej zaczynają zwracać uwagę również na rozprzestrzenianie się chorób, których przyczyn wczęsniej ze smogiem nie kojarzono:
- Wśród epidemiologów, zakaźników coraz częściej mówi się o zjawisku niealkoholowego stłuszczenia wątroby. Stłuszczenie świadczy o tym, że wątroba jest uszkodzona, a niealkoholowe, że spowodował to czynnik inny niż alkohol. Podejrzewa się, że tym czynnikiem jest toksyczne środowisko, w którym żyjemy, a także chemizacja diety, życia - zauważa prof. Samoliński.
Specjalista dodaje, że systematyczne wdychanie smogu może sprawić, że jesień życia upłynie nam w znacznie ciemniejszych barwach, bo właśnie wtedy - w 5. i 6. dekadzie życia zaczniemy odczuwać skutki działania zanieczyszczeń. Nie ozancza to jednak, że smog nie potrafi działać szybciej. Wielu z nas na co dzień odczuwa objawy zatrucia organizmu smogiem: przewlekły ból głowy, kaszel, łzawienie i pieczenie oczu, problemy z koncentracją czy ogólne osłabienie układu immunologicznego.
To nie wszytsko. W ekstremalnych przypadkach, toksyczne opary, które błyskawicznie wnikają do organizmu, przejmują nad nim cąłkowitą kontrolę:
- W 1952 roku smog zabił 12 tysięcy Londyńczyków. Mgła, w połączeniu z dymami z kominów, doprowadziła do tego, że 100 tys. osób wylądowało w szpitalach i przychodniach z powodu ostrych zapaleń dróg oddechowych, a 12 tysięcy zmarło w ciągu kilku dni. Smog w dużym natężeniu potrafi zabić - ostrzega prof. Samoliński.
- U nas też występują bardzo wysokie stężenia: w Rybniku, jak w Nowym Targu. Normy bywają tam przekroczone wielokrotnie. I wtedy występuje gwałtowne działanie toksyczne - niezaleznie od tego, czy mamy 35 czy 55 lat - podkreśla.
Co można zrobić ze smogiem?
Ze smogiem trzeba walczyć, co do tego nikt nie ma wątpliwości. Jak jednak dobrze wiemy, nie jest to zadanie proste. Jak prognozuje NIK:
“Osiągnięcie wymaganych poziomów redukcji emisji pyłów i benzo(a)pirenu z sektora komunalno-bytowego, przy obecnym tempie działań, może zająć w skali poszczególnych województw objętych kontrolą od 24 do niemal 100 lat.”
Aby jednak walczyć z przyczyną problemu, trzeba wiedzieć, skąd bierze się w Polsce smog. Wbrew pozorom większość zanieczyszczeń nie pochodzi od przemysłu. Zgodnie z wyliczeniami Polskiego Alarmu Smogowego ogromne, przemysłowe kominy “produkują” zaledwie 13 proc. szkodliwych wyziewów. Polski smog to w 78 proc. “wina” gospodarstw domowych.
Stare “kopciuchy”, w których lądują odpadki absolutnie nieprzeznaczone do spalania źródło problemu. Dość duży wpływ można przypisać również nieekologicznym samochodom, które do zanieczyszczenia powietrza dorzucają swoje trzy grosze (a dokładnie 4 proc.).
Wnioski? Bez efektywnej polityki antysmogowej nie mamy co liczyć na poprawę sytuacji. Nie bez znaczenia jest również edukacja - zarówno nas samych, jak i środowiska naukowego. Jak próbowali bowiem udowodnić naukowcy z Uniwersytetu Harvarda, zgonów powodowanych ekspozycją na smog może być znacznie więcej, niż nam się wydaje - w przypadku Polski, liczba ta może sięgać 100 tysięcy, a nie wspomnianych wcześniej 45.
Jak jest naprawdę? To chyba nie jest aż tak istotne. Ważne, że jeśli za kilka lat wciąż chcemy wychodzić na dwór bez masek anty smogowych, musimy aktywnie działać.