Grzyby z "The Last of Us" istnieją naprawdę. Badaczka wyjaśnia, czy mogą nas zamienić w zombie
- "The Last of Us" to serial HBO Max, który jest adaptacją kultowej gry komputerowej. W obu wydaniach przenosimy się do post-apokaliptycznego świata, który został ogarnięty przez nietypową epidemię zombie. Ludzie zamieniają się w mordercze monstra nie za sprawą wirusa, ale grzyba.
- Pasożytnicze grzyby np. z rodzaju Ophiocordyceps (pl. maczużniczek) istnieją naprawdę, ale w naszym świecie atakują tylko mrówki. I rzeczywiście potrafią nimi sterować.
- Z pewnością każdy widz serialu i gracz zastanawiał się, czy taka epidemia jest w ogóle możliwa ? A jeśli tak, czy groziłby nam koniec jako bezmózgie zombie? Na to pytanie odpowiada nam prof. Uniwersytetu Warszawskiego dr hab. Marta Wrzosek.
Filmów, seriali i gier o zombie jest masa, ale (chyba) nikt nie podszedł to tematu tak oryginalnie jak twórcy "The Last of Us". Na pomysł wpadli przy okazji oglądania serialu dokumentalnego "Planeta Ziemia" wyprodukowany przez BBC. Poruszono w nim właśnie temat niezwykłego grzyba z rodziny maczużnikowatych.
– Cordyceps wchodzi do mózgu i zaczyna kontrolować mrówkę, poruszać żuwaczką, przedostaje się wyżej, rozrasta się i kiełkuje – mówił Bruce Straley, projektant ze studia Naughty Dog. – W zasadzie używa ich do rozprzestrzeniania infekcji, przejmowania całych kolonii lub czasem zupełnej zagłady – dodał Neil Druckman, jeden z reżyserów gry. – Tylko jak to zobaczyliśmy, zaintrygowaliśmy się pomysłem: co by było, gdyby przeniósł się na człowieka – przyznał.
Grzyby z "The Last of Us" są wzorowane na prawdziwych Ophiocordycepsach. W grze i serialu zmutowały w nieprawdopodobny sposób
Pomysł twórców jest równie fascynujący, co przerażający, ale też został odpowiednio podkręcony. W grze ludzie zarażają się poprzez zarodniki wydostające się z ciał truposzczaków lub "tradycyjnie" w wyniku ugryzienia przez zarażonego "człowieka". Twórcy poszli o krok dalej i stworzyli nie tylko typowe zombie (z rodzaju tych szybkich), ale i np. klikacza, który jest ślepy, jednak ma diabelsko dobry słuch i poluje, wykorzystując echolokację (i charakterystyczne klikania).
W serialu zrezygnowano z latających zarodników z wielu powodów - byłyby niemal wszędzie, więc aktorzy musieliby chodzić przez większość odcinków w maskach przeciwgazowych, co kiepsko by wyglądało i nie mogliby grać twarzą. Twórcy ulepszyli swój pomysł. Zakażenie odbywa się oczywiście przez ugryzienie, ale także przez strzępki, które wydostają się z gardła zainfekowanej osoby (dosłownie pocałunek śmierci).
Drapieżnego Ophiocordycepsa oraz inne podobne gatunki spotkamy również w Polsce (np. Cordyceps militaris - maczużnik bojowy), ale są to na tyle rzadkie organizmy, że raczej nie ma co się teraz wybierać do lasu na poszukiwanie zombie-mrówek. Niemniej jednak akcje rodem z horrorów mają miejsce w świecie owadów, a grzyby nigdy nie przestaną nas zaskakiwać. Czy mogą nam jednak realnie zagrażać?
Czy grzyby zamieniające owady w zombie mogłyby się przenieść na człowieka? To mało prawdopodobne.
Jeżeli zastanawialiście się, czy mykolodzy, czyli naukowcy badający grzyby, również wyobrażają sobie podobne historie jak w "The Last of Us", to odpowiedź jest krótka: nie, a powód jest wręcz oczywisty (przynajmniej dla nich), więc takie rzeczy nie przychodzą im do głowy. Wyjaśnia to prof. Uniwersytetu Warszawskiego dr hab. Marta Wrzosek, która m.in. bada pasożytnicze gatunki.
Cordycipitaceae to duża grupa grzybów, która wyewoluowała, przystosowując się do konkretnych gatunków owadów. Ophiocordyceps unilateralis, czyli ten najbardziej znany, atakuje tylko dwa gatunki mrówek z rodzaju Camponotus i "zamienia je w zombie". Są też inne linie filogetenyczne, które pasożytują na innych mrówkach. Wszystkie są wyspecjalizowane do danego żywiciela, wobec tego trudno sobie wyobrazić, by któryś z nich mógłby zaatakować człowieka. Musiałby się cofnąć w ewolucji, żeby dojść do stanu, kiedy nie był specjalistą, lecz był bardziej omnipotentny, po czym skierowałby się na drogę ku zwierzętom kręgowym.
To jest jednak niemożliwe, bo ewolucja się nie cofa. – Przeskoczenie takiego grzyba na człowieka wymagałoby dziesiątek mutacji, które zaszłyby w tym samym czasie. Takie rzeczy w przyrodzie się nie zdarzają i pomimo tego, że w czystej teorii jest minimalne prawdopodobieństwo takiego scenariusza, to raczej bym się tym nie przejmowała – zapewnia ekspertka.
Grzyby atakujące, a nawet zabijające ludzi istnieją naprawdę. Nie działają jednak tak, jak te w grze czy serialu HBO Max.
Jest jednak druga grupa podobnych grzybów, mniej zaawansowanych ewolucyjnie, Entomophthorales - owadomorkowce (ich modus operandi jest też fascynująco-przerażające), których jeden przedstawiciel jest w stanie zainfekować człowieka. Jednak spokojnie: nie w taki sposób, jak myślimy, ale może się też zrobić nieprzyjemnie. – Na samym dole ich drzewa filogenetycznego (czyli takiego ewolucyjnego drzewa genealogicznego - red.) jest Conidiobolus coronatus, który potrafi zaatakować człowieka. Nie wpływa jednak na jego zachowanie, tylko atakuje tkanki podskórne, wywołując paskudne zakażenie. Ryzyko infekcji jest jednak ekstremalnie małe: musielibyśmy polecieć do Afryki i wejść skaleczoną stopą w kałużę z zarodnikami – przyznaje prof. Wrzosek.
Profesor zwraca uwagę na to, że jest grzyb, który jest śmiertelnie niebezpieczny dla człowieka. – Praktycznie w każdym z nas znajdziemy komórki grzybów np. drożdże piekarnicze, co raczej nikogo nie dziwi, czy Candida albicans, który czasem powoduje grzybicę. Istnieje też niebezpieczny kuzyn tego drugiego, czyli Candida auris. Możemy się nim zakazić w szpitalach i absolutnie nie poddaje się on leczeniu. W wielu placówkach na świecie, zwłaszcza na oddziałach intensywnej terapii, jest grzybem, który zabija pacjentów. Wchodzi w jamy ciała np. do pęcherzyków płucnych, powodując ich zapalenie – mówi prof. Wrzosek.
Candida auris została odkryta zaledwie kilka lat temu w szpitalach w różnych częściach świata. Nie wiadomo, gdzie wyewoluowała i skąd właściwie pochodzi. – Zakażenie nią nie przechodzi z człowieka na człowieka, jak w przypadku wirusów. Możemy ją "złapać" ze sprzętu medycznego, który nie został odpowiednio zdezynfekowany. Ten grzyb jest bardzo trwały i zwykłe środki na niego nie działają – mówi nasza rozmówczyni. Nie grozi nam zatem epidemia... chyba że kiedyś wyewoluuje.
Epidemia grzybów-zombie jak w "The Last of Us" nam nie grozi. One nie "myślą" w ten sposób.
Nasza rozmówczyni widziała pierwszy odcinek "The Last of Us" i choć pod względem fabularnym jej się podobał (zwłaszcza debata naukowców na początku), to pod kątem mykologicznym wywołał u niej uśmiech na twarzy. – Jest jedna scena, w której widzimy zombie wrośnięte w ścianę. To tak naprawdę trzy odrębne organizmy udające jeden: Ophiocordyceps, huba, a całość otoczona jest śluźnią śluzowca, który nawet nie jest grzybem – zauważa profesor. W grze epidemia zaczęła się od skażonej żywności z Ameryki Południowej, w serialu, według teorii fanów, z zagrzybionej mąki pochodzącej z Dżakarty. W obu wersjach, naukowcy nie mają dobrych informacji - w przeciwieństwie do znanych nam chorób zakaźnych, nie ma to szczepionek czy lekarstwa. Jeśli grzyb nas dopadł, wkrótce zasilimy hordę zombiaków. Z pewnymi wyjątkami - Ellie (Bella Ramsey) jakimś cudem jest na niego odporna (będzie to w pewien sposób wyjaśnione w serialu, ale nie będę spoilerował).
Czy pasożytnicze grzyby myślą o tym, by objąć władzę nad światem? Wydaje się nam, że skoro potrafią sprytnie kontrolować owady, to mogą mieć jakiś misterny plan. To jednak tylko złudne wrażenie, bo grzyby nie myślą w ludzkim znaczeniu tego słowa.
– To wszystko się dzieje przez drobne kroczki ewolucyjne. Grzyb zaczął wytwarzać związek chemiczny, neurotransmiter, który wpływa na układ nerwowy i np. sprawia, że mrówka zaczyna się wspinać w górę, a to ułatwia mu roznoszenie zarodników. Jest to stosunkowo prosty mechanizm zwany tropizmem, który występuje nawet u jednokomórkowców – wyjaśnia profesor.
Co też nie znaczy, że nas nie przeżyją. – Grzyby się łatwiej przystosowują i jest ich zdecydowanie więcej. Homo sapiens to tylko jeden gatunek, a gatunków grzybów jest prawdopodobnie półtora miliona. Tymczasem my znamy zaledwie ok. 150 tysięcy. To wielka armia, które jest w stanie przezwyciężyć negatywne warunki. Np. w Czarnobylu fantastycznie się rozwijają, bo mają w sobie duże ilości melaniny pozwalającej im przetrwać promieniowanie – dodaje.
W naszym świecie epidemia zombie, wywołana przez grzyba, nam nie grozi. Bardziej prawdopodobny jest scenariusz ze zmutowanym gatunkiem, który zacznie działać jak wirus - szczególnie że omawiane tutaj grzyby są biotrofami, więc potrzebują żywicieli. Nie będzie nami sterował, by się najeść i rozmnażać, tylko przenosił "po cichu" i na końcu uśmiercał.
To rzecz jasna tylko zdecydowanie ta nudniejsza wizja science-fiction, a nie realna prognoza. Jako ludzie też zresztą nie jesteśmy bezbronni i z pewnością wcześniej uda nam się wynaleźć lek lub środek grzybobójczy, jak to było do tej pory.