Ciuciubabka trwa, czyli PZPN wybiera selekcjonera. Szykuje się potężna sensacja
- Nadal nie wiadomo, kto zostanie nowym trenerem polskiej kadry
- PZPN ma zaprezentować opiekuna Biało-Czerwonych we wtorek
- Na razie trwa żenujący spektakl, a związek bawi się w ciuciubabkę
- Z gry wypadli ponoć faworyci Paulo Bento oraz Vladimir Petković
Kto będzie selekcjonerem reprezentacji Polski? No właśnie, to pytanie zadaje sobie od kilku tygodni cała Polska. A ci, którzy są lepiej poinformowani, dodają jeszcze jedno ważne pytanie. Czy leci z nami pilot? Bo wydaje się, że Cezary Kulesza nie do końca sam wie, co dzieje się wokół reprezentacji - tak jak nie wiedział o premiach załatwianych przez Czesława Michniewicza - a poszukiwanie nowego opiekuna kadry przypomina łapankę.
Tak nazwał to niedawno Jerzy Dudek i nie sposób się z nim nie zgodzić.
O tym, żeby poszukiwania nowego selekcjonera były otwarte, transparentne i możliwie jawne możemy zapomnieć. Cezary Kulesza i jego ekipa bawią się z nami w ciuciubabkę, podgrzewają napięcie i za chwilę wyjmą nowego selekcjonera jak królika z kapelusza. Medialny spektakl trwa, a związek zafundował nam chocholi taniec, którego finał może się okazać zgoła sensacyjny. Takie działanie ze strony PZPN jest po prostu niepoważne.
I to nie tylko wobec kibiców drużyny narodowej - którzy po występie na mundialu mogą się czuć niepotrzebni piłkarzom i związkowi - dziennikarzy czy ekspertów, ale też wobec kandydatów. Zdaniem dziennikarzy Meczyków.pl Paulo Bento nie został zaproszony na wtorkową prezentację selekcjonera. "Agent Paulo Bento właśnie powiedział mu, że na razie nie ma planów przylotu do Polski" - powiedział Tomasz Włodarczyk.
Cezary Kowalski z Polsat Sport ustalił z kolei, że Vladimir Petković również nie został zaproszony przez PZPN. "Mocno rozczarowany postawą ludzi z polskiego związku jest Petković. Oczekiwał on, że zgodnie ze standardami zostanie przynajmniej powiadomiony, że nie on został wybrany" - przekazał dziennikarz. Przedstawiciele związku mieli się w weekend skontaktować z oboma kandydatami, telefon jednak nie zadzwonił.
Mało to poważne, ale czegóż innego tak naprawdę mieliśmy się spodziewać? Informowano przecież, że kandydatem jest Steven Gerrard, ale ten dostał raptem jedną wiadomość i tyle się w temacie odbyło. PZPN sondował też możliwość zatrudnienia Herve'a Renarda, ale Francuz miał odmówić. Pytanie tylko, czy dostał jedną wiadomość, maila albo smsa, albo czy ktoś po prostu w wagonie metra przypadkiem zapytał go o Polaków. Na jedno wychodzi...
Nowym faworytem do objęcia naszej kadry - trzymamy się słów prezesa PZPN, że trener będzie obcokrajowcem - jest Fernando Santos, który przez lata pracował z Portugalią i doprowadził ją do mistrzostwa Europy w 2016 roku. Ale czy to coś znaczy? Zapewne niewiele, a 69-letni trener nadal może zostać z niczym, jak przed rokiem Adam Nawałka. Pamiętacie, że on był już jedną nogą selekcjonerem? I na koniec Cezary Kulesza wykonał woltę, biorąc Czesława Michniewicza.
Dla przypomnienia: nowy trener będzie miał bardzo mało czasu, by poznać zespół i przygotować go do pierwszych meczów w eliminacjach Euro 2024. A Biało-Czerwoni już 24 marca w Pradze stawią czoła reprezentacji Czech i to może być kluczowy mecz dla losów pierwszej lokaty w grupie. Kto nim będzie? Tego nie wie na razie (prawie) nikt, ale niesmak czujemy już teraz. Oby okazało się, że tym razem prezes PZPN trafi...