"Duchy Inisherin" mają Oscara w kieszeni. Ta prosta tragikomedia uczy, jak żyć
- "Duchy Inisherin" w reżyserii Martina McDonagha otrzymały 9 nominacji do Oscarów. O złotą statuetkę powalczą m.in. Colin Farrell, Brendan Gleeson i Barry Keoghan.
- Film opowiada o kłótni przyjaciół, którzy od dziecka mieszkają na fikcyjnej wyspie Inisherin. Konflikt Pádraica i Colma symbolizuje m.in. irlandzką wojnę domową i toksyczną męskość.
- McDonagh stworzył dość proste dzieło, które w wybitny sposób przenosi na ekran egzystencjalne dylematy.
"Duchy Inisherin" - o czym jest fabuła? (RECENZJA)
Pádraic oraz Colm znają się od dziecka i dotąd wszystko robili wspólnie. Codziennie o tej same porze szli razem do miejscowego pubu, gdzie rozprawiali o przyziemnych sprawach. Któregoś dnia Pádraic odwiedza Colma w jego domu, by dowiedzieć się, że jego przyjaciel nie chce mieć z nim już nic wspólnego.
– Już cię nie lubię – słyszy od niego. Próby znalezienia powodu tej nieoczekiwanej niechęci są syzyfową pracą Pádraica. "Nie lubię i kropka" – brzmią mniej więcej tłumaczenia Colma. Jego przyjaciel nie traci jednak nadziei i próbuje przekonać kumpla do zmiany zdania.
Kłótnia "braci" – jak zły omen – rzuca cień na całą wyspę Inisherin. Na jaw zaczynają wychodzić grzechy, troski i tajemnice małej społeczności. Okazuje się, że przytłoczony wizją nieuchronnej śmierci Colm uważa, że pomników trwalszych niż ze spiżu nie buduje się na cześć miłych ludzi, a tych, których przewyższyła ich własna sztuka. Tych, których imię zapamiętają następne pokolenia.
Pádraic (Colin Farrell) jest dla Colma (Brendan Gleeson) przeciwieństwem tego, w co zaczyna wierzyć. Tym samym spłyca dawnego przyjaciela do miana nieroba, który spędza dnie w towarzystwie swojej niezamężnej siostry Siobhán (Kerry Condon) i miniaturowego osiołka o imieniu Jenny, a wieczorami wlewa w siebie jeden kufel piwa za drugim. Prawda jest zgoła inna.
"Duchy Inisherin" - przypowieść o przyjaźni i kłótni
W "Duchach Inisherin" Martin McDonagh nie stara się znaleźć odpowiedzi na pytanie, jaki jest sens życia. Zamiast tego próbuje przedstawić widzom różne spojrzenia na dylemat egzystencjalny. Od akceptacji kruchości ludzkiego żywotu po strach przed zapomnieniem i desperackie próby zapobiegnięcia temu.
Pádraica kreuje na człowieka, któremu wystarczy sama świadomość, że po śmierci będzie żył w pamięci swoich najbliższych, za to Colma kreśli jako artystę cierpiącego dla sztuki. Dla pierwszego z nich liczy się "to, co tu i teraz", dla drugiego "to, co przyniesie przyszłość".
Konflikt przyjaciół – z pozoru indywidualny – wpływa w mniejszym lub większym stopniu na dynamikę relacji między resztą mieszkańców fikcyjnej wyspy Inisherin. W końcu tak właśnie wygląda życie w zamkniętej społeczności – pogłoski szybko się rozchodzą. Czy to w niewielkiej wsi, czy w bloku.
Fabuła nominowanego do Oscara dzieła przybiera więc charakter uniwersalny i nie zamyka się wyłącznie na jeden rodzaj odbiorców. Oczywiście McDonagh nakręcił "Duchy" z myślą o Irlandczykach, tworząc z relacji Pádraica i Colma swoisty symbol irlandzkiej wojny domowej, która trwała od 1922 do 1923 roku. Reżyser traktuje odwołania do historii Irlandii jako przestrogę, a swoje dzieło wieńczy puentą: "nieważne, jak bardzo byśmy chcieli, po kłótni nie da się wrócić do tego, co było".
"Duchy Inisherin" czerpią garściami z irlandzkiego folkloru, momentami nadając filmowi mityczny i oniryczny klimat. Niekiedy zielona wyspa wydaje się miejscem nie z tego świata. Na ekranie widzimy wyłącznie jej krajobraz - nie wiemy, jak wygląda życie poza jej granicami. "A co jeśli nic poza nią nie istnieje?" – taka myśl może przemknąć nam przez głowę podczas seansu.
McDonagh nie stworzyłby tak pięknego, wzruszającego i zarazem zabawnego dzieła, gdyby nie pomoc znakomitej obsady. Colin Farrell przeszedł samego siebie, wcielając się w Pádraica, który nosi serce na dłoni. Jeśli myślicie, że aktorski Mount Everest osiągnął u Jorgosa Lantimosa ("Lobster" i "Zabicie świętego jelenia"), to grubo się mylicie.
Skrzydła u McDonagha mogli rozwinąć również Brendan Gleeson (seria o "Harrym Potterze"), Barry Keoghan ("Dunkierka") i Kerry Condon ("Rzym"). Nominacje do Oscara dla całej czwórki nie są wcale zaskoczeniem. Irlandczycy idą po wygraną. "Duchy Inisherin", których niezwykłość tkwi też w nieprzekombinowanych zdjęciach autorstwa Bena Davisa i chwytającej za serce muzyce Cartera Burwella, uczą widza, by zawsze starał się kierować dobrem (motyw podobny do tego z filmu "Wszystko wszędzie naraz" Daniela Kwana i Daniela Schinerta). Kłótnie do niczego dobrego nie prowadzą, tylko mącą wodę i nas zabijają. W przenośni i dosłownie.