Pomimo tytułu w filmie penisów brak. "My Year of Dicks" to właściwie bardzo romantyczna animacja

Maja Mikołajczyk
31 stycznia 2023, 15:11 • 1 minuta czytania
"My Year of Dicks", czyli w dosłownym tłumaczeniu "Mój rok k****ów" wzbudził śmiech na sali, gdy Riz Ahmed wyczytał, że ten tytuł jest nominowany do Oscara w kategorii Najlepszy krótkometrażowy film animowany. Sama animacja nie jest jednak wcale kontrowersyjna, lecz romantyczna – ale czy warta Oscara?
Oscary 2023 – "My Year of Dicks" [RECENZJA]. Fot. kadr z filmu "My Year of Dicks"

"My Year of Dicks", czyli jak stracić dziewictwo

"My Year of Dicks" to animacja oparta na wspomnieniach scenarzystki Pameli Ribon, która spisała je i wydała w formie książki "Notes to Boys: And Other Things I Shouldn't Share in Public Paperback".

Fabuła filmu skupia się bohaterce, gdy ta miała piętnaście lat, a jej aspiracją było stracenie dziewictwa. Animacja składa się z pięciu rozdziałów, w których obserwujemy jej kończące się zwykle fiaskiem próby.

W zaledwie dwudziestopięciominutowym filmie wykorzystano różne style i techniki animacji wykonane przez kilku artystów, dopasowane do nastroju fragmentów opowieści. Gdy Pam jest w (chwilowo) szczęśliwym związku, widzimy ją jako uroczą bohaterkę rodem z anime, natomiast gdy niemal traci dziewictwo na obskurnej imprezie, animacja zaczyna przypominać estetyką horroru.

Ponadto każdy rozdział poprzedzony jest nagraniami wideo z kamery analogowej, w których aktorka grająca nastoletnią Pamelę robi krótkie zapowiedzi kolejnych części historii. Zabieg ten nadaje historii realizmu i nie pozwala zapomnieć, że pomimo obcowania z animacją, mamy do czynienia z opartymi na faktach wydarzeniami.

Dorastanie w latach 90. jako koszmar

Nastoletni okres urodzonej w 1975 roku Pameli Ribon przypada na lata 90. (historia jest snuta w 1991 roku). Chociaż dzisiaj z nostalgią powracamy chociażby do filmów, muzyki i mody z tamtych lat, w kontekście relacji damsko-męskich raczej nie mamy za czym tęsknić.

Współcześnie (szczególnie po ruchu #MeToo) pewne rzeczy wydają nam się oczywiste, jednak trzydzieści lat temu wcale tak nie było. Wspomnienia Ribon dobitnie pokazują, że kwestia zgody na seks czy mające do niego prowadzić czynności wyglądała wtedy zupełnie inaczej, z edukacją seksualną było jeszcze gorzej niż teraz, nie wspominając o powszechności poglądów, że kobieta nie może czerpać przyjemności z seksu (pogadanka ojca Pameli na ten temat to jeden z najbardziej wykręcających momentów filmu).

Historia Pameli Ribon warta Oscara?

"My Year of Dicks" zostało właściwie obsypane nagrodami – na chwilę obecną otrzymało osiem statuetek, w tym na takich festiwalach, jak SXSW Film Festival, Brooklyn Film Festival czy na poznańskim Animatorze.

Z jednej strony się nie dziwię. Animacja szwedzkiej reżyserki Sary Gunnarsdóttir jest wysmakowana i przemyślana formalnie oraz uniwersalna – niemal każdy mierzył się kiedyś z takimi wyzwaniami jak Pamela.

Z drugiej jednak strony w tej uniwersalności jest pewien banał i powtarzalność. Historia głównej bohaterki kończy się tym, że (SPOILER) przeżywa ona swoją inicjację z najlepszym przyjacielem, który przed stosunkiem wyznaje jej swoje uczucia w uroczym i słodko-nieporadnym liście miłosnym. (KONIEC SPOILERA).

Takim romantycznym finałem kończy się jednak wiele filmów dla młodzieży opowiadających o pierwszych przeżyciach seksualnych, więc chociaż ciężko w ten sposób oceniać czyjeś autentyczne doświadczenia, nie są one szczególnie oryginalne w kontekście dorobku kinematografii.

Być może jednak w tej prostocie właśnie tkwi siła animacji oraz pokazana w niej kobieca perspektywa, którą przez lata ciężko było znaleźć na dużym ekranie. Może więc warto do tej kupki nagród dorzucić duetowi Gunnarsdóttir i Ribon również Oscara?

"My Year of Dicks" powalczy o statuetkę w swojej kategorii z takimi filmami jak: