Jej ojciec zajmował się gangsterką, pił i bił. "Dostałam taki wpi***l, że się posikałam"
Co czujesz, gdy ktoś mówi "córka gangstera"?
Spodziewałam się takiego pytania... Jest to chwytliwe hasło, które może przyciągnąć uwagę. Zresztą nie wiem, czy sama go nie wykorzystam, jako tytuł książki, którą właśnie piszę. Choć wciąż się waham, bo może wymyślę coś jeszcze bardziej chwytliwego.
Pytasz, jak się z tym czuję. Domyślam się, że gangsterka mojego ojca może być dla ludzi ciekawym tematem. Prawda jest jednak taka, że nie znam szczegółów tej działalności. Nie wiem, co dokładnie robił, czym się zajmował. Dla mnie nie jest to imponujące środowisko, jakieś gangsterskie ruchy.
Ale coś musiałaś wiedzieć?
Dzielił się ze mną różnymi historiami, czym zrobił mi w głowie mega bajzel, emocjonalny śmietnik. Nie chciałam tego słuchać, ale byłam do tego zmuszona.
Co to były za opowieści?
Pamiętam pewne Boże Narodzenie, kiedy do naszego domu przyszedł obcy mężczyzna. Schowałam się za choinką, a on przyłożył pistolet do głowy mojej mamy. Wtedy nic się nie stało, poszedł sobie, ale ojciec mu tego nie darował.
Opowiadał mi później, co spotkało ludzi, którzy mieli powiązania z tym człowiekiem. Powiem tylko tyle: była burda na cały hotel. Były też opowieści z pluciem zębami, z odcinaniem koniom łbów i kładzeniem ich komuś na łóżko.
Jak w "Ojcu Chrzestnym"...
To było przerażające. To była przemoc. Mówiąc o tym, trochę boję się, że ktoś, kto to przeczyta, a ma słabszą konstrukcję psychiczną, może się tym przejąć, może tej osobie się to śnić po nocach.
Ile miałaś lat, kiedy ojciec o tym opowiadał?
11 lat. Wtedy byłam już sama z tatą.
A wcześniej, kiedy mieszkałaś i z tatą, i z mamą, to był inny czas, lepszy?
Nie, wtedy tata też był przemocowy. Bił moją mamę, a ja byłam świadkiem każdej awantury między nimi. Cały czas to we mnie siedzi i cały czas mam to przed oczami. Te wspomnienia są nadal żywe.
Były też miesiące miodowe, tygodnie przepełnione miłością, ale przez większość czasu było źle. Wyzwalaczem agresji w przypadku mojego ojca było np. to, że moja mama się napiła gdzieś na imprezie. Dla niego to był wstyd.
Za każdym razem za to dostawała. Wtedy nie wychodziła z domu, makijażem przykrywała wszystkie siniaki. Ja to widziałam, słyszałam. Byłam w ciągłym stanie gotowości, co zresztą zostało mi do dzisiaj, głównie w ciele.
Mnie też bił. Chociaż później, po odejściu mamy, dostawałam już konkretne baty – zalewałam się potem, sikałam z bólu. Nie chodziłam do szkoły, bo miałam siniaki i wstydziłam się tego.
Wasze życie w trójkę skończyło się w chwili, gdy tata trafił do aresztu?
Tata trafia do aresztu, ale nie pamiętam dokładnie za co. Do wyjaśnienia sprawy nie można było się z nim widywać. Trwało to 8-9 miesięcy. Jedynie mama dostawała od niego grypsy w kopercie, ale ja byłam cwanym dzieckiem i wszystko to otwierałam, zanim zobaczyli to inni. Byłam na bieżąco, podsłuchiwałam, musiałam mieć wszystko pod kontrolą. I to też mi zostało.
Ja też pisałam do taty listy, ale wymuszone, bo podyktowane przez mamę. Ona w międzyczasie poznała faceta, więc kazała mi pisać, że teraz tamten mężczyzna będzie moim tatą.
Kiedy tata był w areszcie, było lepiej, czułaś miłość mamy?
Coś ty, nie. Absolutnie. Moja mama była zakochana i stała po stronie swojego faceta, więc nie miałam żadnego sprzymierzeńca. Miałam poczucie, że jestem zaniedbanym dzieckiem. Był czas, gdy lubiłam partnera mamy, ale później go znienawidziłam. Zaczął mnie źle traktować.
Zaczęłam się źle zachowywać, późno wracać do domu, nie słuchać się, byłam złośliwa. Potrafiłam odkurzyć całe mieszkanie, ale pominąć miejsce pod jego kapciami. Chciałam zaznaczyć, że go nie lubię.
Dziś wiemy, że kiedy dziecko kłamie, coś złego robi, należałoby się temu przyjrzeć, ale wtedy rodzice nie mieli takiej wiedzy, takich narzędzi, nie było tylu poradników itd.
A w końcu przyszedł dzień, gdy tata wyszedł z aresztu.
Odebrałam telefon, a tato powiedział, że wraca i że w domu ma nikogo nie być. Zrozumiałam to tak, że tego faceta ma nie być w domu. Pobiegłam szybko do mamy, która pracowała w sklepie osiedlowym. Przekazałam jej wiadomość, a ona kazała mi wracać do mieszkania.
Ona wróciła, gdy skończyła zmianę. Wtedy wszystko działo się w popłochu. Ona i ten facet spakowali najpotrzebniejsze rzeczy, jakieś jedzenie do toreb, i wyszli. Zostałam sama w domu, czekając na ojca. W lodówce było tylko napoczęte wino. Nic więcej.
Pamiętasz ten moment, kiedy mama wychodziła? Co mówiła?
To był chaos. Nie pamiętam konkretnie tego momentu. Bardziej pamiętam to, że cieszyłam się, że tata wraca po takiej długiej rozłące, po tym, jak cierpiałam, gdy go nie było. Ta radość chyba przysłoniła mi jej wyjście. Może w tamtym momencie nie byłam świadoma tego, że zostawia mnie na zawsze. Dopiero później to odchorowałam.
Co działo się po powrocie taty?
Najpierw oswoił mnie ze swoją obecnością. Pobyliśmy sami jakąś godzinę. Kazał mi opowiadać, co się działo pod jego nieobecność. Widziałam, że wrócił podpity. Po jakimś czasie powiedział, że nie jest sam, że ktoś go przywiózł. Do mieszkania weszli jego koledzy. Niektórych znałam, więc się ich nie bałam.
Czułam się przy nich na tyle swobodnie, żeby móc rozmawiać. Pytali o to, o której wracałam do domu, jak się zachowywałam, jak się zachowywała mama, jej partner. Położyliśmy się spać chyba nad ranem, a po przebudzeniu poszliśmy na policję zgłosić zaginięcie mamy.
A to późniejsze odchorowanie?
Miesiąc po rozpoczęciu szkoły miałam grypę. Zachorowałam tak mocno, że widziałam misie wychodzące z tapety. Mamy nie było, nadal się nie odzywała, a ja krzyczałam w gorączce, że chcę do mamy. Krzyczałam na ojca i krzyczałam do całego świata, żeby mama przyszła, że ma być przy mnie. Takie dziecięce wołanie mamy, ale nie przyszła...
Po wyjściu z aresztu tata wrócił do swojego "gangsterskiego" zajęcia?
Ojciec już nigdy nie wrócił do zajęć sprzed aresztu. Mówił, że woli spokojne i bezpieczne życie.
Jaki był tata? Potrafił przytulić, bywał czuły?
Tak. Potrafił mnie przytulić. Bardzo dużo opowiadał mi o miłości, o tym, jak przeżywał swoje relacje, jakie to było piękne. Może dlatego, tak jak on, uważam, że miłość to najpiękniejsze i najważniejsze uczucie.
Gdy mówiłam, że jestem brzydka, bo była dyskoteka, a żaden chłopak nie poprosił mnie do tańca, to stawiał mnie przed lustrem i pytał, w którym miejscu? Podkreślał, że mam nigdy więcej tak nie mówić, bo jestem piękną dziewczyną.
Potrafił powiedzieć, że jeśli czasami chcę zostać w domu, nie iść do szkoły, wystarczy, że mu to powiem. Dużo chciał o mnie wiedzieć, chciał, żebym mu się zwierzała, ale ja się buntowałam. Potrafił mnie otoczyć miłością, ale ja też robiłam wszystko pod jego dyktando. Nie wolno mi było wychodzić z domu za karę, za wyniki w nauce, za zachowanie w szkole. Teraz myślę, że tak było, bo bał się, że straci nade mną kontrolę. Była miłość, ale było też dużo przemocy. Trudno to zrozumieć.
Ja też tego nie rozumiem. Nie znajduję wytłumaczenia. Choć teoretycznie, że powinniśmy podchodzić do rodziców z wyrozumiałością, bo wychowywali nas tak, jak umieli. Nie mieli właściwych wzorców, nikt nie wyposażył ich w odpowiednie narzędzia.
Mój ojciec był chorym człowiekiem, alkoholikiem, nie radził sobie z emocjami. Jego tata też był alkoholikiem, też mu zakazywał wielu rzeczy, pasji. I ta historia się powtórzyła.
Kiedyś usłyszałam od taty, że będę czuła jego oddech na swoim karku do końca jego życia. To była prawda, to szło za mną do jego śmierci. Bałam się go, ale przyszedł moment, gdy się postawiłam. Wtedy uderzył mnie po raz ostatni. Widziałam strach w jego oczach.
Chciałabym jednak, żeby coś wybrzmiało. Byłam katowaną dziewczynką, przeoraną przez psychologiczne gierki rodziców, ale – wzruszam się, jak o tym mówię – zawsze miałam marzenie... Chciałam stworzyć rodzinę, chciałam, żeby moje dziecko nigdy nie przeżywało czegoś takiego jak ja.
Dlatego zastanawiam się, czy moi rodzice nie mieli takich pragnień? Nie mieli marzeń? To pozostaje dla mnie zagadką. Jako DDA (Dorosłe Dziecko Alkoholika) potrafię wczuć się w emocje, uczucia innych, mamy, taty alkoholika, ale są kwestie, nad którymi będę się zastanawiała do końca życia.
Ale mama w końcu się odnalazła. Nie chciała cię zabrać do siebie?
Nie.
Nie chciała, choć wiedziała, że ojciec cię bije?
Był taki moment, kiedy uciekłam z domu. Dostałam taki wpierdol – przepraszam, ale to przekleństwo zaznacza siłę tych uderzeń – że się posikałam. Byłam zlana potem, z głowy mi ciekło, byłam obolała. Po wszystkim ojciec wyszedł z domu, a ja zostałam sama w pokoju. Napisałam list, że za tę krzywdę już nigdy więcej mnie nie zobaczy. Wiedziałam, że coś takiego nie dzieje się w domach moich koleżanek. Dostawały lanie, ale nie aż takie.
Mieszkałam na parterze, wyjrzałam przez okno i zobaczyłam mojego najbliższego kolegę, który mnie rozumiał, wiedział, o co chodzi, rozumieliśmy się bez słów. Zapytałam, gdzie jest ojciec, a on na to: "Tam. Skacz!". Skoczyłam. Wiedziałam, że na styk zdążę na autobus. Wysiadłam w centrum miasta. Moja wyobraźnia działała tak, że obchodziłam po 10 razy wszystkie słupy, na wypadek, gdyby psy tropiące miały mnie szukać.
Pobiegłam do mojej mamy. Widziała mnie w tym stanie. Dała obiad, ale powiedziała, że muszę wrócić do domu, że nie mogę u niej zostać.
Dlaczego?
Po latach mówi, że się bała. Ale wydaje mi się, że jest to takie wybielanie samej siebie. Fakt, miała wtedy małe dziecko w domu, więc gdzieś można próbować ją zrozumieć, choć mi jest ciężko, bo przecież ja też byłam jej dzieckiem.
Do tej pory za wiele rzeczy ją obwiniam, na wiele rzeczy nie ma we mnie zgody. Tym bardziej teraz, gdy sama jestem matką. Może muszę to wszystko przepracować, przeczytać jeszcze milion książek. Jej wyjaśnienia nie sklejają mi się w logiczną całość.
Odrzucenie przez mamę, przemocowy tata... Nie pojawił się bunt, kiedy byłaś nastolatką?
Buntowałam się tak, że przez cały rok szkolny potrafiłam być tylko przez dwa dni w szkole. Trafiłam do takiego osiedlowego towarzystwa, którego wszyscy się bali. Oni o nic mnie nie pytali. Nie pytali, dlaczego mama mnie zostawiła? Dlaczego tata był w więzieniu? Po prostu mnie akceptowali. Mieliśmy klub w piwnicy, gdzie mogłam cały dzień siedzieć, płakać i to było ok. Po prostu wpuścili mnie do siebie. Pozwalali na chwilę spokoju.
Dlaczego uciekałaś ze szkoły?
Zaczęłam się źle uczyć. Nie szło mi przyswajanie wiedzy, bo zastanawiałam się, w jakim nastroju będzie tata, czy będzie pijany, czy mnie zbije, czy sprawa rozwodowa toczy się po jego myśli, czy może powiedziałam mamie za dużo i ona wykorzysta to w sądzie przeciwko niemu. Często wybudzał mnie ze snu i mówił: "Porozmawiajmy, co powiedziałaś mamie?".
Nie mogłaś tego komuś zgłosić, np. wychowawcy?
Każde dziecko broni swojego gniazda, a poza tym wiedziałam, że jak o czymś powiem komukolwiek, to zostanę ojcu odebrana. A to była jedyna osoba w moim życiu, która mnie nie zostawiła i dawała mi jakąś miłość.
A siniaki? Dorośli musieli widzieć siniaki?
Nie widzieli, bo albo się malowałam, albo nie ściągałam kaptura z głowy. Choć miałam temperament, to przez większość czasu byłam smutnym dzieckiem. Mój bunt trwał całe gimnazjum.
Do kiedy mieszkałaś z tatą?
Właściwie aż do dorosłości. Wyprowadziłam się po maturze. Miałam 19 lat.
Wyprowadziłaś się, ale nie oznaczało to, że jesteś wolna?
Nie, tym bardziej że byłam zaniedbana. Nie miałam meldunku, a co za tym idzie, nie miałam dowodu. Nie miałam dowodu, więc nie mogłam pracować i ojciec musiał mnie jeszcze utrzymywać. To, że przeprowadziłam się do chłopaka, nie znaczyło, że uwolniłam się od taty. Dopiero później kupiłam od kogoś meldunek i wyrobiłam dokumenty.
Po rozstaniu z tym facetem, gdy już mieszkałam sama, było ciężko, bo mój tata zaciągnął na mnie kredyt, którego nie spłacał. Borykałam się z brakiem pieniędzy.
Pracowałam w kuchni, ale byłam głodna, bo nie miałam za co opłacić obiadu. Gdzieś może dostałam miskę zupy, nie więcej. Wracałam do domu, kręciło mi się w głowie, nie miałam siły. Wtedy ojciec dawał mi spokój. Ale bywało i tak, że nawet gdy nie miałam pieniędzy, potrafił przyjechać, tak długo truć, aż załatwiłam kasę. Dzwoniłam do koleżanki i dla świętego spokoju prosiłam o pożyczkę.
On cały czas pił?
Tak. Pracował na etacie, ale pieniądze w większości szły na alkohol.
Święta spędzaliście razem?
Jasne. Przecież nie mogło być mu przykro, że jego córka opuszcza go w święta. Nie miałam kasy, ale kombinowałam, żeby jakoś wszystko zorganizować, bo było to na mojej głowie. Chcesz pewnie zapytać, jak wyglądały te święta?
Tak.
On chlał. Ja na to wszystko patrzyłam. Byłam masakrowana psychicznie i nienawidziłam świąt.
Ile lat temu tata zmarł?
8 lat temu. Nie badał się... Mieliśmy się spotkać tego dnia, gdy zmarł. Zamieszkałam z moim obecnym facetem, a tata miał przyjechać, zobaczyć jak wygląda mieszkanie. Dzień wcześniej zadzwonił do mnie i mówił, że coś się źle czuje. Nazajutrz dostałam telefon, że tata nie odbiera, nie otwiera.
Ty go znalazłaś?
Był umówiony ze swoim sąsiadem, ale nie odzywał się, a telefon cały czas grał w pokoju, który ojciec wynajmował. Poprosiłam, żeby jakiś chłop wziął łom i otworzył drzwi. Faceci to zrobili, ale kazali mi wejść pierwszej. Weszłam, zobaczyłam… Leżał i już nie żył.
Bardzo to przeżyłaś?
Bardzo. Nie potrafiłam sobie poradzić z tą śmiercią. Tak mnie to uderzyło. Ale z drugiej strony poczułam ulgę. Wielką ulgę, że ta historia już się skończyła.
Przeprosił kiedyś?
W największych swoich kryzysach wykrzykiwałam mu, że to przez niego mama mnie zostawiła. Potrafiłam posiniaczona przyjść do niego i powiedzieć: patrz, co mi zrobiłeś? Przekonywał mnie, że stosuje takie metody, żebym wyrosła na porządnego człowieka.
Przepraszał za każdym razem, po czym następował miesiąc miodowy, jak to zwykle bywa w przemocowych związkach. Choć właściwie to jego przepraszam, to było kupienie czekolady. Nie miałam skrupułów, żeby przyjąć czekoladę, a później pokazać mu jaką krzywdę mi zrobił.
Dzięki terapii wiem, że mam wiele rzeczy nieprzepracowanych. DDA odpaliło mi się w trakcie macierzyństwa, kiedy zaczęłam zauważać różne rzeczy.
Co to znaczy "odpaliło się DDA"?
Moja córka ma teraz 2,5 roku. Kiedy miała około roku, zaczęłam zauważać jej świadome emocje i bardzo w to wchodziłam. Każdy jej płacz przypominał mi mnie małą.
Mówisz, że DDA odpaliło się po pojawieniu córki, ale jest wiele cech, które łączą Dorosłe Dzieci Alkoholików np. pozwalanie na przekraczanie swoich granic, bycie opiekunką wszystkich. Ciebie to też dotyczyło?
Kiedy tata jeszcze żył poszłam do ośrodka, gdzie leczą się alkoholicy, i zapytałam, jak mogę pomóc mojemu ojcu albo ewentualnie sobie. Tak trafiłam na swoją pierwszą terapię. Zaczęło mi się wszystko sklejać, zaczęła czytać o syndromie DDA. Dużo rzeczy przepracowałam, z niektórych się wyleczyłam, choćby z perfekcjonizmu. Wyobraź sobie, że nawet majtki układałam według koloru.
Widziałaś to też w pracy? Każde najmniejsze potknięcie powodowało, że czułaś się do niczego?
Pamiętam, jak pracowałam w kuchni, jako pomoc kuchenna, która w moim mniemaniu jest prawą ręką kucharza – to, jak szybko zrobi coś pomoc kuchenna, wpływa na to, jak szybko kucharz będzie mógł coś ugotować.
Gotowałyśmy dla dzieci, więc tym większa odpowiedzialność. Starałam się wszystko robić idealnie. Przy setce dzieci nawet obieranie ziemniaków nie było takim prostym zadaniem. Gdy zdarzył się choć jeden ziemniak z czarnym oczkiem i wyłapał to kucharz, czułam, że nawaliłam.
Jesteś też ciągle w gotowości, ciągle chcesz udowadniać, że jesteś coś warta?
Często wchodziłam i nadal próbuję wchodzić w rolę bohaterki, choć nie jestem w stanie nikogo uratować. Do tej pory odpala mi się też to, że chcę być lubiana. Dużo analizuję, dlaczego, skąd to się wzięło. Bardzo w sobie grzebię.
Przez większą część życia myślałam o sobie źle, czułam się gorsza od innych. Nawet teraz się na tym łapię. Dużo czasu zajęło mi, żeby nie ganiać za sympatią innych ludzi. Mnie mama porzuciła, zostawiła mnie, więc łaknęłam miłości. Nie dostałam tego, czego potrzebowałam również w alkoholowym, przemocowym domu.
Wiesz, dlaczego o tym wszystkim opowiadam? Bo my, DDA, nie byliśmy słuchani, a teraz, gdy ktoś zwraca na nas uwagę, mówimy bez oporów. Opowiadając głośno swoją historię, chciałabym komuś pomóc. Chciałabym, żeby social media na coś się zdały.
Najpiękniejsze wspomnienie z tatą?
Jest wiele takich wspomnień. Był przy mnie w najważniejszych moich kobiecych momentach. Gdy dostałam pierwszą miesiączkę, to on był obok, nie mama. Kupno pierwszego stanika? Tak samo. Gdy zostawił mnie chłopak, on tłumaczył mi pewne rzeczy. Po tym, jak zostałam z nim sama, wiedział, że nie byłam w górach. Zabrał mnie tam, pokazał mi je.
Kiedy wysyłałam pierwszą walentynkę do chłopaka, kiedy nagrywałam dla niego życzenia w radiu, wspierał mnie, choć znał tego chłopaka i wiedział, że odwzajemnienie moich uczuć jest niemożliwe, bo on był dużo starszy ode mnie. Jednak tata uważał, że to, co czuję, jest piękne.
Dziś jesteś szczęśliwa?
Jestem szczęśliwa. Wzruszam się teraz... Mam to, co sobie wymarzyłam. Jestem zdrowa, mam wspaniałą rodzinę – partnera, córkę – mamy dach nad głową, mamy co jeść. Praktykuję wdzięczność.
A jest jeszcze coś, czym marzysz?
Abyśmy byli zdrowi. Tylko tyle, bo resztę zrobimy swoimi działaniami, swoimi rękami. Chciałabym również, by za zdrowiem fizycznym szło jeszcze zdrowie psychiczne. I marzy mi się też, żeby dzieciaki potrafiły prosić o pomoc.
Marzy mi się, że może chociaż jeden alkoholik mający dziecko, rodzinę, czytając o mojej historii, o moim doświadczeniu, traumie i o skutkach, jakie wywarło to na mnie w dorosłym życiu, rzuci alkohol i zacznie się leczyć. Może chociaż jeden zobaczy w tej historii coś, co go zmobilizuje.
Chciałabym także, by moja opowieść była jakimś wsparciem dla wszystkich dorosłych dzieci alkoholików, które często nie mogą uwolnić się od poczucia winy, poczucia wstydu. Nie musicie się wstydzić. To, co teraz czujecie, jest konsekwencją tego, jak dorośli kiedyś z wami postępowali. Teraz bierzcie życie w swoje ręce. Na przeszłość nie mamy wpływu. To już się wydarzyło, nie cofniemy tego.
Nie wstydźcie się tego, kim jesteście. Jesteśmy pokiereszowani, takich historii jak moja są tysiące. Może mój brak wstydu otworzy na wołanie o pomoc dzisiejsze dzieciaki, które coraz częściej zmagają się z depresją albo nie wiedzą, co się z nimi dzieje. Może będą miały więcej odwagi, żeby wołać o pomoc, żeby o nią bez wstydu prosić.
Zadbajmy o dzieci. Myślę, że każde dziecko broni swojego gniazda bez względu na wszystko, ale inspirujmy, edukujmy i pokazujmy drogi oraz drzwi, w które mogą zapukać. Mówmy o emocjach, bo w dzisiejszym świecie wszystko dzieje się online. A jak wiadomo, w social mediach idealnie, pięknie, dużo zakłamanej rzeczywistości, do której dążymy.
Ludzka twarz tak naprawdę ma niedoskonałości, pory, trądzik, blizny itd. Ale blizny są też na serce i w umyśle. Warto spełniać swoje marzenia, warto szukać siebie, warto znaleźć swoje miejsce na ziemi. Warto być blisko siebie.
Czytaj także: https://natemat.pl/475526,nekanie-dzieci-w-szkole-12-latek-trzy-razy-chcial-wyskoczyc-z-okna-wywiad