Zwrot w piciu alkoholu, który może zaskakiwać. Co najchętniej wybieramy po pandemii?

Beata Pieniążek-Osińska
04 lutego 2023, 16:06 • 1 minuta czytania
Jak często, jak dużo i jakiego alkoholu pijemy? Pandemia zafundowała nam zwrot w modelu picia. Wcześniejsza westernizacja, czyli sięganie częściej po wino i piwo niż po wódkę, to już przeszłość. Wracamy do wschodniego modelu. Są też pozytywne akcenty
Pandemia wpłynęła także na to, jak zmienił się model picia alkoholu w Polsce. Marek Kowalczyk/Reporter/ East News

Badania pokazują, że okres znacznego ograniczenia życia społecznego i kontaktów bezpośrednich, trudności w adaptacji do nauki i pracy zdalnej, a potem w powrocie do normalności, poczucie zagubienia i niepewności jutra, które spotęgowały wojna tuż za naszą granicą oraz trudna sytuacja ekonomiczna w kraju, tworzą warunki sprzyjające sięganiu po używki takie, jak alkohol, które błędnie traktujemy jako pomoc w radzeniu sobie z problemami.

Choć ogólnie pijemy nieco mniej, to struktura spożycia napojów alkoholowych idzie w złą stronę. Po wcześniejszej "westernizacji" model picia znów przesuwa się w kierunku wschodniego. Częściej sięgamy po mocne alkohole spirytusowe - wynika z najnowszego raportu "Alkohol w Polsce". Niestety coraz chętniej i częściej piją alkohol kobiety. Są też pozytywne trendy; wiele osób sięga po piwo 0 proc. lub w ogóle rezygnuje z alkoholu.

Najnowszy raport przygotowany z inicjatywy Pracodawców RP pokazuje dobitnie to, jak pandemia wpłynęła na strukturę picia alkoholu. To druga edycja dokumentu obejmująca lata 2020-2021. Pierwsza ukazała się w 2019 r., czyli jeszcze przed pandemią.

Spożycie nieznacznie spadło, ale problem leży gdzie indziej

Choć ogólne dane z ostatnich dwóch latach mogą wydawać się pozytywne, bo całkowita konsumpcja alkoholu w przeliczeniu na jednego mieszkańca Polski zmalała, to szczegółowa analiza pokazuje niepokojące zjawiska.

Analiza danych z Polskiej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych pokazuje, że w 2020 r. spożycie na głowę wyniosło 9,62 litrów, a w roku 2021 – 9,7 litrów, co oznacza, że nastąpił spadek od 2019 r., gdy ten wskaźnik wyniósł 9,78 litrów.

Jednak nieznaczny spadek nie jest powodem do radości, ponieważ niepokojące są inne zjawiska, które pojawiły się wraz z pandemią. Chodzi o strukturę spożycia napojów alkoholowych w naszym kraju.

– Przesuwa się ona w kierunku wschodniego modelu picia, z rosnącym udziałem napojów wysokoprocentowych, kosztem tych o mniejszej zawartości alkoholu oraz niskim udziałem piwa – ostrzega główny autor raportu prof. Andrzej Fal, prezes Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego, kierownik Kliniki Alergologii, Chorób Płuc i Chorób Wewnętrznych CSK MSWiA w Warszawie.

Jak dodaje, po wcześniejszej westernalizacji, czyli odejściu od upijania się głównie wódką na rzecz sięgania raczej po wino oraz piwo, teraz zaczęliśmy wracać do modelu wschodniego, czyli do łask wróciły mocne alkohole.

Nowy pozytywny trend

Jest jednak też pozytywny trend, czyli to, że część Polaków pije mniej, wybiera alkohole słabsze lub wręcz sięga po piwa bezalkoholowe.

Jeżeli chodzi o sprzedaż, to w ostatnich dwóch latach rynek napojów alkoholowych zmniejszył się; w 2020 r. - o 1 proc., a w 2021 r. - o 3,9 proc. Na te dane wpłynęła mniejsza sprzedaż piwa z procentami, bo alternatywą coraz częściej jest piwo bezalkoholowe.

– Coraz częściej sięgamy po napoje 0,0 proc., zwłaszcza po piwo, co przyczynia się do ogólnej redukcji konsumpcji alkoholu w kraju, a dzięki temu do ograniczenia związanych z tym szkód zdrowotnych – podkreśla prof. Andrzej Fal.

Dlaczego skoro jest tak dobrze, to jest tak źle?

Analiza ujawniła jednak też negatywne trendy.

Zaczęliśmy pić mniej jako populacja, ale ci, którzy pili już przed pandemią – piją teraz coraz więcej alkoholu i częściej po niego sięgają.

– Ci co pili wcześniej, piją więcej, a ci co pili dużo, robią to coraz częściej - wyjaśnia prof. Andrzej Fal. Dodaje, że chodzi o tzw. binge drinkerów, czyli tych, którzy wypijają podczas jednego posiedzenia co najmniej sześć jednostek alkoholu (jedna jednostka to 10 gramów czystego alkoholu). Do tego dochodzą też ci, którzy piją od trzech do sześciu jednostek alkoholu, co nadal oznacza nadmierne spożycie.

Co więcej, wzrosło spożycie wysokoprocentowych alkoholi, czyli zaczynamy wracać do modelu wschodniego. Udział napojów spirytusowych wśród wszystkich trunków jest największy od 30 lat i sięga już 39,2 proc.

Wprawdzie zmieniła się nieco struktura sprzedaży w tym sektorze. Oprócz zwykłej wódki wzrosła sprzedaż droższych wysokoprocentowych alkoholi jak whisky, gin czy rum.

To jednak - jak tłumaczy ekspert od profilaktyki uzależnień Sławomir Grzegorek z Łodzi wynika z tego, że niektórzy próbują "usprawiedliwiać" w ten sposób swój problem z nadmiernym spożyciem alkoholu, bo przecież nie sięgają po wódkę, która najbardziej kojarzy się z alkoholizmem. Czują się w pewien sposób "lepsi" sięgając po alkohole premium.

Z raportu wynika, że aż 26 proc. ankietowanych pije ponad 6 litrów czystego alkoholu rocznie, czyli w sposób ryzykowny i szkodliwy dla zdrowia. Aż 11,6 proc. naszych rodaków nadużywa alkoholu.

W sumie do picia alkoholu w ogóle przyznaje się co czwarty (81 proc.) z dorosłych Polaków, a abstynenci stanowią 19,2 proc. wśród dorosłych; częściej są to panie (26 proc.) niż panowie (12,6 proc.).

Kobiece picie

Co istotne, analiza pokazała, że rośnie też sprzedaż wina (8,3 proc. udziału w rynku sprzedaży alkoholi). Ten trunek coraz częściej wybierają kobiety. To wśród pań przyrost konsumpcji alkoholu w pandemii był większy niż u panów.

Z kolei piwo, które nadal dominuje pod względem udziału w sprzedaży (52,5 proc.), odnotowuje największe spadki od 20 lat.

NoLo, czyli nowa moda

Najbardziej pozytywnym zjawiskiem, na które zwracają uwagę eksperci jest moda na NoLo, "No alkohol, Low alcohol".

Prof. Andrzej Fal wyjaśnia, że ponad 19 proc. ankietowanych zadeklarowało abstynencję od co najmniej 12 miesięcy.

73 proc. badanych Polaków - jak wynika z danych PARPA - deklarowało w 2020 r. picie alkoholu w ilościach umiarkowanych, niestwarzających ryzyka dla zdrowia.

Błędne koło

Sławomir Grzegorek wyjaśnia, że głównym powodem sięgania po alkohol, a także inne używki jest to, że nie umiemy radzić sobie ze stresem.

– Najprościej jest sięgnąć po alkohol - podkreśla, a jednocześnie ostrzega, że błędnie traktujemy to jako sposób radzenia sobie z problemami, a mimochodem wpadamy w błędne koło. Alkohol bowiem - jak przestrzega – żadnych problemów nie rozwiązuje. Może prowadzić do kolejnych, czyli uzależnienia.

Dlatego według niego elementem prewencji uzależnień od alkoholu powinna być nauka radzenia sobie ze stresem już wśród dzieci i młodzieży. Dodaje, że czynniki chroniące przed ryzykiem uzależnienia od alkoholu poza rodziną są szkoła, religia, poszanowanie norm społecznych, autorytetów, jak też pozytywne grupy rówieśnicze.

Nawet drobna zmiana w dobrym kierunku jest budująca

Eksperci oceniają, że niepokojący jest to, że wracamy do modelu wschodniego, jednak podkreślają też pozytywne trendy, jak rezygnowanie całkiem z picia i większe spożycie piwa 0 proc.

Według nich każda zmiana, nawet niewielka, jest budująca i pozytywna. Mają też nadzieję, że sięganie przez młodych ludzi po piwo 0 proc. nie wykreuje jakiegoś odsetka tych, którzy będą potem sięgać po piwo alkoholowe.

Oceniają, że piwo 0 proc., to dobra alternatywa dla sięgania po inne alkohole.

Jak zaznacza Sławomir Grzegorek, tego napoju powinna unikać jednak grupa niepełnoletnich osób, aby nie modelować pewnych zachowań, ale także osoby dorosłe, które są w procesie terapii uzależnień.