Prezeska Centrum Praw Kobiet oskarżana o mobbing. "Już na wejściu poczułam, że coś tu nie gra"
- Upokarzane, bez umów, bez wynagrodzenia. Tak wygląda praca w Centrum Praw Kobiet – brzmi tytuł tekstu Ewy Raczyńskiej o sposobie, w jaki podwładne traktuje prezeska Urszula Nowakowska
- Pracownice CPK od 30 lat pomagają kobietom w trudnej sytuacji życiowej
- – Nie można wiarygodnie pomagać kobietom, które doświadczają przemocy, jeśli samej stosuje się przemoc – mówi naTemat była pracownica zagranicznej fundacji, która 20 lat temu zrezygnowała ze wspierania CPK
Emilia (imię zmienione, tożsamość znana redakcji) odezwała się do naTemat w związku z doniesieniami o nieprawidłowościach w Centrum Praw Kobiet. – To jest sprawa, o której wszyscy wiedzieli od lat – mówi nam informatorka, która z Urszulą Nowakowską miała styczność na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych. Emilia pracowała wtedy w znanej zagranicznej fundacji, która przyznawała granty na rozwój organizacji pozarządowych w Polsce.
– Gdy przeczytałam o sytuacji w CPK, poczułam kłucie w klatce piersiowej. Wszystko do mnie wróciło, choć to się działo dwadzieścia lat temu – mówi Emilia.
Sytuacja pracownic Centrum Praw Kobiet
Kobieta tłumaczy, że jej pracodawca chciał wesprzeć Centrum Praw Kobiet ze względu na niezaprzeczalne zasługi tej organizacji dla osób, które znalazły się w trudnej sytuacji. Szybko okazało się jednak, że pomocy potrzebują także same pracownice CPK.
– Już na wejściu poczułam, że coś tu nie gra. Spotykałam się z wieloma organizacjami i zawsze reprezentowało je przynajmniej kilka osób. W Batorym czy Helsińskiej było to nawet kilkunastu pracowników. Mogli nie zgadzać się ze sobą w każdym szczególe, ale było oczywiste, że ma się do czynienia z organizacją. W Centrum Praw Kobiet zawsze była to tylko Urszula Nowakowska, co było bardzo dziwne. Takie "państwo to ja" – wspomina Emilia.
Prawa kobiet w praktyce
Po kilku tygodniach stało się dla niej jasne, że prezeska CPK traktuje podwładne w sposób, który jest nie do pogodzenia z wartościami zagranicznej fundacji, którą reprezentowała.
– Może jestem naiwna, ale uważam, że od NGO-sów, które zajmują się prawami człowieka, trzeba wymagać więcej: więcej transparentności, zasad, szacunku do zatrudnionych osób. To była trudna sytuacja. Chcieliśmy dać pieniądze na ważny cel, jakim jest pomoc kobietom, ale jednocześnie nie chcieliśmy przykładać ręki do tego, by działa się krzywda kobietom pracującym w CPK – opisuje Emilia.
Interwencja zagranicznego grantodawcy
Przedstawicielka grantodawcy miała postawić warunek: w Centrum Praw Kobiet musi się odbyć audyt i mediacje, by prezeska zmieniła swój stosunek do pracownic, a pracownice zyskały narzędzia, które pozwolą im nazwać to, czego doświadczają i egzekwować swoje prawa. Jak podkreśla Emilia, słowo "mobbing" dopiero zaczynało wtedy wchodzić do języka polskiego.
– Z perspektywy czasu oceniam, że doprowadziłam do rzeczy nieprawdopodobnej: znana dziś psycholożka zrobiła warsztaty dla pracownic CPK, a trenerka, która zresztą też zrobiła potem karierę, podjęła się mediacji między Urszulą Nowakowską a zespołem. Siedziały po nocach, by pomóc wyprostować to, co tam się działo – mówi była pracownica zagranicznej fundacji.
Jak relacjonuje, wysiłki ekspertek okazały się bezowocne. – Niestety wszystko na nic. Nic nie pomagało. Aż wycofaliśmy się ze wsparcia. Było to dla mnie bardzo bolesne, wręcz traumatyczne doświadczenie. Nowakowska traktowała próby naprawy sytuacji jak atak na swoją wolność. Obrażała się, otwarcie mnie lekceważyła. Mam wrażenie, że naprawdę nie rozumiała, dlaczego jej metody są problemem – wspomina Emilia.
Z kolei pracownice CPK – relacjonuje kobieta – wkrótce zaczęły po kolei odchodzić z pracy, więc sformowany później zespół nie miał narzędzi i wiedzy, którą przekazały specjalistki. Metody Urszuli Nowakowskiej się nie zmieniały, zmieniały się za to podwładne, natomiast otoczenie nie chciało słuchać o nieprawidłowościach w cenionej organizacji.
– Kiedy podnosiłam, że w CPK źle się dzieje, wszyscy na mnie naskakiwali. A tam się działy rzeczy mega smutne – ocenia Emilia.
"Urszula Nowakowska powinna odejść"
Rozmówczyni naTemat podkreśla, że CPK to wyjątek na tle innych organizacji pozarządowych. Emilia wskazuje, że w kilku innych podmiotach, z którymi się zetknęła, błędy w zarządzaniu udało się usunąć, a sytuacja uległa poprawie. Jednak – przekonuje – prezeska CPK nie wprowadziła zmian, bo nie uważała, by cokolwiek robiła źle.
– Mam nadzieję, że zasłużona organizacja, jaką niewątpliwie jest Centrum Praw Kobiet, przetrwa i będzie nadal pomagać kobietom. Jednak zaangażowanie prezeski nie może być usprawiedliwieniem dla niszczenia ludzi. Nadszedł czas, że można uzdrowić sytuację, która ciągnie się od lat. Urszula Nowakowska powinna odejść i tyle. Nie można wiarygodnie pomagać kobietom, które doświadczają przemocy, jeśli samej stosuje się przemoc – podsumowuje Emilia.