Oszukują wszyscy, ale mało kto o tym mówi. Kroi się wielka afera w skokach narciarskich
- Jeden z czołowych skoczków świata zdradził kulisy wyścigu zbrojeń
- Wszyscy oszukują i chcą przechytrzyć rywali nowinkami w sprzęcie
- Brylują w tym Polacy i Niemcy, ale w zasadzie każdy zespół oszukuje
- Czy FIS poradzi sobie z technologiczną wojenką? Na razie jest bezradny
Czy skoczkowie narciarscy oszukują? Zdaniem anonimowego zawodnika, to dziś norma wśród uczestników Pucharu Świata. - Oszukują w zasadzie wszyscy, więc i ja muszę się z tym pogodzić, inaczej nie miałbym szans. Kontrolerzy są bezsilni, w innym wypadku musieliby zdyskwalifikować połowę listy startowej - powiedział anonimowy skoczek dziennikarzom szwajcarskiego "Blicka". Z miejsca po tym wywiadzie wybuchła burza.
O tym, że w elicie trwa wyścig zbrojeń, wiemy od lat. Skoczkowie, trenerzy oraz ich sztaby ulepszają kombinezony, narty, wiązania i buty, a autorzy nowinek technicznych skrzętnie je ukrywają, by potem korzystać z lepszych lotów, odległości i wyników. W zasadzie co sezon obserwujemy nowinki, a media puchną od spekulacji o tym, co zostało przygotowane przez dany zespół. Przed rokiem emocje wzbudzały nowe buty Polaków i Niemców.
Trener Stefan Horngacher donosił nawet sędziom i szefowi kontroli technicznych FIS - był nim Mika Jukkara - na Biało-Czerwonych, zarzucając manipulacje i nieprawidłowe buty firmy Nagaba. Nawet po zakończeniu sezonu trwały spory między naszą kadrą, a ekipą niemiecką. Ucięło je dopiero zwolnienie Michała Doleżala, eksperta od nowinek, który po rozstaniu z polską kadrą zaczął pracować... z Niemcami. I tam też pomaga od strony sprzętowej.
Swoje rozwiązania co roku przygotowują Austriacy, Norwegowie, Japończycy czy Finowie, ale w ostatnim czasie liderami wyścigu są Polacy i Niemcy. Na słowa anonimowego skoczka ostro zareagował jeden z liderów kadry naszych zachodnich sąsiadów, Markus Eisenbichler. - Kolega ze Szwajcarii, który wypowiedział te słowa, powinien się skoncentrować na tym, co naprawdę jest ważne - wypalił w rozmowie z mediami.
I w ten sposób zasugerował, że "farbę" puścił jeden z reprezentantów Szwajcarii. Podejrzewa się np. Simona Ammanna, który ma już 41 lat, jest żywą legendą skoków i nie ma nic do stracenia. To jest o tyle logiczne, że anonimowy skoczek rozmawiał z dziennikiem ze swojego kraju i zapewne z kimś, komu mógł zaufać. Co na to inni skoczkowie? Sprawę zbagatelizowali Karl Geiger czy Andreas Wellinger. - Każdy stara się dotrzeć do granic możliwości. Moim zdaniem kontrole są o wiele lepsze niż w zeszłym sezonie - przyznał Niemiec.
Ekipa Stefana Horngachera oskarżana jest o stosowanie niedozwolonych kombinezonów, które w kroku i pod pachami są niezwykle luźne przed skokiem, ale po jego oddaniu w niesłychany wręcz sposób przylegają do ciała skoczka i przechodzą kontrole, za które odpowiada w tym roku Christian Kathol. Austriak i jego ekipa zaskoczyli skoczków w Sapporo, gdzie kontrolowano skoczków na szczycie skoczni, ale i tak nie doszło do rewolucji.
Zabawa w kotka i myszkę trwa, wszyscy wiedzą, że wyścig technologiczny trwa, a nasz zespół należy do liderów zmian. Piotr Żyła podczas Turnieju Czterech Skoczni był oskarżany o używanie zbyt luźnego stroju, tak samo jak Markus Eisenbichler. Trenerzy i działacze zerkają nieufnie, ale potem chwalą się w mediach swoją pomysłowością. I tylko działacze FIS i kontrolerzy nie nadążają za zmianami, szukając wiatru w polu. Ale w końcu znajdą sposób i wyścig zbrojeń zostanie ukrócony.