Przejmująca relacja polskiego piłkarza prosto z Turcji. "Płacz i strach w oczach"

Maciej Piasecki
08 lutego 2023, 12:48 • 1 minuta czytania
Napływają kolejne relacje z dramatycznych wydarzeń w Turcji i Syrii. Po trzęsieniu ziemi, które dotknęło te kraje, nadal trwa wielka akcja ratunkowa. Wiele państw wysłało swoje służby na pomoc w poszukiwaniu i ratowaniu ludzi. TVP Sport porozmawiało z Karolem Angielskim, piłkarzem, który mieszka i gra w Turcji.
Ostatnie trzęsienie ziemi w Turcji powyżej 7 stopni w skali Richtera miało miejsce w 2011 roku. Zginęło wtedy 640 osób Fot. Francisco Seco/Associated Press/East News

Z niedzieli na poniedziałek doszło do fatalnego w skutkach trzęsienia ziemi. A właściwie powinniśmy napisać w liczbie mnogiej, bo tragicznej nocy odnotowano aż 22 trzęsienia ziemi na terenie Turcji, Syrii, a także Libanu. Wstrząsy osiągały siłę od 6 do 7,8 stopni w skali Richtera, w gruzach legły budynki mieszkalne, szkoły oraz szpitale.

W środowy poranek (tj. 8 lutego) mówiono już nawet o ponad 11 tysiącach ofiar śmiertelnych. Media docierają do kolejnych relacji prosto z krajów dotkniętych tragedią. Są wśród nich słowa ze strony sportowców, również polskich, na co dzień występujących m.in. w Turcji.

– Akurat zagraliśmy mecz na wyjeździe i wracaliśmy. To była godzina około trzeciej w nocy. Spałem w autobusie. Koledzy mnie obudzili i powiedzieli, żebym zadzwonił do rodziny, bo było trzęsienie ziemi w Hatay. Zadzwoniłem i na szczęście za drugim razem żona odebrała. Była już z naszym 10-miesięcznym dzieckiem na zewnątrz budynku. Wtedy powietrze ze mnie zeszło – opisywał Bartosz Bućko, siatkarz grający dla Hatay Büyükşehir Belediyesi.

Angielski: Usłyszeliśmy dziwne huki

Skalę tragicznych wydarzeń przedstawił również Karol Angielski. Piłkarz, który w przeszłości występował na boiskach PKO BP Ekstraklasy, obecnie jest zawodnikiem tureckiego Sivassporu.

Pod względem geograficznym wydawać by się mogło, że Polak był z daleka od epicentrum trzęsień, które nawiedziły Turcję. Okazuje się jednak, że to były potężne ruchy sejsmiczne.

– Obudziliśmy się w poniedziałek około czwartej rano i słyszeliśmy dziwne huki. Jakby ktoś uderzał w ścianę albo kogoś bił. To było takie stukanie, ale bardzo głośne. O tej godzinie po przebudzeniu człowiek racjonalnie nie myśli. Przez wizjer zobaczyliśmy, co się dzieje na klatce. Tam ludzie zaczęli się ewakuować, krzyczeli – relacjonował Angielski w rozmowie dla TVP Sport.

– Tak naprawdę wzięliśmy tylko kurtkę, buty w rękę i zbiegliśmy jak najszybciej na dół. Mieszkamy na 14. piętrze. Ostatnie piętro w bloku. Na samej górze było to bardzo mocno odczuwalne, bo czułeś się, jakbyś był na łódce – dodał piłkarz.

Sivas, w którym swoją siedzibę ma klub Polaka, jest oddalone od terenów najmocniej dotkniętych trzęsieniami o prawie 500 kilometrów. Jak się jednak okazuje, to nie miało znaczenia w zderzeniu z ogromnymi siłami natury.

– Na szczęście w naszym mieście nie było żadnych ofiar śmiertelnych. Tylko tyle, że były wstrząsy. Większych strat nie było. Dzisiaj jedynie widzieliśmy ulicę, gdzie była dziura. Jedna strona całkowicie nieprzejezdna. Z tej drogi asfalt był po prostu wyrwany [...] Mam kontakt z kolegami z drużyny. Na grupie napisali, że rodzina asystenta pierwszego trenera zginęła niestety w Hatay. Piętnaście osób z jego rodziny – odsłonił tragiczne kulisy Angielski.