"Kolosalna manipulacja". Niedzielski komentuje sprawę odmowy aborcji u upośledzonej 24-latki
- W ostatnim czasie media obiegła głośna sprawa aborcji po gwałcie. Prokuratura i resort zdrowia przekazały, że nie chodziło o 14-latkę, ale kobietę dorosłą
- Do pomyłki w podanej informacji przyznała się też Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny
- "Nasza praca często przypomina działanie w sztabie kryzysowym. Znalazłyśmy szpital, który wykonał zabieg. Upewniłyśmy się, że osoba czuje się dobrze i na tym zakończyłyśmy naszą interwencję" – podano w oświadczeniu
Rzecznik praw pacjenta Bartłomiej Chmielowiec poinformował w czwartek o wynikach raportu ws. głośniej ostatnio sprawy aborcji. Jak przekazał, sprawa nie dotyczy 14-latki, ale osoby dorosłej, która 29 grudnia 2022 roku miała przeprowadzony taki zabieg na podstawie zaświadczenia od prokuratury.
Chmielowiec przekazał również, że nie ma potwierdzenia informacji, że w jakiejś placówce medycznej na Podlasiu odmówiono wykonania zabiegu legalnej aborcji wspomnianej kobiecie.
Niedzielski: To kolosalna manipulacja
Głos w tej sprawie zabrał też minister zdrowia Adam Niedzielski. Jak stwierdził, w tym przypadku"mieliśmy do czynienia z kolosalną manipulacją".– Ta kolosalna manipulacja z całą pewnością była obliczona na wywołanie pewnych emocji. Pewnych emocji społecznych i piętnowania różnych rozwiązań, a przede wszystkim tego, co było w jakby centrum uwagi w tej sytuacji, czyli tzw. klauzuli sumienia – uznał Niedzielski.
Przypomnijmy, że zeszły piątek Łukasz Łapczyński z Prokuratury Krajowej przekazał Polskiej Agencji Prasowej informację, że śledczy prowadzą postępowanie, które dotyczy "doprowadzenia nieporadnej ze względu na stan zdrowia pokrzywdzonej w wieku 24 lat (a nie jak podawały media 14) do obcowania płciowego". – Śledztwo w tej sprawie prowadzi jedna z prokuratur regionu białostockiego – powiedział.
Z ustaleń PAP wynika także, że poszkodowana została już przesłuchana przez sąd w obecności biegłego psychologa. Mężczyzna, który jest podejrzany w sprawie wykorzystania 24-latki, miał usłyszeć na początku stycznia zarzuty popełnienia przestępstwa z art. 198 Kodeksu karnego, czyli seksualnego wykorzystania niepoczytalności lub bezradności. Za ten czyn grozi kara od pół roku do ośmiu lat więzienia.
20 stycznia o tym, że dwa szpitale z woj. podlaskiego odmówiły 14-latce z niepełnosprawnością wykonania u niej aborcji, poinformowała Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Organizacja przekazała, że dopiero lekarze z Warszawy przeprowadzili zabieg u poszkodowanej.
Federa tłumaczy skąd wzięła się pomyłka w wieku kobiety
Federa w oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych poinformowała w tym tygodniu, że faktycznie wiek został pomylony, ale reszta informacji w tej sprawie jest prawdziwa.
"W ostatnich dniach nagłośniłyśmy jedną z naszych interwencji – zgwałconej dziewczyny z niepełnosprawnością intelektualną, mieszkającą w podlaskim, która pilnie potrzebowała dostępu do aborcji po gwałcie. Podałyśmy, że sprawa dotyczy 14-latki. Najprawdopodobniej przez to historią zainteresowały się zarówno media, jak instytucje krajowe, np. Ministerstwo Zdrowia czy Prokuratura Krajowa. Przyznajemy jednak, że po naszej stronie doszło do podania błędnej informacji dotyczącej wieku – skontaktowałyśmy się telefonicznie z rodziną pokrzywdzonej i potwierdziłyśmy, że ma ona w istocie 24 lata. Wszystkie pozostałe informacje dotyczące tej sprawy są prawdziwe" – czytamy w oświadczeniu zamieszonym na Facebooku.
Organizacja przekazała, że błąd wynikł najprawdopodobniej z nieprawidłowo sporządzonej notatki po pierwszej rozmowie dyżurującej konsultantki z ciocią dziewczyny. "Doszło do nieporozumienia, ciocia używała też sformułowania 'dziewczynka'" – wskazała Federa.
I dodała: "Nie widziałyśmy na żywo osoby, której pomagałyśmy, bo po pierwsze nie było na to czasu, po drugie nigdy nie każemy osobom stawiać się u nas w biurze osobiście. Dane medyczne są i tak weryfikowane na miejscu w szpitalu. My czuwamy, by nie dochodziło do nadużyć po stronie placówek".
Organizacja podkreśla także, że jej praca często przypomina działanie w sztabie kryzysowym. "Znalazłyśmy szpital, który wykonał zabieg. Upewniłyśmy się, że osoba czuje się dobrze i na tym zakończyłyśmy naszą interwencję, wiedząc, że prokuratura zajmuje się sprawą. Rodzina zdecydowanie zastrzegła nieujawnianie danych dotyczących tej sprawy. Obawiała się stygmatyzacji i gróźb w swoim środowisku" – czytamy.