Lewicka: Nadszedł czas polityków nowej generacji. Moralny upadek przekuwają w wyborcze zwycięstwo
PiS wyspecjalizował się w przekraczaniu kolejnych granic kultury politycznej, dobrego obyczaju, zwykłej ludzkiej przyzwoitości. To już nawet nie jest taktyka polityczna - to polityczna postawa, za którą stoi absolutny bezwstyd.
Kupują sobie wille za pieniądze publiczne i urągają opozycji, śmieją się obywatelom w twarz. Brawo minister! Brawo!
Politycy PiS są, jacy są, a mogą być właśnie tacy - impertynenccy, butni i zuchwali - bo nikt ich dotąd za to nie pogonił. Własnemu elektoratowi chyba się nawet postawa ta podoba, a może wręcz budzi szacunek. Bywa bowiem i tak, że bezczelni imponują otoczeniu. Wszak idą jak taran naprzód po swoje, za nic mając jakiekolwiek względy i nie oglądając się na nikogo.
Biorą, co chcą, ustawiają się, jak im wygodnie. I są na dodatek bezkarni, na pewno nie trawieni wyrzutami sumienia. No i nie palący się ze wstydu, bo wstydu nie mają za grosz. A zatem swoim wyborcom PiS musi imponować lub przynajmniej nie budzić odrazy.
Zaś co do reszty… Cóż, zastygła oniemiała. Kiedy wydaje się, że jakieś zachowanie polityka jest skrajnie nieprawdopodobne, to wtedy właśnie wkracza PiS i pokazuje, co potrafi. A oburzenie obserwatorów zdaje się podniecać rządzących, by dalej kłamać czy kraść, czyli by prezentować swoją nagą siłę.
Oni nas krytykują? Chcą, byśmy się cofnęli albo przeprosili? To my im pokażemy, na co jeszcze nas stać.
To już dawno temu plastycznie streścił Włodzimierz Cimoszewicz: Wszedł cham w zabłoconych gumofilcach do salonu, wypróżnił się i rechocząc mówi: nic mi nie zrobicie.
PiS i nowa "jakość"
To jest w polskiej polityce zupełnie nowa jakość, choć słowo "jakość" niezupełnie tu pasuje. PiS, złapany za rękę, nawet już nie krzyczy, że to nie jego ręka, ale drwi i kpi. PiS jako pierwszy zaczął obrażać elektorat swoich konkurentów politycznych, czego wcześniej nigdy nie było: partie okładały się między sobą, ale od cudzych wyborców trzymały się z daleka, bo instynkt samozachowawczy nie pozwalał im ich odstręczać - a nuż uda się ich przeciągnąć kiedyś na swoją stronę?
PiS stwierdził, że próżne są takie nadzieje - zadeklarowani wyborcy Tuska czy lewicy nie oddadzą głosu na ekipę Kaczyńskiego, stąd festiwal epitetów, jakimi głosujący na opozycję są obdarzani: od "gorszego sortu" po "komunistów i złodziei". U swoich powinno to budzić entuzjazm. PiS nigdy z niczego się nie tłumaczy.
Jak pisał Kazimierz Brodziński, poeta przełomu XVIII i XIX wieku: gdzie jest wstyd, tam jest jeszcze cnota. Ponieważ nie ma wstydu, brak i cnoty, i właśnie owym brakiem - to też istotne novum - PiS się przecież szczyci. Więcej: PiS śmieje się z tych, którzy dochowują standardów życia publicznego. Co za naiwniacy! Słabeusze!
I faktycznie, owa bezkarna bezczelność PiS-u skutkuje rozpaczliwą bezsilnością wszystkich pozostałych. Bo skoro PiS-u nie można zawstydzić, to co można byłoby zrobić? Skoro za nic mają zasady, do czego się odwoływać?
Żeby skandal wytworzył lepsze standardy
Kilkanaście lat temu tygodnik "Polityka" przypomniał nauki socjologa, ale także na początku lat 90. posła i wicemarszałka Sejmu prof. Jacka Kurczewskiego, dotyczące warunków, jakie muszą zostać spełnione, by skandal wytworzył lepsze standardy w sferze politycznej.
Po pierwsze, niegodne zachowanie określonej osoby musi poruszyć społeczeństwo. Po drugie, skandalista ponosi odpowiedzialność za swoje niegodne zachowanie. No i czuje się winny! Wreszcie, potrzebna jest odpowiednia moralna atmosfera. Spójrzmy teraz na PiS - jego politycy nigdy nie czują się winni, nie ponoszą odpowiedzialności, a poruszenie skandalem z reguły nie dotyczy ich elektoratu. Skandale nie tylko przechodzą bez echa, ale wręcz budują tę ekipę.
Czasem odnoszę wrażenie, że trwa wręcz rywalizacja między politykami tego obozu na najbardziej nienawistny bon mot czy najbardziej odrażające kłamstwo.
PiS o "nowej" masakrze górników
Ostatnio w moim prywatnym rankingu na czoło wysunął się Rafał Bochenek. Po otrzymaniu nominacji na rzecznika PiS-u, dwoi się i troi, by zapunktować na Nowogrodzkiej. Brednie i niegodziwości gładko przechodzą mu przez gardło, powieka nawet nie drgnie, a i w lustro pewnie patrzy bez wahania.
Ostatnio PiS wrócił do sprawy protestów z 2015 roku przed siedzibą Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Stłumiono je przy użyciu gumowych kul, co dwukrotnie badała prokuratura, drugi raz za rządów Zbigniewa Ziobry, i umorzyła śledztwo.
Obecny szef policji, gen. Jarosław Szymczyk, będący wówczas komendantem na Śląsku, referował posłom, że większość zatrzymanych była w stanie nietrzeźwym, a „były to czasem wyniki imponujące, bo oscylujące w granicach trzech promili”, zaś policja „nie mogła pozwolić na dalsze ataki (…) żeby leciały w ich kierunku śruby, będące zagrożeniem dla życia i zdrowia”.
Prócz śrub w użyciu były płyty chodnikowe, deski, kamienie i petardy. Do uczestników protestu dołączyli zamaskowani i pijani kibole.
Tymczasem Rafał Bochenek celuje palcem w Platformę Obywatelską i mówi bez wahania: „To oni politycznie odpowiadają za masakrę górników pod JSW w 2015 roku”, zapewne celowo używając sformułowania "masakra górników", ono bowiem kojarzy się w Polsce jednoznacznie i o sprowokowanie takiego skojarzenia właśnie chodzi.
Wpiszcie w wyszukiwarkę te dwa słowa. Co wyskakuje? Wyłącznie masakra górników w kopalni Wujek sprzed czterdziestu dwóch lat, kiedy to do protestujących przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego władza ludowa otworzyła ogień. Zginęło 9 osób, 23 zostały ranne.
I teraz o masakrze dokonanej rękami PO prawi nam pan Bochenek. Brawo poseł! Brawo!