"Podejrzani jak króliki" vs. "typ aptekarza". Jak działa prokurator, który chce odnaleźć Wieczorek?
- Sprawa zaginięcia Iwony Wieczorek, sprawa śmierci 17-letniej Iwony Cygan, wreszcie: brutalne morderstwo oskórowanej studentki Katarzyny Z. – tymi wszystkimi sprawami zajmowało bądź zajmuje się prokuratorskie Archiwum X
- O szefie jednostki, prokuratorze Piotrze Krupińskim, pojawiają się skrajne opinie: zdaniem jednych jest skuteczny i zdeterminowany, zdaniem innych: traktuje podejrzanych jak "króliki doświadczalne" i lubi powoływać np. świadków incognito
- Wydział powstał na polecenie Zbigniewa Ziobry. Jaka jest skuteczność działań śledczych? Przyglądamy się wybranym sprawom
- O jednej z nich znów jest głośno za sprawą ustaleń dziennikarki śledczej
– Obrońca oskarżonego twierdzi, że w aktach sprawy nie ma ani jednego dowodu na winę i sprawstwo jego klienta. Po półtora roku pracy nad książką wierzę mu – powiedziała niedawno w rozmowie z Onetem Monika Góra, dziennikarka śledcza i autorka książki "'Kryptonim Skóra'. Czy o brutalne morderstwo został oskarżony niewinny człowiek?", która wcześniej opublikowała też na ten temat obszerny reportaż w "Dużym Formacie".
Czytaj też: Kryptonim "Skóra", czyli jedna z najbardziej szokujących zbrodni w cywilizowanym świecie
Sprawa kryptonim "Skóra"
O sprawie morderstwa 23-letniej Katarzyny Z., studentki z Krakowa, która w 1998 roku została brutalnie oskórowana, słyszeli wszyscy. We wrześniu ubiegłego roku zapadł wyrok. Po jego ogłoszeniu media mówiły o zakończeniu jednej z najgłośniejszych spraw polskiej kryminalistyki i spektakularnym sukcesie ws. polskiego "Hannibala Lectera".
Za morderstwo Katarzyny Z. ze szczególnym okrucieństwem na dożywocie został nieprawomocnie skazany Robert J., który w areszcie przebywa od pięciu lat (w tym czasie siedem razy zmieniano miejsce aresztowania).
Wiadomo, że Robert J. choruje na schizofrenię, w ostatnich latach mieszkał z matką i pobierał rentę. Rozprawa odbyła się z wyłączeniem jawności (wśród powodów powoływano się m.in. na brutalność sprawy), a prokuratura jeszcze przed ogłoszeniem wyroku informowała, że ma w sprawie "bardzo mocne" dowody.
Zdaniem śledczych J. przed zamordowaniem Katarzyny Z. torturował ją i podawał m.in. leki psychotropowe. "W sprawie tej przez wiele lat przeprowadzono żmudne czynności śledcze, które w konsekwencji doprowadziły do ustalenia sprawcy zabójstwa" – twierdzili śledczy.
Informowali też, że mężczyzna był podejrzewany w sprawie od lat, ale do jego zatrzymania brakowało dowodów.
Pominięty wątek Leszka L.? "Miał znajomych wśród prokuratorów i sędziów"
Czym się kierowali śledczy, skoro w dużej mierze był to proces poszlakowy? "Według prokuratury na sprawstwo Roberta J. miały wskazywać dwa włosy znalezione pod wanną. Według prokuratury miały pochodzić od Katarzyny Z., ale wątpliwości budziły wykonane badania porównawcze, gdyż nie były to badania DNA" – pisała "GW". Wiadomo też, że jeszcze w latach 90. na agresywne zachowanie J. skarżyła się jedna z jego sąsiadek. Pełnego obrazu sprawy nie ma: z powodu utajnienia procesu.
Z ustaleń Moniki Góry wynika jednak, że śledczy, którzy skazali Roberta J. – na co wskazują dostępne w śledztwie informacje – głównie na podstawie dowodów poszlakowych, nie sprawdzili jednocześnie dokładnie wątku innego mężczyzny: Leszka L., który "blisko współpracował z krakowską policją, miał znajomych wśród krakowskich prokuratorów i sędziów".
– Zaczynałam pracę nad książką z otwartą głową. Niczego nie zakładałam, niczego nie wykluczałam. Miałam świadomość, że prokuratura oskarża o tę zbrodnię Roberta J., ale już wtedy pojawiały się głosy, że na jego winę nie ma bezpośrednich dowodów. W miarę upływu czasu i postępów mojej pracy oczy coraz bardziej otwierały mi się ze zdumienia – jak można tak naciągać prawdę? – pytała dziennikarka w rozmowie z Onetem.
Przytaczając wątek Leszka L., dziennikarka zwraca uwagę, że to właśnie on przed laty doniósł śledczym na Roberta J., swojego dawnego kolegę z zawodówki. L. był policyjnym ekspertem od niebezpiecznych, egzotycznych zwierząt, które również sam hodował. Nie stronił od alkoholu i terroryzował sąsiadów, o czym wiedziała policja. Miał również znęcać się nad swoimi partnerkami.
Monika Góra w "Dużym Formacie" opisała: "Na przykład strzelał przez okno do znaków drogowych albo burzył nabojami kaflowy piec. Raz groził elektrykowi, że go 'nafaszeruje śrutem'; miał o to później sprawę w krakowskim sądzie. Kiedy indziej pijany biegał po klatce schodowej z krokodylem na ramieniu i przystawiał pysk zwierzęcia do wizjera sąsiadów". Jedna z mieszkanek kamienicy, w której mieszkał L., miała widzieć Katarzynę Z. w jego towarzystwie.
Dziś Leszek L. już nie żyje, a przed jego śmiercią - jak opisuje Góra - nie przesłuchano jego sąsiadów czy kochanek. Nie zrobiono tego również wówczas, gdy dziennikarka sama zgłosiła prokuraturze swoje ustalenia (list napisała właśnie do Krupińskiego, później dostała wezwanie na przesłuchanie). Sąd w drugiej instancji rozstrzygnie, czy za zbrodnię odpowie Robert J.
Prokurator Piotr Krupiński: to on wyjaśnia najsłynniejsze polskie sprawy kryminalne
O tej sprawie głośno jest ostatnio z jeszcze jednego powodu. Sprawę "kryptonim Skóra" prowadziło słynne już, prokuratorskie Archiwum X z Krakowa pod wodzą prokuratora Piotra Krupińskiego. Stanął na jego czele po tym, gdy Zbigniew Ziobro zdecydował o powołaniu specjalnego zespołu śledczych ds. niewyjaśnionych.
– Z mojej inicjatywy Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski 20 września 2018 roku wydał zarządzenie o utworzeniu w Małopolskim Wydziale Zamiejscowym Departamencie do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie Działu do spraw Niewykrytych Zabójstw – tzw. Archiwum X – mówił Ziobro w 2018 roku.
Krupiński od kilku lat nie rozmawia z dziennikarzami. "Gazeta Krakowska" pisze o nim: "budzi skrajne emocje" i "nigdy nie odpuszcza", więc "jedni go kochają, inni nienawidzą", lokalne media używają określenia: "archeolog zbrodni". Śledczy słynie z bezkompromisowego sposobu pracy. "Podejrzanych traktuje jak króliki doświadczalne", "swoje racje chce udowodnić za wszelką cenę" - tak określił go w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" jeden z krakowskich adwokatów.
Inne osoby znające sposób jego pracy przyznawały, że prokurator słynie co prawda z nietypowych eksperymentów procesowych, ale jest skuteczny i "nie boi się iść naprzód". Pojawiają się też opinie, że Krupiński jest "dotknięty palcem Bożym", zdaniem niektórych "to typ aptekarza, w złym tego słowa znaczeniu" (oba cytaty za "Wyborczą Trójmiasto").
W przypadku sprawy śmierci Katarzyny Z., na której szczątkach znaleziono igliwie, prokurator miał m.in. "zlecić policjantom zebranie po 10 igieł z każdego drzewa iglastego w kilku miejscach w Krakowie, np. ze wszystkich drzew iglastych na terenie szpitala przy Kopernika 12 i dodatkowo wszystkich innych w promieniu 100 metrów od tej nieruchomości".
Wcześniej pracował w Prokuraturze Okręgowej w Krakowie, prowadził m.in. duże śledztwo gospodarcze. To właśnie Krupiński, jako naczelnik małopolskiego wydziału Prokuratury Krajowej ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji, prowadzi najgłośniejsze sprawy kryminalne ostatnich lat: zajmuje się też rozwikłaniem zaginięcia Iwony Wieczorek.
19-letnia gdańszczanka zaginęła w lipcu 2010 roku. Sprawą jej zniknięcia przez dziewięć pierwszych lat po zaginięciu zajmowały się pomorska policja i Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. Dopiero w marcu 2019 roku śledztwo zostało przeniesione do Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie, czyli właśnie prokuratorskiego Archiwum X.
W ostatnim czasie również informowano o przełomie: śledczy zaczęli przeszukiwać budynek dawnej Zatoki Sztuki, a koledze Iwony Wieczorek, Pawłowi P., postawiono zarzuty dot. posiadania narkotyków i mataczenia (dokładnie: "zarzuty dotyczące utrudniania postępowania karnego poprzez usuwanie śladów i dowodów, zacieranie śladów przestępstwa, a także podawanie nieprawdziwych informacji w sprawie dotyczącej Iwony Wieczorek").
Na polecenie prokuratury przewieziono go z Gdańska do Krakowa, gdzie został przesłuchany razem ze swoją partnerką, Joanną S. (jak informowaliśmy, ona usłyszała jedynie zarzut dot. przestępstwa narkotykowego; śledczy – jak opisywał w rozmowie z naTemat.pl dziennikarz śledczy Mikołaj Podolski – "przewieźli ją przez całą Polskę" a następnie zwolnili do domu). – To nie jest już zwykłe śledztwo, tylko gra, a śledczy zaczęli grać bardzo brutalnie, praktycznie jadą po bandzie – mówił dziennikarz.
Czytaj też: "Przewieziono ją przez całą Polskę"; "To gra". Dziennikarz o zatrzymaniu znajomych Iwony Wieczorek
To również dzięki działaniom Archiwum X po 12 latach przeszukano dom Pawła P., ale o zapowiadanym przełomie na razie nie słychać (sam Paweł P. został zwolniony do domu, ma odpowiadać z wolnej stopy). Nie przyniosło go także przesłuchanie odnalezionego po latach "mężczyzny z ręcznikiem".
Czytaj też: Szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP: Powiem panu, dlaczego ciała Iwony Wieczorek nie ma w morzu
Morderstwo Iwony Cygan
Prokurator Krupiński zajmował się też inną, głośną sprawą: śmiercią Iwony Cygan, 17-latki ze Szczucina, którą brutalnie zamordowano z 13 na 14 sierpnia 1998. Jej ciało porzucono w Łęce Szczucińskiej. Po latach śledczy – w tym sam Krupiński – informowali, że udało im się przerwać zmowę milczenia w sprawie. Ich zdaniem ze zbrodnią stało trzech mieszkańców Szczucina, Paweł K. (pseudonim "Młody Klapa", jego ojciec Józef K.("Stary Klapa) i Robert K., pseudonim Trabant). Mieli ich kryć lokalni policjanci.
W kwietniu 2016 r. sprawę przejął wydział prok. Krupińskiego, a w 2017 r. decyzją Prokuratury Krajowej – na ławie oskarżonych usiadło kilkanaście osób, które miały być zamieszane w morderstwo. Wśród nich był m.in. główny oskarżony Paweł K., zarzuty postawiono też dziewięciu policjantom, którzy mieli mataczyć w sprawie zabójstwa Cygan. Jednak mimo to sprawa nie posunęła się do przodu: po pięciu latach przebywania w areszcie w czerwcu 2022 roku główny oskarżony wyszedł na wolność. Policjanci spędzili w areszcie 15 miesięcy, także zwolniono ich do domów.
Dwa lata wcześniej dziennikarz Onetu Mateusz Baczyński opublikował reportaż "Historia kłamstwa. Jak szukano zabójców Iwony Cygan", w którym wskazywał, że organy ścigania mogły wybiórczo dobierać dowody w sprawie, ignorując jednocześnie poszlaki nie pasujące do z góry określonej tezy o zmowie milczenia. Potem na jaw wyszło, że jeden z kluczowych świadków w sprawie na sali sądowej stwierdził, że śledczy zmanipulowali jego zeznania. Zarzuty padały także w kierunku policyjnego – tym razem – Archiwum X.
– Naczelnik Archiwum X przerwał przesłuchanie, bo nie podobało mu się, że zacząłem prostować niejasności – mówił jeden z funkcjonariuszy cytowany przez Onet. Wcześniej na wniosek prokuratury w sprawie powołano wielu świadków incognito, których wersje zeznań miały wzajemnie się ze sobą wykluczać.
Za zabójstwo Iwony Cygan wciąż nikt nie odpowiedział, sprawa toczy się przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie.
Sprawa śmierci ojca Zbigniewa Ziobry
Wcześniej Krupiński zajmował się też inną, znaną na całą Polskę sprawą: chodziło o śmierć ojca Zbigniewa Ziobry, Jerzego. Zmarł on w 2006 roku w szpitalu po zabiegu kardiologicznym. Proces odbywał się początkowo z oskarżenia prywatnego przeciwko czterem lekarzom ze szpitala, w którym zmarł ojciec ministra sprawiedliwości. Jak opisywała "Wyborcza Kraków", sąd i sąd odwoławczy w 2012 roku umarzały sprawę, stwierdzając, że lekarze nie narazili Jerzego Ziobry na niebezpieczeństwo utraty życia.
W 2016 r. sprawą zajęła się jednak także prokuratura. To właśnie wtedy wydział zamiejscowy PK w Krakowie, czyli ówczesny wydział Krupińskiego, rozpoczął śledztwo ws. rzekomego wyłudzenia 370 tys. zł na szkodę skarbu państwa: śledczy twierdzili, że koszty lekarskiej opinii uzupełniającej, która była podstawą do uniewinnienia lekarzy, były zawyżone.
– Sporządzenie opinii, a szczególnie jej rozliczenie zostało sporządzone nierzetelnie. Podejrzany nie przyznał się do postawionych mu zarzutów i skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień – przekazał wówczas Krupiński Informacyjnej Agencji Radiowej.
Rok później, w 2017 roku, Sąd Rejonowy Kraków-Śródmieście ogłosił wyrok ws. czworga krakowskich lekarzy: wszyscy zostali uniewinnieni. W trakcie procesu zmieniono przepisy prawa tak, że do sprawy toczącej się z prywatnego aktu oskarżenia mógł przystąpić prokurator. Wyrok uniewinniający wydała sędzia Agnieszka Pilarczyk. Jeszcze w 2017 roku matka Zbigniewa Ziobry, Krystyna Kornicka-Ziobro, złożyła zawiadomienie do Prokuratury Krajowej o popełnieniu przestępstwa właśnie przez sędzię Pilarczyk (wskazywano, że dopuściła dowód z opinii biegłego, którego ekspertyza kosztowała 372 tys. zł).
Na początku 2023 roku sędzia Pilarczyk zabrała w tej sprawie głos w rozmowie z TVN 24. Mówiła, że po wydaniu wyroku uniewinniający ws. lekarzy, którzy leczyli ojca Zbigniewa Ziobry, czuła się naciskana i zastraszana. - Podnoszono na mój temat wiele negatywnych określeń, przypisywano mi zachowanie, którego się nie dopuściłam. Jako człowiek i jako sędzia mogłam tylko milczeć - mówiła, wskazując: "to był pokaz siły i możliwości". Pilarczyk nie usłyszała żadnych zarzutów. Czytaj też: "Pokaz siły, zastraszanie". Sędzia ujawniła kulisy sprawy dot. śmierci ojca Ziobry
Rodzina Ziobry złożyła apelację, a proces odwoławczy toczy się od kwietnia 2018 roku do dziś.