Cyrkowcy w klatkach, tanie oszustwo i brudne buciory Rosjan. Sport i tak się obroni

Krzysztof Gaweł
28 lutego 2023, 22:10 • 1 minuta czytania
Różne mieliśmy w ostatnich miesiącach sportowe historie, wiele emocji i wielkie sukcesy przeplatane klęskami. Jak to w życiu, bo też sport idealną jest soczewką naszego istnienia. Czasem idzie gładko, innym razem bardzo boli i człowiek już niemal rady nie daje. Ale zawsze zostaje ten rodzaj radości gdzieś głęboko w człowieku, który nawet po latach nie wygasa. Zostają emocje, wspomnienia i coś nieuchwytnego, co sprawa, że sportu z niczym pomylić się nie da. Ani z popisami cyrkowców w klatkach, którzy sportowców udają, ani z brudnymi zagrywkami Rosjan, którzy sportem wytarli swoje buciory. Sport zawsze wygrywa, taką już ma naturę.
Cyrkowcy w klatkach, tanie oszustwo i brudne buciory Rosjan. Sport i tak się obroni Fot. East News

Nigdy w historii polskiego sportu nie przeżywaliśmy chyba tylu triumfów, radości i wielkich wydarzeń z udziałem Polaków, co w ostatnich kilkunastu miesiącach, a może kilku latach. Niebywałe sukcesy Kamila Stocha, który medali mistrzowskich imprez zdobył tyle, że mógłby obdzielić kilka pokoleń sportowców nad Wisłą. Wspinaczka na szczyt Roberta Lewandowskiego, który z najlepszego gracza w naszej historii został numerem jeden na świecie. Wejście do świata wielkiego tenisa Igi Świątek, dziś niekwestionowanej jedynki.


A przecież w "międzyczasie" oglądaliśmy triumfy siatkarzy, lekkoatletów, szczypiornistów, koszykarzy, wojowników, a do tego popisy Roberta Kubicy po powrocie do ścigania w F1 czy nieśmiałe i nieudane, ale jednak próby w wykonaniu naszych piłkarzy. Polski sport przeszedł od lat 70. i upadku wraz ze schyłkiem PRL-u długą drogę. I dziś widzimy, że ostatnie trzy dekady ciężkiej pracy, błędów i poszukiwania pieniędzy (bez nich się nie da, niestety) dały efekty. Żyjemy w kraju, który sportem oddycha i który ze sportowców może być dumny.

I tak, wiele jest oczywiście do zrobienia.

Szkolenie młodzieży to nasza pięta achillesowa na wielu polach. Wciąż możemy mieć lepszą i nowocześniejszą infrastrukturę, a przy tym wydawać na nią mądrzej pieniądze. Jak tlenu brakuje nam trenerów, szkół i fachowców, czego uczymy się mozolnie. Nie mamy mocnych klubów, nie mamy pomysłu na budowę marek rozpoznawalnych na świecie i konkurencję z najlepszymi. Choć poza futbolem (marzy się nam ta Liga Mistrzów, prawda?) kwitną dwa wspaniałe przykłady: ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i Łomża Industria Kielce.

Są zatem wzory do naśladowania, jest wielki potencjał i zapał ludzi, którzy ten sport - często wbrew głosom krytyków czy własnemu zdrowemu rozsądkowi nad Wisłą tworzą. A przecież ostatni czas łatwy dla sportowców nie był. COVID-19 mocno odcisnął się na sportowym świecie, niemal niwecząc wieloletnią pracę całego pokolenia mistrzów. Udało się z mozołem wrócić jakoś do codzienności, ale wtedy wybuchła wojna w Ukrainie, która świat sportu mocno podzieliła. Ale też pokazała, co może się stać, gdy źli ludzie z buciorami włażą w sport.

Być może na igrzyskach w Paryżu zabraknie Polaków i kilkudziesięciu innych nacji, ale będą za to Rosjanie, którzy latami udawali uczciwych i zaangażowanych, ale oszukiwali cały sportowy świat, a przy okazji oplatali go mackami swoich pieniędzy, powiązań i zależności. Dziś sport stara się uwolnić od ludzi, którzy wleźli weń z buciorami, by wyprać swoje brudy i zaprezentować światu swoje fałszywe oblicze. Raz lepiej, a raz gorzej, ale walka trwa.

Widzimy też wyraźnie, że wielkie pieniądze potrafią zepsuć do szpiku kości i znieczulają na ludzką krzywdę, odbierają rozsądek i wszelką wrażliwość, pozwalają na więcej. Ale nie zabierają całkiem kontroli nad tym, jaki jest nasz świat, także w halach, na boiskach i stadionach. Idealnie nie jest, ale nigdy nie było, czego dobrym obrazem był ostatni mundial i paskudna polityka FIFA. Ale i kibice są bardziej wrażliwi i nie dają się robić w konia.

Choć, przyznajmy to bez bicia, często sami hołdują zasadzie "Show must go on", prawda?

Na naszym podwórku też jest ciekawie, bo sportowcy z krwi i kości muszą walczyć o uwagę fanów i sponsorów (a więc często o swoją przyszłość...) z cyrkowcami i różnej maści przebierańcami, którzy udając sport próbują na nim zarabiać. A przecież takie teatralne sztuczki znamy od dekad, a już przed wojną w cyrkach (sic!) oglądać można było różnej maści "sportowców", siłaczy i innych wojowników, którzy bawili gawiedź swoimi popisami.

W klatkach, na ringu czy po prostu na ulicy. Dziś takie popisy przyciągają wielką uwagę, bo napędzane są przez social media i kulturę masową, ale de facto nie są niczym nowym. I wciąż zasługują na miejsce w cyrku, a nie na sportowych arenach. Tymczasem często w cieniu, bez rozgłosu i blasku fleszy, rozgrywa się prawdziwa walka ze słabościami, walka o medale, rekordy i pierwsze miejsce. Rozpala nas potem raz na rok, dwa, a może cztery lata. Ale pamiętać będziemy ją przez dekady. I to jest właśnie cała magia, nieuchwytna i delikatna, sportu. A nie tanie oszustwo rodem z pseudogal pseudosportowych patocelebrytów.

Cieszyć możemy się też z tego, że nasi kibice dorastają wraz ze sportowcami i że ich wspierają na dobre i na złe. Bez udawania, bez odgrywania dramy i zabawy w teatr, bez zbędnych ozdobników wymyślonych przez speców od PR. To każdy z Was decyduje o tym, czy chce zobaczyć po meczu gołe stopy Roberta Lewandowskiego, posłuchać jak bluzga czasem Iga Świątek czy kto z kim trzyma w kadrze siatkarzy. Doceniacie, chwalicie, wspieracie. I nawet sami nie wiecie, jak to niesie, gdy grają na podium Mazurka Dąbrowskiego.

Szanowni czytelnicy! W tym miejscu chciałem Wam podziękować za ostatnie dwa lata i za to, że byliście z nami w NaTemat Sportu. Mam nadzieję, że wspólnie przeżywaliście z nami zwycięstwa i porażki, łzy radości i gorycz porażek. I że nadal wierzycie w siłę, jaką niesie ze sobą sport. Ja nie przestanę wierzyć, że na końcu sport zwycięży. Taką ma przecież naturę.