Tak wygląda Seicento po wypadku z Szydło. Pojawiło się... nowe uszkodzenie
27 lutego zapadł prawomocny wyrok w sprawie wypadku z udziałem Beaty Szydło i Sebastiana Kościelnika. Sąd częściowo utrzymał wyrok z I instancji. Kierowca Fiata Seicento został uznany za winnego, ale nie poniesie kary. Niedawno mężczyzna przekazał, że wreszcie pozwolono mu odebrać auto, które brało udział w wypadku.
Jak wygląda Fiat Seicento po wypadku z udziałem limuzyny Beaty Szydło?
Po wypadku w zasadzie przez sześć lat samochód Kościelnika był poddawany różnym ekspertyzom. Okazało się, że specjaliści sprawdzali auto tak dokładnie, że w końcu zabrakło w nim... tylnych lamp. To akurat nie był skutek zderzenia z rządową limuzyną, tylko efekt tego, co później działo się z pojazdem.
"Na przestrzeni ostatnich 6 lat, po jednej z ekspertyz, pojazd wrócił bez tylnych lamp. Skoro dowody zostało zniszczone, to kto by się przejął brakującymi lampami" – napisał Sebastian Kościelnik na Twitterze.
Mężczyzna do swojego postu dołączył też zdjęcia fiata. Widać na nich skutki wypadku – przód samochodu został poważnie uszkodzony. Trzeba przyznać, że to i tak mogło skończyć gorzej, przecież to było starcie z potężnym audi.
Wygląd z tyłu zgadza się z opisem sytuacji potwierdzonym przez Kościelnika – brakuje lamp. Poza tym z tej perspektywy nie widać poważniejszych zniszczeń.
Kościelnik wcześniej przyznał, że w przyszłym roku planuje przekazać swoje auto na aukcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. – Zastanawiam się jeszcze, czy auto przekazać w takim stanie, jakim zastanę przy odbiorze, czy jednak oddać je do remontu – doprecyzował.
Wypadek z Szydło w Oświęcimiu
Przypomnijmy, w 2017 r. trzy rządowe samochody mijały Fiata Seicento. Kierowca przepuścił pierwszy pojazd, później rozpoczął manewr skrętu w lewo i doszło do zderzenia z drugim rządowym wozem.
Pojazd, w którym znajdowała się polityczka Prawa i Sprawiedliwości zjechał z drogi i uderzył prosto w drzewo. W tej sprawie sąd I instancji w 2020 roku uznał Sebastiana Kościelnika za winnego spowodowania wypadku. Wówczas zarzucono mężczyźnie niezachowanie odpowiedniej ostrożności w ruchu drogowym. Wymiar sprawiedliwości odstąpił jednak od wymierzania kary.