Już myślał, że upiekło mu się za szybką jazdę. Policjanci nie mieli dla niego litości

redakcja naTemat
21 marca 2023, 16:06 • 1 minuta czytania
Ten kierowca już myślał, że udało mu się przechytrzyć policjantów z wejherowskiej drogówki. Zdjął nogę z gazu i był pewny, że uniknie pomiaru prędkości, więc gwałtownie przyspieszył. Mundurowi go zatrzymali i wystawili surowy mandat.
Kierowca zwolnił tylko na chwilę i myślał, że uniknął mandatu. Fot. pomorska.policja.gov.pl

Policjanci z Wejherowa prowadzili specjalne działania na drogach 17 marca. Skupili się przede wszystkim na bezpieczeństwie pieszych, przypominając o podstawowych przepisach. Mundurowi mierzyli prędkość pojazdów w okolicy przejść na jezdni.


Jeden pomiar wyszedł szczególnie... efektownie. W Redzie za wiaduktem w kierunku na Wejherowo funkcjonariusze zauważyli, że kierowca dodge'a przed wykonywanym pomiarem wyraźnie zahamował, kiedy zbliżał się do policjantów. Kiedy ich minął, nagle zaczął ponownie przyspieszać w rejonie przejścia dla pieszych.

Wtedy też mundurowi zmierzyli prędkość oddalającego się pojazdu i okazało się, że kierowca jedzie z prędkością 147 km/h na obowiązującej 70-tce. Ruszyli za mężczyzną i zatrzymali go do kontroli drogowej. Z uwagi na to, że wykroczenie to popełnił poza terenem zabudowanym, kierowca został ukarany mandatem w wysokości 2500 zł. Dostał też 15 punktów karnych.

Zatrzymanie "pirata" z dodge'a to tylko jeden kierowca przyłapany na łamaniu przepisów. W ramach ostatniej akcji wejherowska drogówka wystawiła więcej mandatów.

Mundurowi zatrzymali łącznie prawo jazdy 10 kierowcom w związku ze znacznym przekroczeniem prędkości na terenie zabudowanym. W takich przypadkach kierowcy, którzy przekraczają prędkość o ponad 50 km/h muszą się liczyć z mandatem w wysokości co najmniej 1500 zł oraz minimum 13 punktami karnymi.

Warto pamiętać, że czasami nie potrzeba nawet patrolu policji przy drodze, by później ponieść konsekwencji wybryków na drodze. Przekonał się o tym choćby kierowca volkswagena na trasie S7 niedaleko Olsztyna w ubiegłym roku. To sprawa, o której usłyszała cała Polska, bo zdarzenie miało wyjątkowo dramatyczny przebieg, co pokazało dostępne w sieci nagranie.

Kierujący osobowym seatem zjechał na pobocze i uderzył w barierki ochronne. Trzyosobowa rodzina jadąca seatem właściwie cudem uszła z życiem. Jego kierowca mówił, że gwałtownie hamował, bo drogę zajechał mu Volkswagen Arteon, o czym pisaliśmy w naTemat.

20 marca sąd wymierzył sprawcy karę 15 tysięcy złotych grzywny. Jarosław W. stracił również prawo jazdy na rok i dwa miesiące. Udało się go namierzyć m.in. dzięki kolejnym zabezpieczonym nagraniom z aut, które przemieszczały się wtedy trasą S7. Istotne okazały się również materiały z kamer Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.