Zmarł kolejny Polak, który walczył za wolną Ukrainę. Wcześniej mówił: "jutro może nas nie być"
- O śmierci polskiego ochotnika w Ukrainie najpierw poinformowała "Gazeta Wrocławska". Paweł S. zginął 20 marca z rąk Rosjan
- – Przyszedł oficer, zapytał, czy możemy iść z nim. (...) Jutro, pojutrze może nas nie być – powiedział zmarły Polak na jednym z ostatnich nagrań
- To kolejny ochotnik z Polski, który zginął na froncie
Nie żyje polski ochotnik, który walczył w Ukrainie
Paweł S. walczył w Ukrainie jako polski ochotnik. Informacje o jego śmierci tuż po "Gazecie Wrocławskiej" przekazał Marcin M. na TikToku.
"Gdyby się coś stało, prosiłeś o te słowa syna do mamy. Wypełniam twoją wolę. I za kilka dni wystartuje, dowiozę wszystko twoim braciom, Marcinowi i innym, chociaż nie mam siły. Chcę zasnąć i obudzić się z myślą, że to był tylko zły sen" – napisał.
Marcin udostępnił nagranie, na którym słyszymy głos Pawła S.
– Przyszedł oficer, zapytał, czy możemy iść z nim. Chciał tylko nas, dwóch Polaków, bo powiedział, że bardzo dobrze strzelamy. Zgodziliśmy się, więc nie wiem. Jutro, pojutrze może nas nie być – powiedział zmarły Polak.
O mężczyźnie wiadomo jedynie, że został odznaczony orderem za odwagę, a także, że pochodzi z Kłodzka.
To nie pierwszy Polak, który wyjechał na front walczyć o wolną Ukrainę. Dziennikarka naTemat Daria Różańska-Danisz rozmawiała z bliskimi zmarłych żołnierzy-ochotników.
– On przeczuwał, że coś złego się stanie. Bo już w piątek się żegnał. Usunął wszystkie kontakty rodziny z telefonu i zewsząd, dla naszego bezpieczeństwa. Wiedział, do czego są zdolni Rosjanie, że często wysyłają zdjęcia zwłok do rodzin i żądają okupu. Oszczędził nam tego – powiedziała mama Tomasza. – Jeden z żołnierzy puścił mi ten film z dźwiękiem. To zostanie ze mną do końca życia. To niespotykany krzyk własnego dziecka o amplitudzie otwierającej wrota piekieł i nieba. Żołnierze mi tłumaczyli, że to tzw. okrzyk pierwotny – wspomniał ojciec Daniela.
– Duży mercedes przyjechał. W środku cztery trumny i jedna urna z prochami. Prosiłam tylko: dać Szeremetę. Jak już tam było napisane: Szeremeta, Janusz Szeremeta, to wnieśli go do kaplicy. A ja dostałam takich nerwów, że myślałam, że go w tej trumnie zbiję. Ciskałam go i myślałam: "Po coś ty pojechał na tę wojnę?! I przyjechałeś tu teraz martwy" – powiedziała mama Janusza, który zginął pod Bachmutem.
Polacy walczą w Ukrainie w ramach Międzynarodowego Legionu Sił Zbrojnych Ukrainy.